Zakontraktowanie Russella Holmesa to znakomita okazja, by przyjrzeć się bliżej kadrze, która w nowym sezonie walczyć będzie o kolejne laury w barwach aktualnego wicemistrza Polski. Rotacja, jaką co sezon dysponuje Andrzej Kowal, rokrocznie uchodzi za jedną z najsilniejszych, ale przede wszystkim zdecydowanie najrówniejszą w lidze. Teraz, patrząc po personaliach resoviaków, powinno być podobnie. Ostatni sezon pokazał jednak, że balans to jedno, ale bez liderów z prawdziwego zdarzenia o sukces może być piekielnie trudno. Sztab szkoleniowy, kompletując kadrę na kolejne rozgrywki, chyba nie do końca o tym pamiętał. [ad=rectangle]
Na najważniejszych pozycjach zachowany został bowiem status quo. Ten sam duet odpowiadał będzie za rozgrywanie piłek i ta sama para atakujących za jak najczęstsze zamienianie ich na punkt. Z uwagi na dłuższy sezon ligowy i problemy zdrowotne w końcówce poprzednich rozgrywek, kadra pod względem liczebnościowym poszerzona została o dwóch zawodników - libero i przyjmującego. Trudno jednak zmiany personalne w Asseco Resovii Rzeszów ocenić jednoznacznie pod względem jakościowym. Jedno, co wydaje się być niemal pewne, to fakt, że po sezonie część zawodników ze swojej pozycji w klubie, może być bardzo niezadowolona.
O ile jeszcze Michał Żurek, który wciąż uchodzi za utalentowanego, będącego na dorobku libero, może być szykowany do zastąpienia Krzysztofa Ignaczaka, za jeden, góra dwa sezony i godzić się na mniej występów, mając obietnicę pozostania we względnie niedalekiej przyszłości "pierwszym", w jednym ze zdecydowanie najlepszych polskich klubów, o tyle rywalizacja na innych pozycjach wcale nie musi być tak pokojowa.
Oczywiście najwięcej wątpliwości i znaków zapytani dotyczy środka i przyjęcia. Dołączenie do składu Holmesa, stawia w bardzo trudnej pozycji wracającego z wypożyczenia 22-letniego Dawida Dryję. Trudno bowiem, by miał on szanse wygryźć ze składu sprowadzonego właśnie Amerykanina (tak doświadczonego zawodnika nie ściąga się w ostatnim momencie do kadry, by stanowił zaledwie jej uzupełnienie). Rywalizacja z reprezentantami Polski: Piotrem Nowakowskim i Łukaszem Perłowskim też nie daje wielkich nadziei na grę w pierwszym składzie. Czyżby po dobrych sezonach w AZS-ie Politechnika Warszawska i Effectorze Kielce, Dryja zniechęcił do siebie Kowala w zaledwie kilka tygodni gry pod jego okiem w Lidze Europejskiej? Oczywiście niewykluczone, że młody środkowy ponownie zostanie wypożyczone. Jego cierpliwość wystawiona jednak będzie zapewne na ciężką próbę.
Kwintesencją bogactwa (rozrzutności?) Resovii jest niewątpliwie obsada przyjęcia. Pięciu zawodników klasy międzynarodowej to znakomite osiągnięcie, ale w takiej sytuacji nadmierny tłok wcale nie musi służyć zespołowi. Nowymi siatkarzami są: Marko Ivović i wracający z kolejnego wypożyczenia Rafał Buszek. Ten ostatni, który w zamyśle Kowala miał być pewnie żelaznym rezerwowym i polską alternatywą pod nieobecność kontuzjowanego Oliega Achrema, niespodziewanie błysnął w reprezentacji. Jeśli zdobędzie z kadrą medal, to nie tylko on, ale i wielu kibiców ewentualnego odesłania go do kwadratu dla rezerwowych opiekunowi Resovii może nie wybaczyć.
Jeśli jednak Buszek będzie postacią pierwszoplanową, to poważnie zdenerwować mogą się: Paul Lotman i/lub Nikołaj Penczew, którzy niemal cały miniony sezon stracili. Pokazali się jednak bardzo dobrze w fazie play-off, co rozbudziło nadzieję kibiców i działaczy. Jeśli następne miesiące pełnić będą role zmienników kolejny raz Kowalowi oszukać już się nie dadzą i odejdą z klubu, mimo że z wieloma medalami, to pewnie i ze sporym niesmakiem.
Jest jeszcze wspomniany już Ivović. Z nim problem jest taki, że choć w Paris Volley zbierał znakomite recenzje, gry w lidze francuskiej nie wypada przyrównywać do PlusLigi, o włoskiej Serie A czy rosyjskiej Superlidze już nie wspominając. Trzeba też pamiętać, że ostatnio wielkie transfery Resovii na przyjęciu, rokrocznie kończyły się klapą. Nie udał się pobyt w Rzeszowie Nikoli Kovacevicowi (mistrzowi Europy z 2011 roku) ani Petrowi Veresowi (wicemistrzowi Rosji z 2012 roku i najlepszemu przyjmującemu Final Four Ligi Mistrzów rok wcześniej). Obaj rekomendacje i tzw. papiery na grę mieli, a teraz nikt na Podkarpaciu pamiętać o nich nie chce.
Nie można pominąć również Achrema, który nie dość, że od dawna jest najrówniej grającym przyjmującym w zespole, to jeszcze wywiązuje się znakomicie z roli mentalnego lidera zespołu. Czy Resovia może pozwolić sobie na trzymanie takiego zawodnika jedynie w zanadrzu?
Oczywiście od dawna niezmiennym problemem aktualnych wicemistrzów Polski jest nadmiar obcokrajowców. W tym roku jest ich aż pięciu i każdy ma podstawy, by liczyć na grę w pierwszym składzie. Nie chodzi jednak tylko o ich potrzeby czy oczekiwania. Andrzej Kowal w takiej sytuacji przygotować musi dużo więcej wariantów rozgrywania akcji, ponieważ wprowadzenie jednego zawodnika z obcym paszportem, niemal na pewno wymuszać będzie zdjęcie innego, a w przypadku zmiany na rozegraniu czy w ataku zburzyć trzeba będzie układ na środku lub rozegraniu. W takiej sytuacji zamiast szlifować zgranie pierwszoplanowych duetów, na co pozwolić mogą sobie najwięksi rywale w kraju (w Europie zresztą też), Kowal czas na treningach rozdzielić musi na kilka kombinacji. Trudno w takich okolicznościach osiągnąć poziom zgrania pierwszego składu dający gwarancję regularności w długiej perspektywie.
I tu wracamy do poprzedniego sezonu. O ile na dystansie Resovia radziła sobie bardzo dobrze, w końcu wygrała sezon zasadniczy PlusLigi, o tyle w decydujących momentach wyrównany skład nie radził sobie z indywidualnościami, którymi dysponowali rywale. W lidze marzenia o złocie wybił rzeszowianom przede wszystkim trójkąt Nicolas Uriarte - Facundo Conte - Mariusz Wlazły. W Lidze Mistrzów i pucharze Polski większość roboty wykonał zestaw: Michał Masny - Michał Kubiak - Michał Łasko. Choć nie można umniejszać zasług pozostałych siatkarzy PGE Skry Bełchatów i Jastrzębskiego Węgla, to układ decydujący o końcowym sukcesie w obu tych klubach wyglądał podobnie.
Warto zwrócić uwagę, że choć zespół Miguela Falaski bez argentyńskiego rozgrywającego grał dużo słabiej, to jednak zgranie wypracowane w pozostałych meczach wystarczyło do tego, by brylować w decydującej fazie sezonu (takiego komfortu nie miał ani Fabian Drzyzga, ani Lukas Tichacek). Podobnie można wskazać na Wlazłego czy Łaskę, którzy nie grali naprawdę rzadko (ten drugi tylko podczas kontuzji, a pierwszy w początkowych fazach Pucharu CEV). Conte, to znowu przykład, że mając siatkarza wybitnego warto cierpliwie czekać na jego powrót i gdy tylko będzie to możliwe rozpocząć ogrywanie, nawet kosztem gorszych wyników w pierwszej części sezonu.
Kowal sprawia wrażenie człowieka, który nie chce ryzykować (jak zrobiła to chociażby Skra w przypadku argentyńskiego przyjmującego) i woli zabezpieczyć się na okoliczność kontuzji na każdej pozycji. Trudno mu się dziwić, po tym co spotykało zespół pod nieobecność Ignaczaka czy Achrema. Niewątpliwie szeroka kadra daje komfort jemu, ale czy zespołowi? Kibicom Resovii pozostaje mieć nadzieję, że ewentualna frustracja rezerwowych nie przełoży się na gorsze wyniki drużyny. W przeciwnym wypadku filozofia trenerska utytułowanego już szkoleniowca na koniec sezonu może zostać drugi raz z rzędu dość brutalnie zweryfikowana. Do trzech razy sztuka?
Marcin Olczyk