W dwóch partiach - pierwszej i czwartej - wicemistrzowie Polski mieli olbrzymie problemy z Cerrad Czarnymi. Obie te odsłony zakończyły się bowiem dopiero po grze na przewagi, co ciekawe, takim samym rezultatem - 26:28. Choć wydawało się, że w premierowej części przyjezdni kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń - mieli bowiem 3 punkty przewagi - to w samej końcówce radomianie zniwelowali straty.
[ad=rectangle]
- Według mnie powodem naszej słabszej postawy w pierwszym secie była duża liczba zepsutych zagrywek. Przez to daliśmy Czarnym wiele szans na wyrównanie, a potem zakończenie tej partii - podał przyczyny takiego przebiegu wydarzeń Russell Holmes. W najważniejszym fragmencie rzeszowianie skończyli jednak kluczowe akcje. - Na szczęście w odpowiednim momencie się skupiliśmy, wróciliśmy do gry i nie popełnialiśmy już tak dużej liczby błędów - zaznaczył.
Wybicie Asseco Resovii z rytmu znalazło swoje przełożenie w kolejnym secie, dość gładko przegranym przez podopiecznych Andrzeja Kowala (19:25-przyp. P.D.). - To jednak poskutkowało porażką w drugiej odsłonie. W kolejnych spotkaniach musimy zwrócić na to uwagę, musimy być skuteczniejsi przede wszystkim w kontratakach, bo podbiliśmy sporo piłek, ale nie skończyliśmy tak wielu akcji, ilu powinniśmy - podkreślił Amerykanin.
Srebrni medaliści ubiegłego sezonu PlusLigi są więc kolejnym, po Lotosie Treflu Gdańsk i PGE Skrze Bełchatów, zespołem z obecnej czołówki tabeli, któremu Czarni napsuli sporo krwi. - To bardzo dobra drużyna, z wieloma klasowymi zawodnikami, mająca fantastyczną publiczność - środkowy komplementował radomski klub. - Swoje zrobiła również specyficzna hala. Musieliśmy mocno się natrudzić, aby zdobyć komplet punktów. W niedzielę dużo pomogli nam zawodnicy rezerwowi, którzy zagrali na wysokim poziomie - zwrócił uwagę.
Na twarzy Holmesa, a także Paula Lotmana i wielu innych siatkarzy Resovii, można zauważyć wąsy. Związane jest to oczywiście z ogólnoświatową akcją "Movember", mającą na celu podniesienie świadomości społecznej na temat raka prostaty oraz innych rodzajów nowotworów. - Ja i Paul kontynuujemy tę tradycję już od paru lat. Chcemy pokazać mentalne wsparcie chorym mężczyznom i zasygnalizować, żeby każdy z nas się badał - skomentował środkowy.
Amerykanin uważa, iż siatkarze mogą wykorzystać swoją popularność właśnie w tej akcji. - Bardzo ważne jest, aby ludzie widzieli, że osoby rozpoznawalne i publiczne, do których poniekąd zaliczam się także ja i pozostali gracze, chcą przekazać w ten sposób bardzo ważną informację. Pokazujemy to, aby każdy mężczyzna był odpowiedzialny za życie nie tylko swoje, ale również najbliższych, i o nie dbał - zakończył.