Aktualny mistrz Polski w minioną sobotę prowadził już w Łodzi z miejscowymi siatkarkami 2:0 w setach. Swoją wyższość ostatecznie udowodnił jednak dopiero w tie-breaku. Ambitne gospodynie zdobyły tym samym tyleż cenny, co zaskakujący, punkt, zwłaszcza że kilka dni wcześniej Chemik Police rozbił w rozgrywkach Ligi Mistrzów piekielnie mocną Rabitę Baku. W korespondencyjnej rywalizacji targany problemami zespół Budowlanych okazał się więc lepszy niż naszpikowana gwiazdami drużyna Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty.
[ad=rectangle]
- Nie spodziewałam się tak trudnej przeprawy w Łodzi, ale oczywiście jest to wytłumaczalne. W dziesięć dni gramy czwarty mecz. Skoncentrowane byłyśmy bardziej na Lidze Mistrzów i trochę po tej wygranej z Rabitą Baku się zrelaksowałyśmy, bo napięcie było niesamowite. Najważniejsze, że po meczu z Budowlanymi mamy dwa punkty i to nas w jakiś sposób na pewno satysfakcjonuje - wyjaśniła w rozmowie z naszym serwisem Małgorzata Glinka-Mogentale.
Oczywiście prestiżowego spotkania w europejskich pucharach nie ma co porównywać z kolejną potyczką ligową, i to z zespołem z dolnej części tabeli. Co zrozumiałe, motywacja i znaczenie tych spotkań były dla policzanek zupełnie inne. - Tak jak mówiłam, po meczu z Rabitą trochę się rozluźniłyśmy. Była podróż, jeden dzień odnowy. Trudno po czymś takim wrócić do ligowego rytmu. Faktycznie chyba myślałyśmy, że będzie trochę łatwiej, ale taki jest sport. Dziewczyny zawalczyły, a były w wyjątkowej sytuacji. Zmiana trenera je zmobilizowała, więc musiałyśmy trochę mocniej popracować w tym piątym secie - zaznaczyła utytułowana zawodniczka.
Doświadczona przyjmująca w Atlas Arenie miała w ogóle nie zagrać. Dwa pierwsze sety przestała w kwadracie dla rezerwowych, przyglądając się z boku nieźle radzącym sobie koleżankom. Dopiero w kolejnej odsłonie, gdy coś w grze zespołu z Polic zaczęło szwankować, trener Giuseppe Cuccarini zdecydował się posłać do boju największą gwiazdę zespołu. - Miałam cały ten mecz rzeczywiście odpoczywać, ale generalnie gotowa do gry jestem cały czas - podkreśliła sama zainteresowana, dając do zrozumienia, że w jej przypadku o problemie przemęczenia nie ma obecnie mowy.
Po dwóch słabszych setach Chemik w tie-breaku udowodnił, że siatkarsko jest na innym poziomie niż rywalki. Faworytki rozpoczęły od serii 5:0, a chwilę po zmianie stron prowadziły już 9:2. - Co zadecydowało o naszym zwycięstwie? Jesteśmy po prostu lepszą drużyną. W tie-breaku już nie ma miejsca na żarty. Trzeba być mocno skoncentrowanym na grze. Dałyśmy radę się odbudować, bo wcześniej myślałyśmy chyba, że mecz sam się wygra. Ale jakoś mocno tego rezultatu nie przeżywamy - przyznała Glinka-Mogentale. - Z wyniku końcowego jesteśmy zadowolone, bo wiemy, że później ten jeden punkcik gdzieś nadrobimy. Dlatego panikować nie zamierzamy - dodała.