Polacy przerwali w piątkowy wieczór znakomitą passę reprezentacji Włoch, która po raz pierwszy w tegorocznej Lidze Światowej musiała przełknąć gorycz porażki. Mimo, że Włosi przysłali do naszego kraju "drugi garnitur", biało-czerwoni musieli się sporo napocić, aby uzyskać drugie zwycięstwo w obecnej edycji Ligi Światowej. - Spodziewaliśmy się, że rywale postawią trudne warunki, bo nie mają nic do stracenia. Wszyscy dookoła mówili, że przyjeżdżają drugim składem i na pewno gra się łatwiej, gdy nie ma się żadnej presji. Mogli po prostu zagrać dobre spotkanie, ale my też mieliśmy swoje okazje i niefortunne podbicie piłki nogą po ataku Andrzeja Wrony sprawiło, że ten mecz ułożył się inaczej. Gdyby to się nie stało, to prowadzilibyśmy 2:0 i na pewno grałoby się nam wtedy łatwiej. Tymczasem wkradła się nerwowość i niepotrzebne akcje, których musimy się wystrzegać, by grać lepiej - podkreśla w rozmowie ze SportoweFakty.pl, środkowy naszej reprezentacji, Karol Kłos.
[ad=rectangle]
Piątkowe spotkanie, choć wyczerpujące dla zawodników dało niezwykle bogaty materiał do analizy dla sztabu szkoleniowego naszej reprezentacji. Oprócz Rafała Buszka na parkiecie zaprezentowali się bowiem wszyscy zawodnicy, jakich miał do dyspozycji Stephane Antiga. - Naprawdę super mecz, ja tu już ledwo stoję (śmiech). Oczywiście, im więcej setów się zagra, tym teoretycznie lepiej, ale też trzeba zachować siły, bo praktycznie za jeden dzień gramy kolejne spotkanie. Tam też trzeba dać z siebie wszystko - przypomina środkowy PGE Skry Bełchatów.
Dzięki piątkowemu zwycięstwu nasi siatkarze zrobili kolejny krok w kierunku awansu do Final Six Ligi Światowej. Bezkonkurencyjni w naszej grupie są co prawda Włosi, ale Azzurri z urzędu mają zagwarantowane miejsce w finałowym turnieju, którego będą organizatorem. O jedno premiowane awansem miejscem nasi siatkarze walczą zatem z Brazylią i Iranem, który wyrasta na bardzo wymagającego rywala. - Cały czas walczymy o to. Myślę, że to jest nasz mały cel po drodze, który chcielibyśmy osiągnąć. Później po prostu nie mamy nic do stracenia i gramy na maksimum swoich możliwości, najlepiej jak to tylko możliwe - podkreśla Kłos.
W Spodku po raz pierwszy w tegorocznej edycji "Światówki" z Orzełkiem na piersi wystąpili Michał Winiarski, Bartosz Kurek oraz Mariusz Wlazły, którzy przez ostatnie kilka dni odpoczywali i ładowali akumulatory. Kłos zaznacza, jak wielką rolę w kadrze odgrywa wspomniana trójka. - Michał trzymał przyjęcie i bardzo dobrze radził sobie w tym elemencie. Trener później zdecydował się na zmianę i wszedł Bartek, który bardzo nam pomógł. Zdobywał ważne punkty i zawsze będzie filarem reprezentacji. To są na pewno ogromne wzmocnienia, ale chłopaki potrzebują po tej przerwie trochę więcej czasu, żeby przede wszystkim się zgrać, by w grze było mniej nerwowości. Każdy musi znać swoje miejsce na boisku, by nie było nieporozumień - tłumaczy środkowy naszej reprezentacji.
Kłos miał okazję zagrać we wszystkich dotąd rozegranych spotkaniach Ligi Światowej, w tym w Brazylii i Włoszech, gdzie nasza reprezentacja zagrała w eksperymentalnym składzie bez Winiarskiego, Kurka i Wlazłego. Na tle światowych potentatów biało-czerwoni wypadli bardzo korzystnie, czego efektem jest jedna wygrana nad Canarinhos, którzy póki co zawodzą na całej linii. - Grało nam się dobrze. Nie mieliśmy tam nic do stracenia i nie spuszczaliśmy głów, tylko walczyliśmy o każdą piłkę. Cieszyliśmy się grą i to było widać. Myślę, że kibice, którzy oglądali te spotkania w Polsce to doskonale dostrzegli i czuli, bo takie głosy do nas dochodziły. Nic tylko się cieszyć, że ten "drugi garnitur" dostał swoją szansę i próbował grać, jak najlepiej. Fajnie, że udało się wygrać z Brazylią. Szkoda jedynie meczów z Włochami, bo mogliśmy wyrwać jakiś punkt - przekonuje Karol Kłos.
Podopieczni Stephana Antigi nie mogą liczyć na odpoczynek. Karuzela Ligi Światowej rozkręciła się na dobre i już w niedzielę w łódzkiej Atlas Arenie ponownie zmierzymy się z zespołem prowadzonym przez Mauro Berruto. Polaków znów czeka podróż. - Taki nasz żywot. Jeździmy po wszystkich miastach. Organizatorzy też nam nie pomagają, bo każdy mecz gramy w innym mieście. Do tego dochodzą przeloty i podróże. Człowiek też się tym męczy - puentuje Karol Kłos.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)