Joanna Staniucha-Szczurek: Mecz z PGE Atomem mógł wyglądać zupełnie inaczej
Trzydzieste w historii spotkanie pomiędzy PGE Atomem Treflem Sopot a Tauronem Banimexem MKS Dąbrowa Górnicza zdaniem przyjmującej MKS-u, Joanny Staniuchy-Szczurek, mogło mieć zupełnie inny przebieg.
- Odniosłam wrażenie, że obie drużyny miały w tym meczu problemy z przyjęciem. Co chwilę albo u nas albo w zespole z Sopotu coś niedobrego się z nim działo. Obecnie zagrywka bardzo poszła do przodu, ustawia mecz. Potwierdza się powiedzenie, że "kto zagrywa, ten wygrywa" -
powiedziała przyjmująca zespołu z Dąbrowy Górniczej.Podczas niedzielnego spotkania w Hali 100-lecia Sopotu oba zespoły wprawdzie zdobywały wiele punktów po zagrywce, ale bywały też momenty, gdy z obu stron siatki serwisy regularnie leciały w boisko lub aut.
- Zepsute zagrywki to moim zdaniem efekt taktyki. Trzeba podejmować ryzyko, a jak wiadomo, ono czasem się opłaca, a czasem nie. Z takimi drużynami jak Atom tylko mocna i odrzucająca zagrywka jest kluczem do sukcesu. Takie było nasze założenie na to spotkanie. Pamiętajmy jednak, że przed nami jest jeszcze druga runda. U siebie postaramy się wziąć rewanż na sopociankach - zapowiedziała zawodniczka Tauronu Banimexu MKS Dąbrowa Górnicza.
Staniucha-Szczurek mimo trzeciej z rzędu porażki w tym sezonie jest optymistką przed kolejnymi meczami.
- Cieszę się, że nasza gra wyglądała troszeczkę lepiej niż w poprzednim spotkaniu z Impelem we Wrocławiu. Może to będzie jakiś dobry prognostyk przed następnymi meczami i zaczniemy je w końcu wygrywać. Na pewno nie będzie łatwo, bo zaczynają się już także europejskie puchary. Już we wtorek wylatujemy do Rumunii, a w sobotę podejmujemy Developres SkyRes Rzeszów, który jest zespołem nieobliczalnym i na pewno ciężko będzie się z nim grało - mówiła.
Czy dąbrowiankom wystarczy sił, aby pogodzić występy w Orlen Lidze z grą w Pucharze CEV?Joanna Staniucha-Szczurek była jednym z jaśniejszych punktów w swoim zespole w spotkaniu w Sopocie. Zdobyła 13 punktów, ale czyniła to przede wszystkim w momentach, gdy jej koleżanki miały problem ze skończeniem ataku. Jednak od samooceny swojego występu sprytnie uciekła.
- Ja już przez kilka dobrych lat zostawiłam sporo zdrowia na parkiecie. Na pewno moją rolą jest wchodzenie na boisko w kryzysowych momentach i pomaganie zespołowi jak tylko mogę najlepiej. Oczywiście czasami się uda, a czasem nie, ale staram się wnieść trochę spokoju i doświadczenia - powiedziała na zakończenie siatkarka z Dąbrowy Górniczej.