MKS Banimex Będzin nie wywalczył awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej na parkiecie, lecz otrzymał zaproszenie, z którego skorzystał. W klubie rozpoczęto przygotowania do historycznego sezonu w PlusLidze, które zwieńczone zostały debiutem w ekstraklasie - w dniu 4 października będzinianie podejmowali PGE Skrę Bełchatów.
[ad=rectangle]
- Dwa pierwsze sety wyglądały dosyć dobrze. Skra na pewno nie weszła w ten mecz tak, jakby chciała i pozwoliła nam trochę pograć. Cieszymy się, że nawiązaliśmy walkę w tych odsłonach i układała nam się w nich gra. Te dwa sety wyglądały fajnie. Szkoda, że w trzeciej partii mieliśmy przestój, a w czwartej nie udało się powalczyć - ocenił przebieg pojedynku Adrian Hunek.
Siatkarze beniaminka pokazali się z naprawdę dobrej strony podczas dwóch pierwszych odsłon starcia, z których jedną zakończyli zwycięstwem, lecz potem utracili skuteczność. - W trzecim secie Skra zaczęła grać dużo mocniej, robiła dużo mniej błędów i to było kluczem do wygrania tego seta - wyjaśnił środkowy.
Dotychczas MKS swoje mecze rozgrywał w Będzinie-Łagiszy w szkolnej hali, lecz ze względu na występy w PlusLidzie musiał zmienić obiekt na spełniający wymagania ligi. I tak obecny sezon będzinianie rozgrywają w Sosnowcu-Pogoni, w hali przy ulicy Żeromskiego. Popularny "Żerom" kilka lat temu gościł już siatkarską ekstraklasę, swoje mecze grał w nim bowiem Płomień Sosnowiec.
Jak podopieczni Damiana Dacewicza czują się po przeprowadzce z Łagiszy do sosnowieckiego obiektu? - Gramy u siebie, trenujemy w tej hali od początku sezonu. Kibice przyszli w dużej liczbie na pojedynek ze Skrą i nas dopingowali. Jest hałas i czujemy się tak, jak u siebie. Nie jest to Będzin, ale Sosnowiec i myślę, że fani wiedzą komu kibicują - powiedział Hunek.