Paweł Zatorski: Mam nadzieję, że nie będziemy musieli wracać do Rzeszowa

Tylko jedna wygrana w finale PlusLigi dzieli PGE Skrę Bełchatów od zdetronizowania Asseco Resovii Rzeszów. - Mam nadzieję, że nie będziemy musieli wracać do Rzeszowa - mówi Paweł Zatorski.

W pierwszym spotkaniu finałowym PlusLigi bełchatowianie po pięciosetowym boju uporali się z Asseco Resovią Rzeszów. Dzień później, Skra była już nie do zatrzymania i całkowicie zdominowała mistrzów Polski. - To jest analogia do półfinałów. Wygrany pierwszy mecz w tie-breaku, a w kolejnym meczu gra się już dużo łatwiej. W środę potwierdziliśmy, że pierwszy set ma duży wpływ na cały pojedynek. Cieszymy się z wygranej na finiszu, bo on układał się dla nas w niekorzystny sposób. To zaważyło na przebiegu całego meczu. Graliśmy długi czas na równi. W końcówce zaważyły pierwsze akcje, obrony i asy. Widać było po tym, że rzeszowianom w kolejnych setach drżała ręka i nie grało im się łatwo - przyznaje Paweł Zatorski.

W spotkaniu numer dwa, Skra kilka razy miała dużą przewagę punktową nad Resovią. Czy podopieczni Miguela Falaski mieli w głowach to, że dzień wcześniej wypuścili z rąk niemalże wygraną partię? - Po pierwszym secie, w którym prowadziliśmy 24:20 i przegraliśmy, wiedzieliśmy, że nie możemy sobie pozwolić na przestój. To było naszą bolączką w tym sezonie, w taki sposób odpadliśmy z półfinału Pucharu Polski, prowadząc bardzo wysoko. To była dla nas przestroga, bo od tego momentu staramy się nie oddawać więcej przewag. Nie zawsze się to udaje, ale kontynuujemy naszą dobrą grę. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli wracać do Rzeszowa - mówi "Zator".

Libero PGE Skry w drugim spotkaniu przyjął 14 zagrywek, przy 64 proc. efektywności
Libero PGE Skry w drugim spotkaniu przyjął 14 zagrywek, przy 64 proc. efektywności

Wielkim atutem siatkarzy spod znaku pszczoły było odskakiwanie od rywali już na początku seta. Rzeszowianie mimo zaciekłych pogoni, nie zdołali przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. - Duży wpływ na taki stan rzeczy ma zagrywka. Od początku seta ustawiamy sobie grę, a Resovia musi atakować z wysokich piłek. To jest plus dla nas, łatwiej nam się gra w bloku i obronie. Dużo łatwiej gra się dalszą część partii z taką przewagą - oznajmia libero.

W niedzielę odbędzie się trzeci, być może decydujący o tytule mistrzowskim mecz. Zawodnicy tym razem zmierzą się na terenie bełchatowian w hali Energia- Nie zakładamy sobie korony na głowę i nie świętujemy mistrzostwa Polski. Jesteśmy przekonani, że Resovia przyjedzie do nas walczyć, tak samo jak pojechała do Kędzierzyna-Koźla. Resovia się nie przestraszy i pokaże lepszą siatkówkę niż w drugim meczu, bo ten im nie wyszedł - przyznaje Zatorski.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Źródło artykułu: