Michał Kaczmarczyk: Szum jeziora, drzewa, tłum kibiców, przyjemny, chłodny wieczór... Pewnie miło jest kończyć sezon na Pogorii III w takich okolicznościach przyrody?
Elżbieta Skowrońska: Pewnie, to bardzo fajna inicjatywa. To dobrze, że miałam okazję na koniec sezonu pożegnać się z kibicami w takich warunkach.
Czy po rozstaniu z MKS-em serce jeszcze boli? Pamiętam ostatnią w sezonie konferencję, nie wyglądała pani na niej na najszczęśliwszą osobę na świecie.
- Nie, aż tak to nie... Dopóki tu jeszcze jestem, to czuję pewien niedosyt i jest ciężko, ale myślę, że kiedy już wyjadę z Dąbrowy, to będzie mi już trochę łatwiej.
[ad=rectangle]
Który moment z czteroletniej przygody z tym klubem zapamiętała pani najlepiej?
- Pierwszy dzień w klubie, kiedy poznałam całą drużynę...
A nie zeszły rok, Puchar Polski i tytuł MVP tego turnieju?
- (śmiech) Tak, to z pewnością są przyjemne momenty dla każdego sportowca i mogłabym teraz wymienić sporo takich meczów, które były dla mnie wyjątkowe, ale jednak najfajniejszy była chwila, kiedy po raz pierwszy pojawiłam się w MKS-ie i poznawałam nowe dziewczyny. Pamiętam, że strasznie się wtedy cieszyłam z faktu znalezienia się w tym zespole.
I okazało się to dobrą decyzją. W końcu dołożyła pani do swojej kolekcji trzy medale mistrzostw ligi i dwa Puchary Polski...
- Tak, to był zdecydowanie mój najlepszy okres w karierze i na pewno będę do końca życia wspominała czas spędzony w Dąbrowie i miała to miejsce w sercu.
Można powiedzieć, że po latach ciągłego bycia na uboczu w końcu otrzymała pani od kogoś kredyt zaufania, który opłacił się obu stronom.
- Dostałam szansę pokazania się w nowym środowisku, ale oczywiście na początku musiałam przekonać do siebie trenera. Kiedy to już się stało i miałam miejsce w składzie, przez większość czasu spędzonego w klubie grałam jako podstawowa zawodniczka w szóstce. Dzięki trenerowi Kawce mam na koncie te wszystkie ważne sukcesy i to dla mnie powód do dumy, ale cóż... Takie jest życie, czas na zmiany, muszę iść w swoją stronę.
Pełnienie roli kapitana zespołu nie było dla pani nowością, ale zdarzyło się to po dość długiej przerwie. Czy w tym sezonie było to ciężkie brzemię, biorąc po uwagę trudy minionego sezonu?
- Faktycznie, nie był to pierwszy raz, kiedy byłam kapitanem zespołu, pełniłam tę funkcję bodajże w Gedanii Żukowo. Czy to było ciężkie brzemię... Na pewno w tym sezonie były trudne momenty, z którymi trzeba było sobie jakoś radzić. Oczekiwano ode mnie wspierania zespołu i pokonywania trudności. Nie ukrywam, że bywało ciężko, ale dzięki temu zyskałam kolejne życiowe doświadczenie, zarówno w życiu sportowym, jak i pozasportowym.
Podejrzewam, że nie narzeka pani na brak zainteresowania ze strony klubów.
- Tak, mam kilka ofert do rozważenia, także nie będę płakać, że zostaję z niczym po opuszczeniu Dąbrowy. To propozycje z Polski i zagranicy, także mam wybór i zobaczymy, jak z niego skorzystam.
To jeszcze słowo o kadrze Polski, w której w tym roku znalazło się miejsce dla pani. Wielu kibiców, patrząc na nazwiska powołanych zawodniczek, wątpi w to, że ten zespół stać na jakikolwiek dobry wynik w nadchodzących turniejach.
- Ja, jako zawodniczka, będę zawsze wierzyła w sukces i chciałabym, żeby tegoroczna kadra je odnosiła. Dla mnie najważniejszą imprezą w tym roku będą kwalifikacje do mistrzostw Europy, po rozmowach z trenerem Makowskim ustaliliśmy, że będę do jego dyspozycji własnie na ten turniej, a w kolejnych imprezach będzie chciał wprowadzać do gry młodsze siatkarki. Nie wiem, jak wygląda sytuacja reszty bardziej doświadczonych zawodniczek w kadrze, ale podejrzewam, że w miarę upływu roku szansę na grę będzie otrzymywać młodzież. Póki co naszym najważniejszym celem jest kwalifikacja do mistrzostw Europy, a potem zobaczymy. Wierzę w to, że mniej ograne dziewczyny pokażą się z dobrej strony. Mamy wiele młodych talentów, trzeba je tylko pokazać światu. Na pewno na początku nie pokażą wymarzonej siatkówki, ale wiem, że są ambitne i na pewno będę trzymać za nie kciuki.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!