Włochy kandydatem do złota - rozmowa z Roberto Piazzą, trenerem Jastrzębskiego Węgla

Nowy szkoleniowiec brązowych medalistów Ligi Mistrzów uważa, że jego rodacy są murowanym faworytem do zajęcia pierwszego miejsca na zbliżającym się wielkimi krokami mundialu.

Michał Biegun: Jako trener miał już pan okazję odwiedzić nasz kraj, a czy poza względami zawodowymi znalazła się kiedyś okazja, aby zwiedzić Polskę?

Roberto Piazza: Oczywiście, miałem już to szczęście, że widziałem sporo polskich miast. Odwiedziłem Gdańsk, Sopot, Warszawę, Kraków, Katowice, a teraz Jastrzębie. Naprawdę zakochałem się w Polsce i jej mieszkańcach. Szczególnie dlatego, że widzę jak bardzo siatkówka jest ważna w tym kraju, w gazetach i telewizji. Dla mnie to przyjemność, że mogę tu zamieszkać i spróbować poznać polską mentalność.

Pański poprzedni zespół musiał wycofał się z rozgrywek. Czy naprawdę nie było szans, aby uratować ten zasłużony klub?

- W Cuneo była bardzo napięta sytuacja pomiędzy prezydentem, a całym regionem Piemontu. Przez wiele lat prezydent klubu był sam. W trudnym momencie, gdy zabrakło pieniędzy musiał podjąć decyzję, aby rozwiązać wszystkie siatkarskie drużyny. Nie tylko tę grającą w Serie A1, ale również drugi zespół. Wiem, że starają się, aby przystąpić do udziału w jednej z najniższych lig we Włoszech.

W pewnym momencie pojawiły się informacje, że Cuneo może przenieść się do Turynu. Czy faktycznie była taka szansa?

- Przenosiny do Turynu to były tylko plotki, nic więcej. Jeśli mam być szczery to słyszałem też, że Giba ma grać w Jastrzębiu.
[ad=rectangle]
Wielkimi krokami zbliżają się mistrzostwa świata, z pańskiego zespołu jedynie Denis Kaliberda nie będzie mógł uczestniczyć w przygotowaniach do PlusLigi. Czy na początku sezonu klubowego to może być wasza przewaga nad chociażby Resovią i Skrą?

- To bardzo możliwe, że na początku sezonu to będzie nasza przewaga nad pozostałymi czołowymi polskimi klubami. Uda się to zrealizować, jeśli dobrze przepracujemy okres przygotowawczy z dwunastką zawodników. Możemy bardzo szybko przystąpić to zająć czysto siatkarskich, gdyż na treningu mogą po dwóch stronach siatki grać dwie szóstki. Podczas mojej pięcioletniej pracy jako trener, każdy zawodnik robi jeden duży krok naprzód. Chcę to również zrobić w Jastrzębiu, jeśli siatkarze dadzą z siebie wszystko, to możemy bez problemu wygrać z każdym.

Jednym z pańskich podopiecznych będzie dobry znajomy z Treviso, Michał Łasko. Jak pan wspomina waszą współpracę z tamtego okresu?

- Miałem okazję pracować w Sisleyu jako asystent Daniele Bangoliego oraz Raula Lozano. Dobrze pamiętam te czasy, to było chyba jakieś dziesięć lat temu. Sporo wtedy rozmawiałem z Michałem na temat tego, kto będzie w przyszłości najlepszym atakującym na świecie, jakie powinien posiadać cechy. Michał to rocznik 1981, więc miał wtedy 23 lata. Powiedziałem mu wtedy, że być może Semen Połtawski będzie jednym z największych siatkarzy na świecie. Jednak siatkówka zaczęła się zmieniać. Dekadę temu atakujący musiał jedynie dobrze serwować i zbijać piłkę. Doszedłem do wniosku, że przy zmianie sposobu gry, również zawodnik na tej pozycji będzie musiał zacząć angażować się w blok oraz obronę. Wytłumaczyłem to Michałowi i teraz mogę powiedzieć, że jest jednym z najważniejszych zawodników na tej pozycji.

W takim razie włoski atakujący postanowił wyciągnąć wnioski z tamtej rozmowy.

- Tak, dziesięć lat temu Michał już skakał bardzo wysoko, potrafił mocno atakować i zagrywać, jednak poza tym brakowało mu właśnie gry blokiem i akacji w obronie. Oglądałem trochę jego meczów na wideo z ubiegłego sezonu. Widzę, że świetnie powstrzymuje akcje rywali na siatce, a nawet czasem udanie uczestniczy w grze defensywnej.

Jedną z nowych twarzy w zespole jest nieobecny z powodu gry w reprezentacji Niemiec Denis Kaliberda. Zna pan dobrze tego zawodnika z ostatnich dwóch sezonów włoskiej Serie A.

- We Włoszech Kaliberda występował w dwóch klubach, w Vibo Valentii oraz Piacenzy. To ważny zawodnik, jak możemy zobaczyć etatowo gra w reprezentacji Niemiec, zebrał doświadczenie w walce o mistrzostwo Włoch, w czasie której potrafił podejmować ryzyko w walce z najlepszymi ekipami. On doskonale wie jak wykorzystywać swój potencjał na boisku. Myślę, że Piacenza przegrała z Perugią głównie przez to, że Niemiec był w kluczowym meczu kontuzjowany. Teraz będzie częścią nowego zespołu, istotną częścią, jak każdy pozostały zawodnik. Kaliberda będzie takim samym ważnym przyjmującym jak Zibi Bartman i Gierczyński. Zawsze wolę rozmawiać o drużynie, a nie o poszczególnym zawodniku. Kocham mówić o zespole jako całości, bo ta grupa ludzi musi podążać w jednym obranym kierunku.

W momencie podpisywania kontraktu z Jastrzębskim Węglem skład był już niemalże skompletowany. Czy nie myślał pan o zakontraktowaniu dodatkowych graczy?

- To nie jest dla mnie ważne. Nawet nie zastanawiałem się, czy kogoś dokupywać, albo z kogoś rezygnować. Takie są warunki pracy, którą zobowiązałem się podjąć. Mam do swojej dyspozycji trzech niezłych przyjmujących, co może sprawić, że w zespole będzie odpowiednia konkurencja na tej pozycji. Również na środku mam podobną sytuację, gdzie o miejsce na boisku będzie rywalizowało kilku niezłych graczy. W zespołach, które prowadziłem na boisku zawsze grali ci, którzy najlepiej spisywali się na treningach. Ponieważ poprzez codzienne zajęcia można najbardziej podnosić swój poziom gry. Ja żyję siatkówką przez cały czas, nie ma chwili w ciągu dnia, kiedy myślę o czymś innym. Pierwszą rzeczą, którą mam w głowie po przebudzeniu jest siatkówka. Zaczynam pracę wcześnie rano, a kończę koło dziesiątej w nocy. Każdego dnia.

Już 30 sierpnia na Stadionie Narodowym odbędzie się mecz otwarcia mistrzostw świata. Kto jest pańskim faworytem do zwycięstwa w tej imprezie?

- Pięć drużyn ma największe szanse. Na pewno kandydatem numer jeden do złota są Włosi, następnie Rosja, Brazylia, USA oraz Polska. Moi rodacy są niezwykle zdeterminowani do poprawienia rezultatu sprzed czterech lat.

Nie przeraża pana ilość spotkań, które będą musieli rozegrać ci najlepsi?

- Oczywiście, że to dużo, ba, nawet za dużo. Jednak sezon w siatkówce jest tak skonstruowany, że zawodnicy rozgrywają w przeciągu roku olbrzymią ilość meczów, nie mając czasu na regenerację. Pamiętam, że kiedyś rozmawiałem na ten temat z Andreą Gianim. Powiedział mi, że w sezonie potrafił rozegrać 121 meczów, zarówno w klubie, jak i reprezentacji kraju.

Czy upatruje pan jakiś zespół, który może sprawić sensację i pomieszać szyki głównym faworytom?

- W każdym tego typu turnieju zdarzają się mniejsze lub większe niespodzianki. Na pewno Serbia może pokusić się pomieszanie szyków wymienionym przeze mnie zespołom. Nie sądzę, aby byli to Niemcy, a na pewno Francuzi. Bolączką tej ekipy może być pozycja atakującego, gdyż Antonin Rouzier to bardzo specyficzny typ zawodnika. Ma naprawdę wysokie umiejętności, jednak po jednym dobrym meczu, w następnym potrafi być kompletnie bezużyteczny. Miałem z nim ten problem w Cuneo, a naocznie mogli się o tym przekonać kibice ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.

W 2008 roku Amerykanie po wygranej w Lidze Światowej pojechali do Pekinu i zdobyli olimpijskie złoto. Czy po triumfie we Florencji są w stanie to powtórzyć w Polsce?

- Oni są dla mnie największym objawieniem w tym sezonie reprezentacyjnym. Wygrali Ligę Światową w każdym meczu grając bardzo dobrą siatkówkę. Z świetnej strony pokazał się Taylor Sander, który wreszcie mógł zagrać w kadrze, gdyż będąc na studiach nie możesz w niej występować. Z tego powodu pojawił się dopiero teraz i został MVP we Florencji. Widziałem wszystkie jego mecze i mamy do czynienia z naprawdę wielkim graczem. Co ciekawe, trzy lata temu Angelo Lorenzetti, obecny trener Modeny, opowiadał mi o Sanderze, gdyż wypatrzył go w czasie swojej podróży po amerykańskich uczelniach. Jednak jak czas pokazał przespali moment na zatrudnienie go i ten młody chłopak wylądował w Weronie.

W Jastrzębiu-Zdroju rozmawiał Michał Biegun

Źródło artykułu: