W sobotnim spotkaniu pomiędzy Asseco Resovią Rzeszów najbardziej zacięta była pierwsza partia. W końcówce gospodarze prowadzili 24:23, jednak wtedy dobrze zafunkcjonował olsztyński blok i to akademicy wygrali tego seta 26:24. Pozostałe trzy odsłony spotkania przebiegały pod dyktando Resovii, która wygrywała odpowiednio do 15, 18 i 20. - W pierwszym secie mieliśmy troszkę więcej szczęścia sportowego i więcej konsekwencji, dlatego wygraliśmy. W kolejnych trzech partiach nie podlega dyskusji, kto rządził na boisku - przyznaje przyjmujący AZS Paweł Siezieniewski.
- Zagraliśmy bardzo słabo, ale dzisiaj się nam grało bardzo ciężko. Nie ukrywam jednak, że przez problemy, jakie mieliśmy w ciągu tygodnia, na przykład kontuzje, byliśmy trochę rozbici - dodaje siatkarz. I rzeczywiście, w sobotnim spotkaniu nie zagrał podstawowy atakujący akademików Grzegorz Szymański, który świetnie zaprezentował się przed tygodniem w wygranym przez drużynę z Warmii i Mazur meczu z Jastrzębskim Węglem i kto wie, jak potoczyłyby się losy potyczki z Resovią, gdyby siatkarz był zdolny do gry. - Nic nas jednak nie tłumaczy, zagraliśmy po prostu słabo. Głowa chciała, nie do końca nogi podołały - podkreśla Siezieniewski.
Chociaż wiadomo, że porażki nie są miłe, siatkarz nie robi z porażki z rzeszowską drużyną dużej tragedii. - To jest sport, dzisiaj Resovia była lepsza. Czujemy żal i niedosyt, bo nikt przecież nie lubi przegrywać, ale przed nami jeszcze dwa mecze w pierwszej rundzie PlusLigi (z ZAKSĄ i Delektą - przyp.red.), na których teraz musimy się skoncentrować, bo tam są ważne punkty do zdobycia - podkreśla Siezieniewski. - Postaramy się wyciągnąć z meczu z Resovią jak najlepsze wnioski i gramy dalej - kończy zawodnik.