Przed sezonem
Atom Trefl Sopot jako mistrz Polski starał się wzmocnić przed sezonem tak, by być w stanie obronić tytuł. W Sopocie zdawano sobie sprawę, iż zadanie to będzie wyjątkowo trudne, jako że do największych rywali dołączył nowy potentat - Chemik Police. Dlatego w szeregach mistrzyń Polski pojawiło się wiele nowych zawodniczek, które miały wzmocnić drużynę. Wraz ze zdobyciem mistrzostwa z klubem pożegnał się jednak trener sopocianek, Adam Grabowski, na miejsce którego zakontraktowano holenderskiego szkoleniowca, Teuna Buijsa. To on odpowiadał w znaczącym stopniu za budowę drużyny na sezon 2013/2014. I tak w zamian za zawodniczki, które odeszły z klubu, w Atomie pojawiły się: gwiazda serbskiej reprezentacji, Brizitka Molnar, młoda holenderska atakująca - Judith Pietersen, obiecująco zapowiadająca się Amerykańska przyjmująca, Kimberly Hill a także bardzo dobrze znana w Polsce Belgijka, Charlotte Leys oraz środkowa reprezentacji Polski, Zuzanna Efimienko.
[ad=rectangle]
Apetyt w Sopocie był ogromny. Mało kto nie wierzył w kolejny sukces Atomówek. - Myślę, że w tym sezonie po raz trzeci Atom będzie niepokonany. Jestem również przekonany, że zarówno grupa PGE, pan Kazimierz Wierzbicki z grupy Trefl, jak i miasto Sopot dobrze zainwestowało swoje środki finansowe i będzie miało to duży zwrot reklamowy, ale przede wszystkim duży zwrot emocjonalny w rozgrywkach sportowych. Mam nadzieję, że zawodniczki i trener poczują się tutaj jak w domu - zapowiadał przed sezonem prezydent Sopotu, Jacek Karnowski.
Celem mistrza Polski z sezonu 2012/2013 była oczywiście obrona tytułu mistrzowskiego. Mimo że ani trener, ani prezes nie mówili o tym wprost, wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę ze stawki i oczekiwań wobec zespołu.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
Wzloty i upadki
Początek sezonu dla Atomu Trefla nie był najłatwiejszy, jako że od razu sopocianki musiały stawić czoła beniaminkowi z Polic. Zespół, który nie trenował ze sobą więcej niż 2 tygodnie w pełnym składzie przed rozpoczęciem sezonu, nie miał szans w starciu z naszpikowanym gwiazdami dream teamem Chemika. W kolejnych spotkaniach jednakże ekipa z Sopotu zaczęła się rozkręcać. Kolejne potyczki udowodniły, iż mistrz Polski jest w stanie grać dobrze i z pewnością włączy się w walkę o tytuł mistrzowski. Pewne wygrane w dobrym stylu z Muszynianką, BKS Aluprofem czy Tauronem MKS dawały znak kibicom, że nowy zespół Atomu Trefla będzie z pewnością liczącym się kandydatem do mistrzostwa Polski.
Seria zwycięstw oraz pokonanie w meczu rewanżowym rundy zasadniczej Chemika (była to pierwsza porażka beniaminka w sezonie) powodowały, że Atom Trefl poważnie zaczął myśleć o obronie tytułu mistrzowskiego. Kryzys pojawił się po występach w Lidze Mistrzyń i kontuzji czołowej zawodniczki. Mecze rozgrywane systemem środa-sobota zdawały się nie mieć większego wpływu na dyspozycję Atomówek, jednakże pech, jaki spotkał sopocianki w meczach rundy play-off był niewątpliwie jednym z ważniejszych czynników wpływających na jakość gry drużyny w kolejnej części sezonu. Julia Szeluchina, która musiała przedwcześnie zakończyć sezon z powodu kontuzji, była jednym z podstawowych filarów drużyny. Jej brak widoczny był w najważniejszych meczach Orlen Ligi.
Początkowo jednak osłabienie Atomówek nie dało się we znaki. Dobrze radziła sobie Justyna Łukasik, a zespół prezentował się w dalszym ciągu solidnie. Kryzys i problem z formą sopocianek pojawił się pod koniec rundy zasadniczej, kiedy to niespodziewanie Atom zaliczył kilka wpadek: najpierw przegrał w lidze z Polskim Cukrem Muszynianką Fakro Bankiem BPS, by następnie ten sam zespół przekreślił drogę Atomu do finału Pucharu Polski. Zespół Bogdana Serwińskiego zawsze był niewygodnym przeciwnikiem dla sopockiej drużyny, jednakże te porażki były wyjątkowo dotkliwe. Wydawało się, że Atomówkom potrzeba tylko przerwy i jest to chwilowy dołek fizyczny, spowodowany występami w lidze oraz pucharach europejskich.
Pierwsze mecze ćwierćfinałowe z Beef Master Budowlanymi Łódź wydawały się tylko potwierdzić to przypuszczenie. Podopieczne Teuna Buijsa bez problemu pokonały zawodniczki Adama Grabowskiego i awansowały do półfinału. Tam jednakże Atomówki nie sprostały Impelowi Wrocław. Nie sama porażka była dotkliwa, ale styl, w jakim to się stało. W Sopocie po meczach z Impelem nastąpiły niespodziewane zmiany. Do dymisji podał się trener Atomu Trefla. Co ciekawe, sytuacja ta wpłynęła mobilizująco na drużynę i ostatecznie Atom Trefl Sopot zdobył brązowy medal mistrzostw Polski. [nextpage]Analiza
Zespół mistrzyń Polski musiał przejść wiele zmian - odeszła liderka punktowa, Rachel Rourke. Nowy trener stanął więc przed zadaniem wprowadzenia zupełnie innego stylu gry. - Teraz my musimy ataki Rachel rozdzielić wśród wszystkich naszych zawodniczek. Musimy wykreować sobie wszelakie okazje sami. Tego musimy dokonać poprzez lepsze przyjęcie i obronę - mówił przed sezonem szkoleniowiec sopocianek. Gra Atomu Trefla była szybsza, bardziej urozmaicona, przyjemniejsza dla oka. Okazała się jednakże nieskuteczna. Złożyło się na to kilka czynników.
[ad=rectangle]
Zawiodły nowe zawodniczki, które miały być dużym wzmocnieniem, a okazały się być jedynie tłem stojącym w kwadracie dla rezerwowych. Zabrakło w szeregach drużyny liderki, która wzięłaby na siebie odpowiedzialność za ważne punkty, zmobilizowałaby swoje koleżanki. Taką rolę próbowała pełnić Charlotte Leys, jednakże forma Belgijki nie zawsze pozwalała na takie działania. Zawodem dla sopockich kibiców była także postawa Serbki Molnar, której zmiany i fragmentaryczne wejścia nie przynosiły ekipie oczekiwanych korzyści. Wyraźnie w sopockim zespole nie trafiono z transferami. Nie znaleziono silnej zawodniczki na pozycję atakującej, która byłaby wsparciem dla Anny Podolec. Młoda Holenderka takiej roli nie spełniała. Trener musiał więc rotować składem, co także nie przynosiło oczekiwanych efektów.
Mniejszym problemem dla sopocianek wydawała się być natomiast przeprowadzka do innej hali w trakcie sezonu. Atomówki dobrze grały w hali 100-lecia i treningi w różnych obiektach zdawały się nie mieć wpływu na dyspozycję sopocianek.
Dziwną sytuacją było pożegnanie się trenera Buijsa po półfinałowych meczach z Impelem Wrocław. Tymczasowym szkoleniowcem został dotychczasowy drugi trener, Tomasz Wasilkowski. - Dowiedziałyśmy się o tym w sobotę po meczach we Wrocławiu. Miałyśmy mieć normalne zajęcia z wideo, ale powiedziano nam, jak przedstawia się sytuacja. Trener przyszedł i przedstawił nam sytuację i co się teraz stanie. Oczywiście byłyśmy bardzo rozczarowane takim obrotem spraw, bo przecież to tylko 2 tygodnie więcej. To było coś bardzo nieoczekiwanego, czego nie mogłyśmy się spodziewać, ale sztab zrobił wszystko najlepiej jak potrafił, żebyśmy były dobrze przygotowane do pojedynków o brąz - komentowała zajście belgijska przyjmująca Atomu Trefla. Paradoksalnie sytuacja ta wpłynęła mobilizująco na zawodniczki mistrzyń Polski, które ostatecznie zdobyły brązowy medal rozgrywek.
Niewątpliwie jednak system gry Holendra nie sprawdził się - zarzucano mu pasywność oraz brak emocjonalnego zaangażowania w trakcie meczu. Z drugiej strony trzeba zrozumieć, iż właśnie taki styl Buijs preferuje.
Z pewnością władze klubu z Sopotu wyciągną wnioski i w przyszłym sezonie Atom Trefl Sopot zaprezentuje się z zupełnie innej strony.
Ważne słowa
Bardzo znaczącymi słowami była wypowiedź prezesa sopockiej ekipy po odejściu Buijsa. Bronił on decyzji szkoleniowca o odejściu z klubu. - Odczytałem decyzję trenera jako wzięcie odpowiedzialności za to, co się dzieje w klubie. Na początku sezonu mieliśmy spotkanie z całą drużyną i sztabem szkoleniowym, na którym powiedziałem, że tym, czego oczekuję przez cały sezon jest przede wszystkim lojalność wobec klubu i dbanie o jego interes. W związku z tym, jeżeli trener Buijs doszedł do wniosku, że jego możliwości oddziaływania na zespół i zapewnienie komfortu pracy w tej ostatniej fazie nie są takie jak by chciał, to uważam jego decyzję za wyraz odpowiedzialności. Nie była to dezercja, jak niektórzy sugerowali. Ja uznałem to za próbę pomocy drużynie - powiedział prezes sopockiego klubu, Roman Szczepan Kniter o odejściu trenera w trakcie rozgrywania fazy play-off. Można powiedzieć więc, iż klub rozstał się z Buijsem w zgodzie. Pozwoliła ona na zachowanie spokoju i niewywołanie burzy przed końcem sezonu.
Co więcej, przed rywalizacją i meczami o brąz nie było wiadomo, jak do tych spotkań podejdą sopockie siatkarki. Szybko jednakże prawdziwe okazały się zapowiedzi Charlotte Leys o stuprocentowym zaangażowaniu w walce o trzecie miejsce. - To jest teraz nasz cel i z pewnością warto o niego walczyć - mówiła belgijska przyjmująca, która dodała, iż nie jest jeszcze pewna czy pozostanie w zespole z Sopotu.
Co dalej?
Jak na razie klub nie potwierdza żadnych transferowych informacji. Nie wiadomo jeszcze kto zostanie szkoleniowcem. - Tomasz Wasilkowski jest jednym z kandydatów. Są również inni brani pod uwagę, zarówno z Polski jak i zagranicy. Jest jeszcze za wcześnie, żeby wskazać faworyta. Dopóki nie są podpisane kontrakty nie można o niczym mówić - komentuje sytuację w klubie prezes sopockiej ekipy.
Jedyne co wiadomo, to to, że w składzie pojawią się zagraniczne zawodniczki - klub szuka potencjalnych zawodniczek we Włoszech, Turcji i na Bałkanach.
Mówi się także o transferze Agaty Durajczyk do sopockiego zespołu, jednakże informacje te nie są potwierdzane przez klub.
Garść statystyk
Najwięcej rozegranych setów:
Mariola Zenik (100)
Najwięcej zdobytych punktów: Anna Podolec (322)
Najwięcej asów serwisowych: Charlotte Leys (33)
Najwięcej punktów zdobytych blokiem: Zuzanna Efimienko (99)
Najlepsze przyjęcie: Mariola Zenik i Charlotte Leys (35%)
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!