LŚ: Scenariusz zrealizowany zgodnie z planem - relacja z meczu USA - Australia

Amerykanie odnieśli pierwsze zwycięstwo w Final Six, wygrywając 3:1. Australijczycy długimi fragmentami podejmowali jednak rękawice z dużo wyżej notowanym rywalem.

W tym artykule dowiesz się o:

Skazywani na pożarcie Australijczycy już od pierwszych piłek pokazali, że nie zamierzają być chłopcami do bicia. Do pierwszej przerwy technicznej prowadzili z faworyzowanymi walkę punkt za punkt. Tuż po niej Jankesi odjechali na 10:7, dzięki dwóm kolejnym asom serwisowym Maxwella Holta. Radość Amerykanów trwała jednak bardzo krótko, ponieważ fenomenalną postawą w polu zagrywki i ataku odpowiedział Thomas Edgar. Trzy jego udane zagrania z rzędu oraz pomyłka Matthew Andersona sprawiły, że parę chwil później to siatkarze z Antypodów prowadzili już 13:11.

Przy tym wyniku, w poczynania australijskich graczy na moment wkradła się mała nerwowość, która jednak została bardzo szybko opanowana, nie znajdując wyraźnego odzwierciedlenia na tablicy świetlnej. Podopieczni Johna Sperawa trzykrotnie potrafili dogonić rywali, lecz czwartego ich natarcia powstrzymać już nie zdołali. Od stanu 20:20, na parkiecie w ofensywie błysnął duet środkowych Aidan Zingel - Nehemiah Mote, a dwoma pojedynczymi czapami na Taylorze Sanderze popisał się niezawodny Edgar (9 pkt w pierwszym secie). Kopciuszek ostatecznie zwyciężył w inauguracyjnej partii 25:22, oddając rywalom jedynie 2 "oczka" po błędach własnych.
[ad=rectangle]
Fala niosąca zespół Jona Uriarte we właściwym kierunku nie ustała od razu. Już w pierwszych fragmentach drugiej odsłony, o niemałym potencjale blokujących przeciwników nie raz przekonał się Anderson. Po kilku minutach Australia wygrywała już 8:5. Wystarczyła jednak chwilowa zadyszka jej lidera, Edgara, i od razu zrobił się remis 8:8. Nagłe odzyskanie inicjatywy wyraźnie dało wiatr w żagle reprezentantom Stanów Zjednoczonych, którzy za sprawą trzymającego solidny poziom Sandera osiągnęli trzypunktową przewagę - 12:9.

Faworyci wyciągnęli właściwe wnioski z poprzedniego seta, tym razem nie dając już rywalom kolejnych szans na powrót na właściwe tory. Najmocniejszą bronią Amerykanów był blok, a jego moc w krótkim czasie odczuło kilku Australijczyków, na czele z Edgarem i wprowadzonym później drugim atakującym Paulem Carrollem. Całą zabawę (25:18) w efektownym stylu, swoim trzecim asem serwisowym, zakończył Holt.

Początek trzeciego seta dał australijskim kibicom lekki powód do optymizmu, ponieważ dobrze wszedł w niego Edgar. Dzięki takiemu obrotowi spraw, Kangury prowadziły 6:4. Szybko się jednak okazało, że to nie ich bombardier będzie wiodącą postacią w tej partii. Został nią amerykański środkowy Holt, który właściwie w pojedynkę wypracował dla Jankesów bezpieczny zapas punktowy.

To właśnie po jego trzech asach serwisowych (numer 4, 5 i 6 w meczu), siatkarze z USA odzyskali kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami (11:7). Przewagę tą udało im się nawet powiększyć do stanu 14:8, z powodu przytrzymania blokiem Edgara oraz kolejnej wygrywającej zagrywki, tym razem w wykonaniu Micaha Christensona. Taka dominacja mocno uśpiła czujność amerykańskiej ekipy, z czego Australijczycy nie omieszkali skorzystać. Ambitna postawa zawodników Uriarte sprawiła, że mieli oni nawet w górze piłkę na 23:23. Najważniejszej szansy nie udało im się jednak wykorzystać. Szalę zwycięstwa na korzyść swojej drużyny przechylił ostatecznie Anderson (25:23).

Postraszeni w końcówce poprzedniej odsłony Amerykanie wzięli sobie do serca fakt, że do zakończenia meczu wystarcza im już zaledwie 25 zdobytych punktów. Od początku czwartego seta narzucili więc mocne tempo, które regulowali przede wszystkim świetnie spisujący się w całym spotkaniu Sander oraz para środkowych Holt - David Lee. Znakomita gra tego tercetu już na samym starcie ustawiła Jankesów w uprzywilejowanej pozycji (7:3).

Przed Australijczykami ponownie stanęło wyzwanie odrabiania strat. Tym razem poradzili z nim sobie bardzo słabo, żeby nie powiedzieć, że wcale. Gracze Sperawa pewnie kontrolowali przebieg zdarzeń do ostatniego gwizdka sędziego (25:18). Ekipę z Antypodów na koniec dobił jeszcze siódmym punktowym serwisem Holt.

Amerykanie zakończyli zmagania w grupie H z dorobkiem 3 punktów. Australię czekają jeszcze piątkowe zawody przeciwko gospodarzom trunieju finałowego, Włochom.

USA - Australia 3:1 (22:25, 25:18, 25:23, 25:19)

USA: Anderson (15), Rooney (7), Sander (21), Lee (10), Christenson (4), Holt (14), E. Shoji (libero).

Australia: Zingel (11), Sanderson (8), Edgar (20), White (7), Mote (8), Sukoczew (2), Perry (libero) oraz Douglas-Powell (2), Carroll, Dosanjh.

Tabela grupy H:

MiejsceDrużynaMeczeZ-PSetyPunkty
1. Włochy 1 1-0 3:0 3
2. USA 2 1-1 3:4 3
3. Australia 1 0-1 1:3 0

[b]
=>> Wszystko o Lidze Światowej 2014
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

[/b]

Komentarze (6)
avatar
panda25
17.07.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Mecz rzeczywiście na niskim poziomie. Australii determinacji wystarczyło na jeden set, w kolejnych wiało generalnie nudą, bo sporo błędów z obu stron.
W zasadzie czy to Australia czy USA, racze
Czytaj całość
xD.cogito
17.07.2014
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Coś to Amerykanie nie grają już tak dobrze jak w fazie grupowej.
Niech tylko jutro przypadkiem Australijczycy nie wzniosą się na wyżyny i nie pokonają Włochów za 3 pkt., bo jeszcze grupę wygra
Czytaj całość
avatar
nowa
17.07.2014
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Na szczęście plan wykonany, tylko przy... jak to ująć...średniawym meczu, po 1 secie bardzo słabo to wyglądało no ale jest zwycięstwo