Marta Kośmicka: Pomimo, iż byłyście faworytkami spotkania musiałyście się mocno napracować, aby zapisać trzy oczka do ligowej tabeli. Jak oceni pani ten mecz?
Izabela Bełcik: Trzy pierwsze sety były bardzo podobne. Albo Legionovia była na jeden, dwa punkty do przodu, albo my. Nie potrafiłyśmy utrzymać żadnej poważnej przewagi. W trzecim secie zabrakło jednej dobrze skończonej piłki, która zadecydowałaby o wygraniu meczu 3:0. Dziewczyny postawiły dobry blok, a my się na niego nadziałyśmy. Później przeciwniczki wyprowadzały już tylko skuteczne kontry.
[ad=rectangle]
Spodziewałyście się tak dobrej postawy przeciwniczek?
- Zawodniczki Legionovii ogólnie grają bardzo skuteczną i efektowną siatkówkę. Nawet jeśli nie zawsze są zwycięskie, to na parkiecie prezentują się poprawnie. Myślę, że w trzecim secie były bardzo zdeterminowane, aby po dobrej grze, tak po prostu nie przegrać bez zwycięstwa w żadnej z partii. Jednak w czwartej odsłonie to my powiedziałyśmy sobie, że od początku musimy grać skutecznie i wypracować jak największą przewagę, bo widać, że granie punkt za punkt jest niebezpieczne.
Jedenaście asów serwisowych świadczy o słabszym przyjęciu przeciwniczek, czy tak wysokim poziomie waszej zagrywki?
- Faktycznie dość dużo było w tym meczu asów serwisowych. Bardzo ładnie w pole zagrywki weszła Justyna Łukasik i zrobiła kilka punktów z rzędu. Te piłki, które wpadły w boisko drużyny przeciwnej, to nie jest żadne gapiostwo z ich strony. Czasami piłki zmieniają tor lotu, spadają znienacka w ostatnie metry boiska. Czasem naprawdę jest bardzo ciężko przyjąć. Wcale się temu nie dziwię. Po naszej stronie także występował ten problem, ale potrafiłyśmy sobie z nim poradzić. Wychodziłyśmy obronną ręką z tej sytuacji.
Na półmetku fazy zasadniczej jak ocenia pani postawę swojego zespołu?
- Jak na razie sezon oceniam pozytywnie. Aczkolwiek zdarzały się spotkania, gdzie niepotrzebnie przedłużałyśmy czas ich trwania. Mecz z Muszyną był oczywiście jednym wielkim niewypałem z naszej strony. To trzeba sobie powiedzieć szczerze. Czasem przychodzą takie dni, gdy totalnie nic się nie układa. To był właśnie taki nasz mecz. Ciężko się tłumaczyć, bo jesteśmy zawodniczkami, które niejeden kryzys już przeżyły w poprzednich sezonach. Mam nadzieję, że ten dołek też już jest za nami i więcej nie przytrafią się nam tak słabe zawody.
Przez wami inauguracja Pucharu CEV. Pozostałe drużyny mają już za sobą rozegrane mecze, a dla was będzie to dopiero początek rozgrywek. Czy ucieszył was walkower ze strony drużyny ukraińskiej?
- Nie miałyśmy takiego pędu od początku ligi, jaki mają dziewczyny, które już rozgrywają Europejskie Puchary, na przykład: Police czy Wrocław. Jeszcze bardziej widoczne jest to w męskiej lidze. Chłopacy rozgrywają spotkania PlusLigi jeszcze częściej niż my. Walkower drużyny ukraińskiej dał nam chwilę spokoju. Mogłyśmy się dograć, wypracować poszczególne zagrania. Mam nadzieję, że to nam pomogło i opłaci się w przyszłości.
Pierwszym przeciwnikiem w Pucharze będzie drużyna Gea Happel Amigos Zoersel. Pomimo, iż nie jest to znany zespół, zawsze trzeba być przygotowanym, iż belgijki podejdą do spotkania z pełną motywacją.
- Ostatnimi czasy Belgia, jako reprezentacja narodowa, robi różnicę w rozgrywkach europejskich. Jest to zespół, który ma znaczenie w Europie. Jednak jeszcze nie zastanawialiśmy się nad tą konkretną drużyną. Od poniedziałku na pewno będziemy się mocno skupiać nad przeciwnikiem. Chcemy poznać wszystkie zawodniczki, ich specyfikę gry i sposób rozgrywania meczów. Z pewnością wyjdziemy na boisko, żeby wygrać to spotkanie i nie zlekceważymy przeciwnika.
Czy będziecie ze wzmożoną uwagą słuchać Charlotte Leys?
- Mam nadzieję, że da nam parę dobrych wskazówek. Na pewno grają tam dziewczyny, które zna z lat wcześniejszych. Wiadomo jednak, że taktykę ustala trener. To oni analizują dniami i nocami jak grają zespoły przeciwne i na pewno cała praca taktyczna będzie należała do nich.