Polaków stać na sukces na mundialu - rozmowa z Andreą Anastasim, trenerem Lotosu Trefla Gdańsk

Po kilku latach prowadzenia reprezentacji narodowych Hiszpanii, Włoch i Polski, Andrea Anastasi zdecydował się na kontynuowanie swojej przygody z siatkówką z Lotosem Treflem Gdańsk.

Anna Fijołek: Po roku przerwy od trenowania wraca pan do pracy. Pana wybór padł na Lotos Trefl Gdańsk. Jak się pan czuje w tym nadmorskim mieście, zadomowił się już pan tutaj?

Andrea Anastasi: Czuję się bardzo dobrze. Mam tu już kilka swoich ulubionych miejsc, a klub dba o to, żebym czuł się jak w domu. Niczego mi nie brakuje, a atmosfera, jaką tworzą mieszkańcy tego cudownego miasta, jest po prostu magiczna.
[ad=rectangle]
Jest pan teraz trenerem polskiego klubu, a jeszcze niedawno był pan szkoleniowcem polskiej drużyny narodowej. Fani siatkówki będą bacznie śledzili pańskie poczynania, czy czuje pan z tego powodu większą presję?

- Nie. Będę szczery, nigdy nie czuję dużej presji, która wiąże się z moją pracą. Nie pozwalam sobie na to. Jestem skupiony na zadaniu, jakie mam do wykonania i tylko to się dla mnie liczy. Kocham swoją pracę i staram się ją wykonywać najlepiej, jak potrafię. Zarówno w klubie, jak i w reprezentacji trzeba odpowiednio przygotować zespół do rozgrywek. Czeka nas osiem tygodni przygotowań i chociaż wydaje się, że to spory okres czasu, to minie on bardzo szybko. Wierzę jednak w to, że uda mi się wprowadzić do drużyny pewne typy zachowań na boisku, zagrań i swego rodzaju siatkarskich sztuczek potrzebnych do lepszej gry w defensywie.

Lotos Trefl to teraz niemalże nowy klub. Tylko kilku zawodników zostało z dawnego składu, co oznacza budowanie zespołu od postaw. Myśli pan, że uda się wam zbudować zgraną ekipę?

- Mam na to ogromną nadzieję. Specjalnie dokonywaliśmy razem z zarządem klubu takich decyzji personalnych, by sprowadzić do Gdańska graczy potrafiących grać zespołowo, ale jednocześnie umiejących w ważnych momentach spotkania ponieść ciężar gry na swoich barkach. Murphy Troy, Marco Falaschi, Wojciech Grzyb, Piotr Gacek to siatkarze, którzy zawsze są dobrymi duchami zespołu w jakim grają. Wspólnie powinno nam się udać zbudować prawdziwą drużynę, która będzie walczyła o każdą piłkę.

Jaki stawia pan sobie i drużynie cel do osiągnięcia w tym sezonie?

- Mam trzy takie rzeczy do jakich będę dążył. Pierwszą z nich jest stworzenie zgranego teamu, gotowego do poświęceń. W poprzednich sezonach z tego, co wiem, bywało różnie z gdańską drużyną w rozgrywkach Plus Ligi, ale wydaje mi się, że uda nam się to zmienić na lepsze. Kolejnym celem jest zachęcenie ludzi, nie tylko z Gdańska, ale również z innych miast, do tego, żeby zainteresowali się siatkówką i oczywiście, żeby pokochali zespół, który mam przyjemność prowadzić. Ostatnią rzeczą, jaką chcę tu osiągnąć, jest dojście z Lotosem Treflem do play-offów. Dzięki temu kibice mieliby okazję do częstszego pojawiania się na hali i dopingowania drużyny.

Miał pan okazję oglądać mecze Polaków w Lidze Światowej?

- Oczywiście! Starałem się oglądać każde spotkanie polskiej drużyny narodowej. Pomimo tego, że nie jestem już trenerem waszej reprezentacji, to w dalszym ciągu czuję się bardzo związany z tym zespołem.

Jak pan oceniłby występ polskich siatkarzy w tych prestiżowych rozgrywkach?

- W drużynie sporo się zmieniło. Jest kilku nowych graczy, między innymi Mateusz Mika, czy Rafał Buszek. Ci zawodnicy pokazali już, że potrafią wiele zdziałać na boisku. Jeśli chodzi o samą Ligę Światową, to uważam, że grupa w której znaleźli się Polacy była bardzo dziwna. Włosi, pomimo tego, że mieli zagwarantowany awans do finałów, od początku grali pierwszym składem. Dopiero później ci podstawowi siatkarze mieli przerwę od gry. Ekipa z Iranu zachwycała swoją postawą i przyjechała na mecze rewanżowe do Polski mając już pewne miejsce w Final Six. Wydaje mi się, że w takim czasie, jaki miał Stephane i patrząc na kłopoty zdrowotne niektórych graczy, biało-czerwoni zaprezentowali się bardzo dobrze. Żałuję, że nie udało się im pojechać do Florencji, bo z wielką przyjemnością śledziłbym ich poczynania w finałach.
 
W tym roku czekają nas mistrzostwa świata. Uważa pan, że Polskę stać na to, by stanąć na mundialowym podium?

Niedawno zakończył się brazylijski mundial, co nasuwa mi pewne spostrzeżenie. Brazylijczycy nie podołali presji, jaką nałożyli na nich kibice. Tak bardzo skupili się na wygraniu złota, że nie byli w stanie podołać kolejnym rywalom. Z tego powodu mam prośbę i przestrogę dla siatkarzy, by skupiali się tylko i wyłącznie na następnych meczach, a nie na oczekiwaniach fanów, bo może okazać się to zgubne. Wierzę w to, że polska reprezentacja jest w stanie osiągnąć sukces na mistrzostwach i z całego serca jej tego życzę.

W Gdańsku rozmawiała
Anna Fijołek
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Komentarze (2)
avatar
art87
17.07.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Anastazjusz jaki opalony po tych rocznych wakacjach :)
Ja to liczę, że ten zespół, z gwiazd mając tylko trenera, zamiesza w PlusLidze 
avatar
panda25
17.07.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Mądre słowa na koniec wywiadu. Presja na wynik w MŚ jest i będzie duża - nie tylko ze strony kibiców.
Włosi we wczorajszym meczu w F6 pokazali (choć to dopiero pierwszy mecz), że można to udźw
Czytaj całość