LE: Udany rewanż biało-czerowych - relacja z meczu Polska - Rumunia

Podopieczni Andrzeja Kowala, dzień po porażce 2:3, potrzebowali czterech setów, by pokonać zespół Danuta Pascu. Tym samym zanotowali drugie zwycięstwo w tegorocznej edycji Ligi Europejskiej.

Polacy niedzielne spotkanie rozpoczęli w takim samym składzie jak dzień wcześniej. Na dwie zmiany zdecydował się z kolei selekcjoner rywali. I to właśnie za sprawą zagrywki rezerwowego w sobotę Gabriela Cherbeleaty goście szybko odskoczyli biało-czerwonym na 7:3. Podopieczni Andrzeja Kowala niemal od razu wzięli się jednak za odrabianie strat, a kilka minut później po serii dwóch skutecznych bloków wyszli nawet na prowadzenie 10:8. Siatkarze z Rumunii kilkakrotnie wyrównywali wynik, by przy remisie 18:18 wreszcie przełamać rywali. W decydujących momentach Polacy zaczęli popełniać niewymuszone błędy, dzięki czemu goście bez większych problemów doprowadzili pierwszą partię do szczęśliwego dla nich zakończenia.

Andrzej Kowal po pierwszym secie miał swoim podopiecznym wiele do powiedzenia
Andrzej Kowal po pierwszym secie miał swoim podopiecznym wiele do powiedzenia

Wyrównana walka trwała również w kolejnej odsłonie. Wynik ponownie bardzo długo oscylował wokół remisu, choć odrobinę pewniej zdawali się prezentować goście, którzy nie byli jednak w stanie uciec Polakom na więcej niż dwa punkty (15:13). Biało-czerwoni na szczęście niedobory w ataku nadrabiali grą w obronie i blokiem, co w końcu zaowocowało wyjściem na prowadzenie 21:20. Po stronie przyjezdnych zaczęły pojawiać się w tym czasie błędy w ofensywie, które wydatnie pomogły zespołowi gospodarzy wyrównać stan meczu na 1:1. Kończący atak należał w tej partii do dobrze dysponowanego Sławomira Stolca. [ad=rectangle]

Podbudowani zwycięstwem reprezentanci Polski w kolejnej odsłonie poszli za ciosem i wreszcie byli wstanie przejąć kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie. Nieco oszołomieni zmasowaną ofensywą gospodarzy przyjezdni pozwolili biało-czerwonym wyjść na prowadzenie 12:4. Spora w tym zasługa atakującego Bartłomieja Bołądzia, który znalazł sposób na regularne przełamywanie rumuńskiego bloku. Po autowej zagrywce gości Polacy na drugą przerwę techniczną schodzili mając już dziesięć oczek przewagi. Od stanu 18:8 zespół Danuta Pascu wygrał trzy kolejne akcje, ale przerwa na żądanie Andrzeja Kowala wystarczyła, by jego podopieczni wrócili na właściwe tory i dowieźli wysokie prowadzenie do końca seta.

W partię numer cztery rozpędzeni Polacy weszli z impetem. Na pierwszej przerwie technicznej, poprzedzonej asem serwisowym Bołądzia, prowadzili już 8:3. Rumuni zupełnie nie potrafili się w tych okolicznościach odnaleźć. Problemy sprawiał im odbiór zagrywek biało-czerwonych. Utrudnione zadanie mieli w tej sytuacji zawodnicy odpowiedzialni za atak, co często prowadziło do niewymuszonych błędów. Gospodarze do końca grali już "swoje" i, choć ambitni goście zmniejszyli jeszcze na moment dystans do dwóch oczek, to właśnie reprezentanci Polski po zdobyciu dwudziestego piątego punktu (potężny atak bohatera spotkania Bartłomieja Bołądzia) mogli podnieść ręce w geście triumfu i rozpocząć na środku boiska taniec radości.

Polska - Rumunia 3:1 (22:25, 25:21, 25:16, 25:22)

Polska: Kędzierski, Dryja, Wachnik, Kaczyński, Bieniek, Stolc, Żurek (libero) oraz Filip, Bołądź.

Rumunia: Georgescu, Olteanu, Aciobanitei, Lica, Cherbeleata, Mihalcea, Maries (libero) oraz Bala, Bartha.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Komentarze (4)
avatar
stary kibic
29.06.2014
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
No i dobrze - szkoda, że nie widziałem..