AZS Politechnika Warszawska w poprzedniej rundzie play-off wygrała z Cerrad Czarnymi Radom i obecnie walczy z Indykpolem AZS Olsztyn o piąte miejsce. - Byłem trochę zaskoczony, że Politechnika w dwóch meczach ograła Czarnych, choć z drugiej strony już od jakiegoś czasu widać było zmęczenie w zespole z Radomia. Kontuzje, brak świeżości, trochę jak u nas. Drużyny, które nie mają szerokiej ławki, zwykle mają lepszy początek sezonu niż końcówkę. U nas jeszcze doszła ta kontuzja Pablo Bengolei, którego bardzo nam brakowało w drugim meczu. Jak się gra pięć setów dzień po dniu pod koniec sezonu to zmęczenie jest duże, brakuje ludzi, każda sztuka by się przydała - żałował po meczu Grzegorz Szymański.
Mimo, że oba zespoły przed play-off dzieliło w tabeli 7 punktów, to oba mecze były bardzo wyrównane i rozstrzygnęły się dopiero w tie breakach. - W fazie zasadniczej zespół z Warszawy miał swoje mniejsze i większe problemy i dlatego uciekały im punkty w meczach ze słabszymi, a nam nie, dlatego na koniec byliśmy wyżej w tabeli. Ale w sumie oba zespoły mają bardzo podobny poziom sportowy i teraz to doskonale widać. Politechnika nas nie zaskoczyła swoją dobrą grą w tym dwumeczu, w fazie zasadniczej też był remis między nami, każdy wygrał za trzy punkty u siebie - stwierdził atakujący warmińskiego klubu.
Po wygraniu pierwszego spotkania następne podopieczni trenera Krzysztofa Stelmacha zaczęli z dużą determinacją i w pierwszym secie zupełnie rozbili gości. Jednak drugą odsłonę przegrali i ostatecznie polegli w piątym secie, kiedy rozgrywający Juraj Zatko zupełnie pogrążył gospodarzy swoim serwisem. - Wiedzieliśmy, że zagrywka będzie decydująca w tych spotkaniach i wygra ten zespół, który będzie skuteczniejszy w tym elemencie. W drugim meczu Politechnika zagrała też mądrzej i konsekwentniej w ataku, co im przyniosło wygraną. Uważam, że i tak mogliśmy wygrać drugi mecz 3:0, gdybyśmy nie oddali niepotrzebnie inicjatywy w drugim secie. Trzeba było pociągnąć dobrą grę z pierwszego i nie dać im się pozbierać. A my po łatwym zwycięstwie w pierwszej odsłonie wyszliśmy zupełnie nieskoncentrowani i na dzień dobry było już 1:5. Do tego fizycznie nie daliśmy rady zagrać drugiej pięciosetówki dzień po dniu. Zabrakło nam sił - nie ukrywał były zawodnik stołecznego klubu.
Doświadczony atakujący skończy w tym roku 36 lat, ale nie ma zamiaru kończyć kariery. - Prowadzę rozmowy na temat przedłużenia kontraktu w Olsztynie. Na pewno chciałbym dalej grać i czuję się na siłach, co mam nadzieję udaje mi się pokazać. Dużo zawdzięczam Fabianowi Drzyzdze, który w poprzednim sezonie w Warszawie pomógł mi się odbudować i dzięki temu wróciła mi pewność siebie w grze. I mentalnie i fizycznie czuję się teraz o wiele lepiej niż dwa lata temu - zapewniał Grzegorz Szymański.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!