Australia zaskoczyła siatkarski świat swoją grą podczas turnieju w Sydney, pokonując w zaciętym finale Francję 3:2. Zwycięstwo to dało podopiecznym Jona Uriarte bilet do Florencji. - Podczas turnieju finałowego w Australii zagraliśmy wzorowo. Wykorzystaliśmy w pełni potencjał jaki nasz zespół posiada. Mówiąc szczerze zagraliśmy dużo spokojniej i dojrzalej niż może sami się tego spodziewaliśmy - przyznał grający na co dzień w szwedzkim Linkoping, Samuel Walker.
[ad=rectangle]
Turniej we Florencji siatkarze z Australii rozpoczęli od zwycięstwa w pierwszym secie przeciwko USA. Z każdą kolejną odsłoną doświadczenie mistrzów olimpijskich z Pekinu brało jednak górę. - To był tak naprawdę niezły mecz - przyznał Walker. - Mimo, że przegraliśmy, momentami postraszyliśmy Amerykanów. Mieliśmy swoje wzloty i upadki. Myślę, że gdybyśmy zagrali nieco równiej od początku do końca to oglądalibyśmy tie-break, a kto wie może i wysłalibyśmy rywali do domu.
Australia nie straciła jeszcze szansy na awans do finałowej trójki. Zadanie będzie jednak trudne. Zespół musi bowiem pokonać Włochów i to najlepiej 3:0. - Musimy przede wszystkim wyrównać naszą grę. Poukładać nieco grę w ataku. Przeciwko Amerykanom zagraliśmy nieźle w przyjęciu i będzie to bardzo ważny element w starciu z Włochami, którzy zagrywają naprawdę dobrze - dodał Walker.
W starciu przeciwko Italii będzie również trudno z tego względu, że będą ich dopingować kibice. Czy to ma jakieś znaczenie dla Australijczyków? - Byliśmy ostatnim zespołem typowanym do finałowej szóstki. Jesteśmy zgraną grupą przyjaciół, którzy kochają grać w siatkówkę. Ostatnio specjalizujemy się w niespodziankach, więc dlaczego nie mielibyśmy dołożyć kolejnej przeciwko Włochom? - zakończył australijski siatkarz.
Z Florencji dla SportoweFakty.pl
Anna Więcek
=>> Wszystko o Lidze Światowej 2014
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!