AZS Częstochowa jechał do Lubina z przeczuciem, że hala RCS jest trudnym terenem i się nie pomylił. Ekipa częstochowian ugrała na wyjeździe tylko jednego seta i wróciła do domów z niczym. Po pierwszej, bardzo zaciętej odsłonie spotkania, w grze Akademików coś się zacięło.
[ad=rectangle]
Po pogromie w drugiej części meczu, wydawało się, że pojedynek zakończy się szybkim trzy do zera dla gospodarzy. AZS jednak powstał z kolan i po dobrej grze przedłużył swoje szanse na urwanie punktów. Na drużynę Gheorghe Cretu przegrany set zadziałał jak zimny prysznic i skutecznie pobudził do walki w czwartej odsłonie. Cuprum Lubin zbudowało sobie wysoką przewagę i nie oddało jej już do końca spotkania.
- Pierwszy set w zasadzie ustalił bieg tego spotkania. Graliśmy bardzo dobrze, punkt za punkt, ale w końcówce popełniliśmy dwa głupie błędy i przegraliśmy seta. Bardzo nam tego szkoda, bo później w naszych głowach chyba coś siadło - tłumaczył Mateusz Przybyła.
- Mimo to czuliśmy, że jeszcze możemy powalczyć o punkty. Nasze błędy niestety przechyliły szalę zwycięstwa na korzyść lubinian. Tak jak mówię, gdyby nie te błędy, moglibyśmy się cieszyć z jakiejś zdobyczy punktowej w tym spotkaniu - dodał środkowy częstochowskiego klubu.