Wiktor Gumiński: Festiwal pożegnań z kubańską muzyką w tle

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Karuzela transferowa w Bydgoszczy przybrała oszałamiającego tempa. Z miejscowym zespołem rozstała się większość zawodników, a operacja pt. "Rewolucja kadrowa" została uznana za rozpoczętą.

Pomimo ambitnej walki o awans do play-offów, toczonej aż do ostatniej kolejki sezonu regularnego, działacze Transferu zdecydowali się na podjęcie spektakularnego kroku, w postaci rewolucji kadrowej. Drużynę znad Brdy opuściło już ośmiu zawodników. Do wcielenia w życie tak drastycznego rozwiązania z pewnością skłonił ich beznadziejny początek rozgrywek w wykonaniu bydgoszczan. O braku ich obecności w czołowej "ósemce" przesądziła bowiem główniej bardzo słaba postawa w pierwszej części fazy zasadniczej. Wówczas najmocniej zawodzili ci, na których przed startem sezonu liczono najbardziej. [ad=rectangle] Kompletnym niewypałem okazał się rozgrywający Maikel Salas Moreno. Jego mierna forma była mocno zaskakująca, ponieważ podczas gry w Polsce w latach 2008-2011 (w Jadarze Radom i AZS Politechnice Warszawskiej), słynął on raczej z utrzymywania co najmniej przyzwoitego poziomu. Niemniej jednak niepowodzenia Kubańczyka wywołały w ekipie natychmiastową reakcję, w postaci sprowadzenia Pawła Woickiego. "Wujek" z miejsca wskoczył do podstawowego składu i ani przez chwilę nie dawał żadnego powodu, by po raz kolejny zmieniać hierarchię na swojej pozycji. Od momentu dołączenia do Transferu, Salas jedynie zapuszczał korzenie w kwadracie dla rezerwowych.

Równie niekorzystne wrażenie pozostawił po sobie Yasser Portuondo. Zanim na dobre pożegnał się z parkietem z powodu urazu kolana, zdążył dać się poznać głównie pod kątem tragicznej gry w przyjęciu. Parę razy pokazał niemałe możliwości w ofensywie, ale wobec braku jakiejkolwiek ogłady w defensywie nie miał prawa zrobić furory na parkietach PlusLigi. Większą liczbę fanów w Polsce zyskał sobie zapewne za sprawą swojego zespołu muzycznego Portusclan niż zagrań czysto siatkarskich.

Bartosz Janeczek nie miał w sezonie 2013/2014 wielu powodów do okazywania radości
Bartosz Janeczek nie miał w sezonie 2013/2014 wielu powodów do okazywania radości

Kolejnym rozczarowaniem okazał się sprowadzony z francuskiego Chaumont VB 52 atakujący Bartosz Janeczek. Pierwotnie przewidziany do roli podstawowej armaty, przez cały czas miał ogromne problemy z właściwym nastawieniem celownika. Nie dość, że jego skuteczność pozostawiała strasznie dużo do życzenia, to na dodatek w oczy raziły liczby notowane przez bombardiera w rubrykach "ataki zablokowane" oraz "błędy bezpośrednie". Wszystko wyglądało tak źle, że jeszcze przed startem 5. kolejki do Bydgoszczy zawitał Carson Clark. Amerykanin zadebiutował w polskiej lidze zaledwie kilkadziesiąt godzin po wyjściu z samolotu i... omal nie poprowadził swojej ekipy do sensacyjnego zwycięstwa nad ZAKSĄ. Zdobył 22 punkty, przy 40-procentowej skuteczności w ataku. Janeczek nie osiągnął takiej efektywności w żadnym z pierwszych czterech spotkań (max. 35 proc.), więc po powrocie reprezentanta USA z Pucharu Wielkich Mistrzów został na stałe oddelegowany na ławkę. - W przypadku Bartosza Janeczka obie strony zrozumiały, że mocno zawiodły się na wcześniejszych oczekiwaniach, dlatego zdecydowaliśmy się na rozstanie - wyjaśnił ostatnio na konferencji prasowej prezes klubu, Piotr Sieńko.

Poza Salasem, Portuondo i Janeczkiem, z Bydgoszczą pożegnali się również Tomasz Wieczorek, Marcin Wika, Miłosz Zniszczoł, Garrett Muagututia oraz Clark. Nadal ważą się natomiast losy kapitana Wojciecha Jurkiewicza. - Wojtek potrafi świetnie zmobilizować chłopaków, dobrze prowadzi drużynę na parkiecie i świetnie prezentuje się na parkiecie podczas ligowych spotkań. Pytanie brzmi, jak długo będzie w stanie wywiązywać się ze swojej roli? - zastanawiał się trener Transferu, Vital Heynen.

Poza wyeksponowaniem wątpliwości odnośnie przyszłości 36-letniego środkowego, belgijski szkoleniowiec uchylił także rąbka tajemnicy na temat wizji budowy zespołu na sezon 2014/2015. - Zawsze stawiam na graczy, którzy mogą jeszcze podnieść swoje umiejętności. Doświadczone gwiazdy nas nie interesują - zaznaczył.

Dowiedzieliśmy się już, że w grupie siatkarzy z nie do końca wykorzystanym potencjałem, według Heynena znajdują się Jakub Jarosz, Dawid Gunia oraz Andrew Nally. Pomimo zakontraktowania wymienionego trio, zarząd Transferu ciągle ma jednak do wypełnienia przynajmniej pięć luk. Jedną z nich najprawdopodobniej załata Konstantin Cupković, lecz do realizacji wyznaczonego celu, jakim jest ukończenie ligowych zmagań tuż za plecami czołowej "czwórki", potrzeba nieco więcej jakości.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Źródło artykułu:
Czy Jakub Jarosz zagwarantuje Transferowi Bydgoszcz większą jakość niż Carson Clark?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (3)
avatar
rbk17
7.05.2014
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Gorzej już chyba nie mogą zagrać niż na starcie poprzedniego sezonu, także możliwe, że powalczą o 7 miejsce, jeśli zajmą wyższe będzie to wielki sukces.  
pepsiBKS
7.05.2014
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
gratuluję artykułu o niczym. kto się nie sprawdził w Transferze, wiadomo od dawna. jakie są nowe twarze w zespole - wiadomo od kilkunastu dni. cytowane wypowiedzi były już zamieszczane na łamac Czytaj całość