Środowe spotkanie w hali Azoty w najgorszym możliwym stylu rozpoczął atakujący Kay van Dijk, który już w pierwszych akcjach spotkania zanotował dwa niepowodzenia w ofensywie i ZAKSA od razu przegrywała 0:4. Holender zrehabilitował się nieco w polu zagrywki, a dodatkowo do gry włączył się Michał Ruciak. To sprawiło, że strata kędzierzynian szybko zmalała do jednego "oczka" (7:8), lecz prawie od razu zwiększył ją punktowym serwisem Mateusz Sacharewicz (7:10).
[ad=rectangle]
Gospodarze zanotowali korzystną serię, kiedy w polu zagrywki stanął Wojciech Kaźmierczak. "Kangur" parokrotnie postraszył rywali swoim floatem, wobec czego ci często musieli atakować z trudnych, sytuacyjnych piłek. Większość siatkarskich "farfocli" wędrowała do Aleksandra Śliwki, który nie zawsze potrafił sobie poradzić z niełatwym zadaniem. Po drugiej stronie siatki bardzo dobrze spisywali się natomiast Ruciak oraz Jurij Gladyr, dzięki czemu podopieczni Sebastiana Świderskiego odzyskali inicjatywę, wychodząc na prowadzenie 13:11.
W dalszej części pierwszej partii trwała wyrównana walka, która nie ustała aż do ostatniego gwizdka sędziego. Wszystko rozstrzygnęło się po dwudziestym punkcie, a napięcie lepiej wytrzymali goście. Bardzo ważnym blokiem na Ruciaku oraz asem popisał się Bartłomiej Lemański, zaś po stronie ZAKSY w kluczowych momentach, podobnie jak w całym secie, nie popisał się Dick Kooy. "Inżynierowie" wygrali inauguracyjną odsłonę 25:23.
Drugiego seta miejscowi rozpoczęli z jedną zmianą w porównaniu do wyjściowego ustawienia - Dominik Witczak zastąpił słabo spisującego się Van Dijka. Błyskawicznie okazało się, że ta roszada przyniosła doskonały efekt. Rezerwowy atakujący kędzierzynian solidnie uprzykrzał przeciwnikom życie swoim mocnym serwisem oraz kończył kolejne kontry. To głównie dzięki niemu ekipa z Opolszczyzny wygrywała na pierwszej przerwie technicznej 8:5.
W szeregach ekipy ze stolicy niewiele gorzej prezentował się jednak jego vis a vis Michał Filip. 20-latek trzymał ciężar gry swojej drużyny w ofensywie, a z czasem "odpalili" także pozostali jego koledzy. Doskonałą postawą w obronie wyróżnili się Maciej Olenderek i Śliwka, natomiast dwa kontrataki z rzędu po ich paradach wykończył Jakub Radomski. Po kolejnej w meczu pomyłce Kooya stołeczni prowadzili 12:11.
Gdy już w pobliżu ławki rezerwowych zjawił się Lucas Loh, holenderski przyjmujący nagle zaczął prezentować swój optymalny poziom. Dwa jego udane zbicia oraz punktowa zagrywka pozwoliły ZAKSIE na odzyskanie minimalnej inicjatywy (14:13).
Największym bohaterem drugiej partii okazał się jednak Ruciak. Drugi z lewoskrzydłowych zespołu z Kędzierzyna-Koźla pojawił się na zagrywce przy stanie 19:17 i posłał z niego cztery różnorodne piłki, z których odbiorem warszawianie mieli ogromne kłopoty. Kiedy gospodarze wyszli na 23:17, stało się jasne, że za chwilę wyrównają stan całego spotkania. Dokonali tego bez problemu, a kropkę nad "i" postawił solidnie grający Witczak (25:20).
Wysoka fala, na jakiej siatkarze Świderskiego wpłynęli do trzeciej partii poniosła ich aż do samego końca jej trwania. Już w początkowych jej fragmentach swoją klasę potwierdził Ruciaka, którego jednak szybko w pierwszoplanowej roli zastąpił Witczak. Bombardier ZAKSY zdobywał punkty na wiele różnych sposobów - mocnymi atakami, kiwkami oraz obiciami bloku, dzięki czemu był praktycznie nie do zatrzymania do blokujących rywali (11:5).
Przy stanie 12:5, szkoleniowiec gości Jakub Bednaruk zdecydował się na dokonanie aż potrójnej zmiany. Radomskiego, Lemańskiego i Piotra Lipińskiego zastąpili odpowiednio Dominik Depowski, Bartłomiej Mordyl oraz Krzysztof Bieńkowski. Owe zmiany nie zdały się jednak na wiele, wobec tego, co w polu zagrywki wyprawiał Kooy. Holender bezlitośnie bombardował bezradnych rywali, posyłając dwa asy, zaś Witczak ciągle z zimną krwią kończył licznie posyłane do niego piłki. Na drugiej przerwie technicznej ZAKSA wygrywała zatem aż 16:5 i ich triumf w secie był już od tego momentu niezagrożony (25:15).
Bardzo wysoka przegrana mocno podziałała na ambicję "Inżynierów". Drużyna AZS-u powróciła do wyjściowego ustawienia i zarazem do swojej lepszej gry. W największym stopniu odbudował się Filip, który stał się zdecydowanie podstawową opcją w ataku swojego zespołu. Młody atakujący toczył swojego rodzaju korespondencyjny pojedynek z Kooy'em, wbijającym kolejne "gwoździe" w boisko warszawian. Zażarta walka na parkiecie trwała, lecz w połowie czwartego seta to goście prowadzili 12:11.
Z czasem stało się jednak tak, że Lipiński sprowadził grę ofensywną swojego zespołu właściwie tylko do Filipa. A ten w końcu zaczął się mylić bądź nie kończyć piłek. W kędzierzyńskich szeregach Kooy'a po raz kolejny wsparł z kolei Witczak. I to właśnie odsiecz ze strony popularnego "Pinia" pozwoliła kędzierzynianom na odzyskanie inicjatywy (20:18). Po wielkich bólach, ostatecznie dowieźli oni tą dwupunktową przewagę do samego końca. Doskonałą końcówkę rozegrał Kooy, który swoimi trzema zbiciami przypieczętował kolejne trzy punkty zdobyte przez ZAKSĘ.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - AZS Politechnika Warszawska 3:1 (23:25, 25:20, 25:15, 25:23)
ZAKSA: Zagumny, Gladyr, Kooy, Van Dijk, Ruciak, Kaźmierczak, Zatorski (libero) oraz Abdel-Aziz, Witczak, Rejno, Loh
Politechnika: Radomski, Lipiński, Lemański, Filip, Śliwka, Sacharewicz, Olenderek (libero) oraz Strzeżek, Bieńkowski, Depowski, Mordyl
MVP: Ruciak (ZAKSA)
za mało dziś widoczni przyjmujący Śliwka i Radomski.
Ale serca do walki tym młodym chłopakom nie można odebrać.