Lotos Trefl Gdańsk zaprezentował się w ostatniej kolejce z bardzo dobrej strony. Potrafił postawić się PGE Skrze i wywieźć z Bełchatowa cenny punkt. - Myślę, że generalnie możemy być zadowoleni. Wygraliśmy dwa sety, zdobyliśmy jeden punkt z bardzo mocną ekipą, mistrzem Polski, pretendentem do medali w tym roku - to na pewno cieszy. Sam przebieg piątej partii i to, że mogliśmy ją rozstrzygnąć na swoją korzyść, gdy mieliśmy piłkę meczową, pokazuje jak byliśmy blisko, więc jakiś niedosyt pozostaje. Nie udało się jednak zwyciężyć z wielką Skrą, więc ten punkt musi nam wystarczyć - wyjawił w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl Wojciech Grzyb.
[ad=rectangle]
Niedzielne spotkanie było niezwykle emocjonujące. Trzy z pięciu setów rozstrzygały się dopiero grą na przewagi. Dwie pierwsze partie padły łupem bełchatowian, głownie za sprawą mocnej zagrywki, która siała spustoszenie po stronie gdańszczan. Niezrażeni tym goście potrafili jednak wrócić do gry i doprowadzić do tie-breaka.
- Wydaje mi się, że który zespół nie stanąłby tego dnia przeciwko Skrze, czy jak byśmy wystawili trzech najlepszych przyjmujących, każdy miałby problemy z odbiorem tej zagrywki. Zresztą my mamy bardzo dobrych zawodników w odbiorze, co tylko uwidacznia, jak dobrze serwowali rywale. Różnorodnie, mocno, skróty - Marechal w pewnym momencie wyczyniał na zagrywce niesamowite rzeczy. Udało nam się jednak przetrwać to bombardowanie. Powoli zaczęliśmy "sprzedawać" swoją grę i stopniowo się rozkręcać. W trzecim secie udało nam się wyjść z ciężkiej sytuacji i praktycznie od jednej do drugiej akcji potrafiłyśmy doprowadzić do wyrównanej końcówki, a potem wygrać seta. Czwartą partię zagraliśmy na euforii, co ostatecznie pozwoliło nam wyrwać ten punkt - podsumował doświadczony środkowy.
Dobry występ w Bełchatowie był o tyle ważny, że do "jaskini lwa" ekipa z Trójmiasta przyjechała tuż po bolesnej porażce we własnej hali z Cuprum Lubin. Była to pierwsza przegrana gdańszczan w tym sezonie. Po takim ciosie nie wiadomo było, czego można spodziewać się po podopiecznych Andrei Anastasiego. - Nawet gdybyśmy wygrali z drużyną z Lubina, ze Skrą walczylibyśmy na maksa. Porażka z Cuprum nie była na pewno bezpośrednią przyczyną naszej dobrej gry w Bełchatowie - zaznaczył były reprezentant Polski.
Terminarz drużynie Lotosu Trefla raczej nie sprzyja. Najbliższymi rywalami ekipy z Pomorza będą bowiem pozostali medaliści PlusLigi z minionego sezonu: Asseco Resovia Rzeszów i Jastrzębski Węgiel. Czy Mateusza Mikę i spółkę stać na równie dobre występy w starciach z kolejnymi faworytami? - Do spotkań z Resovią i Jastrzębskim podejdziemy tak samo, jak do rywalizacji ze Skrą. Oba te zespoły to znakomite marki, świetne drużyny i równie ciężko będzie z nimi zdobyć punkt, jak w rywalizacji z bełchatowianami. Ale na pewno nie wyjdziemy na parkiet tylko po to, żeby mecz się odbył. Może uda się wykorzystać jakąś słabość przeciwnika. Mam nadzieję, że te się pojawią i będziemy w stanie sprawić kolejną niespodziankę - podkreślił Grzyb.
Sam jestem ciekaw, czy Mateusz coś Kowalowi udowodni. Od jakości przyjęcia będzie wszystko zależało - Mateusz i Gato będą gryźć parkiet.
No i Czytaj całość