Ktoś usiłuje oczernić mnie, komisję i PZPS - rozmowa z prezesem Skry Bełchatów Konradem Piechockim

Cztery dni pozostały do oficjalnego zakończenia konkursu na trenera polskiej kadry narodowej. Emocje sięgają zenitu, niektórych poniosły nawet za bardzo i już zdążyli ogłosić nazwisko nowego selekcjonera. Czemu i komu służy burza medialna, która niedawno przetoczyła się przez nasz kraj? Odpowiedzi spróbowaliśmy poszukać u jednego z członków komisji opiniującej kandydatów, Konrada Piechockiego.

Ilona Kobus: Czy pana zdaniem skład Komisji do Wyboru Trenera Reprezentacji gwarantuje obiektywizm?

Konrad Piechocki: W moim przeświadczeniu komisja została skompletowana w sposób jak najbardziej kompetentny i gwarantuje rzetelną analizę wartości kandydatów i ich ofert. Każdy jednak ma prawo mieć swoje zdanie. Posiłkując się opinią jednej czy dwóch osób, nie powinno budować się ogólnej oceny składu komisji i poszczególnych jej członków. Kto ma być kompetentny i wchodzić w jej skład, jak nie ludzie, którzy od kilkunastu lat pracują w siatkówce, mają do czynienia ze szkoleniem, organizacją, negocjowaniem kontraktów i podpisywaniem umów?

Pana obecność budzi jednak sporo kontrowersji.

- To nie prezes Skry Bełchatów będzie wybierał trenera reprezentacji Polski. Będę jednym z sześciu opiniujących. Powtarzam - opiniujących, a nie wybierających szkoleniowca. Byłoby wskazane, żeby osoby, które próbują oczerniać mnie, czy komisję za pośrednictwem mediów, najpierw zorientowały się, że to nie komisja wybiera selekcjonera kadry narodowej. Ostateczna decyzja należy do zarządu Polskiego Związku Piłki Siatkowej, a on jest 23 - osobowy.

Oliwy do ognia dolały też informacje o tym, że konkurs jest ustawiony, a Daniel Castellani kandydatem "tanim i uległym”.

- Nie mogę zabronić dziennikarzom pisania i nie jestem w stanie wpłynąć na ich etykę i moralność. Myślę jednak, że powinni poważnie się zastanowić nad tym, ile ewentualnych szkód mogą uczynić przekazując nieprawdziwe informacje. Mogę tylko ubolewać, że dla niektórych ludzi nie istnieją żadne autorytety, nie mają zaufania do innych i wszędzie węszą sensację. Może powinni się zastanowić, czy za bardzo nie oderwali się od rzeczywistości? No chyba, że celowo kreują zły wizerunek federacji.

Skąd taka nagonka na trenera Skry?

- Nie wiem co powiedzieć - ręce mi opadają. Mogę tylko zaapelować, abyśmy uszanowali Daniela Castellaniego za wyniki, które osiągnął zanim trafił do Polski i te na naszym, rodzimym gruncie. Ten człowiek bardzo długo i bardzo ciężko pracował na swój wizerunek i bardzo proszę, nie defraudujmy jego dorobku krzywdzącymi opiniami, na które sobie nie zasłużył. Chcielibyśmy się teraz skupić wyłącznie na tym, co dzieje się w klubie, bo też mamy swoje problemy.

Czy może pan swoim autorytetem zaświadczyć, że konkurs będzie uczciwie przeprowadzony?

- Opinie, które pojawiły się w prasie są wysoce niemoralne, krzywdzące dla komisji i naprawdę trudno mi powiedzieć, co osoby rozsiewające tego typu treści zamierzały osiągnąć. Tym bardziej, że cały szum medialny rozpoczął się zanim jeszcze Daniel Castellani, czy którykolwiek inny trener zdecydował, że wystąpi w konkursie. Stawianie sprawy w ten sposób, jak zrobiły to niektóre media, jest brakiem szacunku do wszystkich tych kandydatów, którzy będą chcieli złożyć swoje prace. Napisanie projektu to nie jest kwestia jednej strony w Wordzie, ale kilku tygodni rzetelnej analizy i opracowania koncepcji współpracy z reprezentacją Polski pod kątem najbliższego czterolecia. Zachowajmy więc w tej sytuacji powagę i nie karmmy się wzajemnie wymyślonymi historyjkami, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Jeżeli moja osoba dotąd nie budziła emocji i gwarantowała uczciwość, a prezydium PZPS zaufało mi i poprosiło o udział w pracach komisji, to bardzo proszę, żeby również inni to uszanowali i zamiast rozsiewać sensacje, poczekali do rozwiązania konkursu. Ich oceny podważające profesjonalizm komisji są niesprawiedliwe również w stosunku do mnie, bo jestem jednym z sześciu jej członków. Nigdy w swoim życiu nie kierowałem się protekcją czy kumoterstwem i mogę zaręczyć, że konkurs będzie przeprowadzony uczciwie.

- Media, które wywołały burzę wokół konkursu nie tylko próbują niewłaściwie budować opinię publiczną, ale również decydować za komisję, kto powinien lub nie powinien zostać szkoleniowcem kadry. Co gorsza, nie mając do tego najmniejszych podstaw.

Czy zatem PZPS odniesie się jakoś do tych rewelacji prasowych?

- Nie rozmawialiśmy na ten temat. Nie ma do czego się odnosić.

A rozmawialiście o kandydaturze Wiktora Sidielnikowa i protekcji generała Patruszewa?

- W Bełchatowie odbyło się dwudniowe posiedzenie zarządu PZPS, podczas którego jeden z członków spytał prezesa wprost, czy jest coś na rzeczy. Prezes stwierdził, że jest to zwykła "kaczka dziennikarska”. Żaden list protekcyjny do federacji nie dotarł.

Zapewne poruszono też kwestię ewentualnego łączenia pracy w klubie i na stanowisku selekcjonera kadry?

- Uszanujmy zasady konkursu. Poczekajmy kto się zgłosi. To jest pytanie kolejnego etapu, do którego zostaną zakwalifikowani trzej kandydaci. I mogę zapewnić, że wszyscy trzej będą podlegać takim samym prawom i regułom. Również ja, jako prezes Skry nie rozmawiałem dotąd z Danielem Castellanim o tym co by było, gdyby został trenerem kadry. Zostałem jedynie przez niego poinformowany, że napisze pracę.

Ale popiera pan jego kandydaturę?

- Na pytanie, czy Skra Bełchatów nie będzie stawiała Danielowi Castellaniemu przeszkód i pozwoli mu wystartować w konkursie, odpowiedziałem, że nasz trener dostanie wolną rękę. Czy to jest tożsame z opinią, że popieram kandydaturę Castellaniego? Jeżeli człowiek czuje wewnętrzną potrzebę jakiejś zmiany, nowych wyzwań, to ja nie jestem osobą, która blokuje takie inicjatywy. Z niewolnika nie masz pracownika - to moja zasada. Jakbym jednak nie postąpił, to ktoś szuka dziury w całym. Kiedy Skra przegrała dwa mecze pod rząd i zaczęto mówić o kryzysie, to spotkałem się z opinią, że odejście Daniela byłoby nam na rękę, bo nie musielibyśmy wypłacać mu odszkodowania za rozwiązanie kontraktu. To jest bezczelność. Mam ogromny szacunek do Daniela Castellaniego, z którym zdobyliśmy dwa złote medale w lidze. Gdyby się tak zdarzyło, że zostałby on trenerem kadry, to tak naprawdę Skra miałaby spory problem.

Co jeśli nie zgłosi się żaden kandydat?

- Jeżeli żaden kandydat nie złożyłby pracy, w co osobiście nie wierzę, wtedy podjęlibyśmy rozmowy i negocjacje ze szkoleniowcem, którego zarząd PZPS uznałby za odpowiedniego kandydata.

Źródło artykułu: