Ola Piskorska: Pomiędzy tak męczącymi i pełnymi wyzwań sezonami klubowymi zamiast odpoczywać, pan bierze na siebie trenowanie naszej drugiej reprezentacji? Po co to panu? Zamiast urlopu z rodziną na przykład na jachcie w Chorwacji będzie pan jeździł w takie miejsca jak Azerbejdżan.
Andrzej Kowal: A wie pani, że sporo moich znajomych mi tego Azerbejdżanu zazdrości? (śmiech) Nigdy tam nie byłem, chętnie zobaczę ten kraj. A poważnie, to raz już miałem możliwość prowadzić kadrę B, tam wtedy grali Fabian Drzyzga, Michał Kubiak czy Dawid Konarski. Zapamiętałem to jako ogromną przyjemność i bardzo chciałem to powtórzyć, popracować trochę z takimi młodymi chłopakami. To jest zupełnie inna praca niż taka z zawodnikami na bardzo wysokim poziomie grającymi o stawkę i pod presją.
[ad=rectangle]
Jaka jest różnica?
- Ci młodzi zawodnicy mają jeszcze zupełnie inne cele, pieniądze są dla nich na samym końcu. Najważniejszy jest dla nich rozwój, dążenie do celu, poprawianie swoich umiejętności. Praca z kimś takim jest ogromną przyjemnością dla trenera i mnie do tego ciągnie. Poza tym bycie trenerem to mój zawód, na tyle specyficzny, że nigdy nie wiem, co będzie za miesiąc czy za rok. Dzisiaj pracuję, jutro mogę nie pracować. Dlatego jeżeli dziś dostaję taką szansę, jak praca z tymi młodymi chłopakami, to chcę ją wykorzystać. Na ile będę w stanie, na tyle chciałbym pomóc im podnieść poziom sportowy czy pokazać pewne kierunki rozwoju.
Czy to było dla pana istotne przy podejmowaniu decyzji, że będzie pan pracował z nimi przez dwa sezony i w przyszłym roku z częścią z nich pojedzie na mistrzostwa świata U23?
- To było nawet kluczowe. Po pierwsze ta perspektywa dwóch sezonów, a po drugie to, że jest to oddzielny projekt niepowiązany z reprezentacją Stephane'a Antigi. Kiedy poprzednio pracowałem z kadrą B, to nieustanne rotacje między grupami bardzo utrudniały mi pracę. Nigdy nie wiedziałem ilu zawodników będę miał następnego dnia na treningu, nawet na jeden mecz wylądowałem z jedenastką. Taki chaos wszystko komplikuje, więc tym razem obie grupy nawet trenują gdzie indziej i nie przewidujemy przepływów między nimi. Zależało mi na tym.
Czy perspektywa, że spotka się pan z tymi chłopakami ponownie za rok, też ułatwi panu pracę z nimi?
- Oczywiście! Choć to nie będzie identyczna grupa, bo pewnie część z nich odpadnie, a z kolei dołączą juniorzy, którzy obecnie pracują z Jackiem Nawrockim. Ale pewnie ze dwie trzecie tej grupy zostanie, oni będą już po wspólnym zgrupowaniu, treningach, po rozegraniu ośmiu spotkań w Lidze Europejskiej. Na pewno będą bardziej skonsolidowani w przyszłym sezonie, co jest bardzo istotne w kontekście mistrzostw świata U23.
Kiedy właściwie znalazł pan czas na oglądanie tych siatkarzy przed powołaniami mając na głowie wyjątkowo wymagające półfinały i finał?
- Jeśli chodzi o zawodników z PlusLigi, a poza jednym wszyscy z niej są, to nie było żadnego problemu, bo oglądam ich na co dzień przygotowując się do meczów ligowych. Pomógł mi też Michał Gogol, z którym razem będziemy tę reprezentację prowadzić. Staraliśmy się wziąć pod uwagę wszystkich, którzy pokazują, że mają potencjał, nie robić ostrej selekcji, dać im szansę. Na tym etapie wiekowym zawodnicy wciąż się rozwijają. Jeżeli ktoś zaczął późno grać w siatkówkę i ma predyspozycje fizyczne, to w aspektach technicznych może mieć jeszcze niedociągnięcia, ale zasługuje na szansę, bo to można nadrobić.
[b]
Ktoś odmówił?[/b]
- Nie, bo ja z nimi jeszcze nie rozmawiałem (śmiech). Ogłaszamy to teraz po raz pierwszy, siatkarzom oficjalnie nic nie mówiono dotąd. Ale nie spodziewam się, żeby ktokolwiek odmówił.
Na konferencji powiedziano, że wynik w tym sezonie jest sprawą drugorzędną. To co w takim razie jest pana celem?
- To nie do końca tak, że wynik jest nieistotny. To jest sport i zawsze chcemy wygrywać, a nie przegrywać. Ale w pierwszej kolejności chcemy poprawić ich umiejętności techniczne i pokazać im, nad czym mają pracować, bo trenerzy w klubie nie zawsze mają na to czas. Jeżeli dzięki pracy z nami zrobią kroczek do przodu, to już będzie dla nas dużym sukcesem. Ale oczywiście nasze działania będą też nastawione na jak najlepsze przygotowanie się do spotkań w Lidze Europejskiej.
Rozważał pan, żeby jakoś tym młodym siatkarzom przy okazji doradzać co do decyzji klubowych? Bo skoro będzie pan znów z nimi pracował za rok, to ich wybór klubu na ten sezon będzie miał znaczenie.
- Nie, nie czuję się uprawniony do takich porad. Oni w większości mają swoich managerów, to z nimi ustalają takie rzeczy. Choć mam swoją opinię. Proszę spojrzeć, trzech powołanych przeze mnie rozgrywających gra w PlusLidze, ale wszyscy są drugimi w swoich klubach, a dla tak młodego zawodnika najważniejsze jest, żeby grał. Nawet w słabszym klubie, ale za to na boisku, a nie w kwadracie. Był już niejeden przypadek siatkarzy, którzy swoje najlepsze lata przesiedzieli na ławce w najlepszych klubach, a potem było już za późno, żeby osiągnąć najwyższy poziom sportowy.
Wracając do Ligi Europejskiej, oglądał pan już przeciwników?
- Jeszcze nie. Teraz są kwalifikacje do mistrzostw Europy i tam grają Czarnogórcy, Grecy i Rumuni, więc przed naszymi meczami z nimi będziemy wszystkie materiały dokładnie analizować.
Zastanawiał się pan, kto będzie najtrudniejszy? Czarnogóra?
- Tak, też mi się wydaje, że Czarnogóra. Oglądałem ich w zeszłym roku w Lidze Europejskiej, tam grają tacy dobrzy siatkarze jak Cacić czy Bojić. Ja bym chciał, żebyśmy mieli jak najmocniejszych przeciwników, grających na wysokim poziomie, bo o to chodzi, żeby się jak najwięcej nauczyć.
Czy decyzja o zostaniu szkoleniowcem młodszej reprezentacji to dla pana krok w stronę bycia trenerem głównej polskiej reprezentacji?
- Nie myślałem o tym w ogóle. Tak jak mówiłem, trener dziś jest, a jutro go nie ma i mam tego pełną świadomość. Wielu już było trenerów, którzy robili sobie wielkie plany i nic. W tej pracy nie ma co planować do przodu. Ja mam też spokojniejszą głowę i mniejszy stres, jeżeli się nie zastanawiam nad przyszłością. Moje doświadczenie w klubie nauczyło mnie, że najważniejszy jest następny mecz. Bo jak go przegrasz, to możesz przestać być trenerem (śmiech).
rozmawiała Ola Piskorska
[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
[/b]