Grzegorz Wróbel: Można powiedzieć, że każdy mecz gramy na wyjeździe, co nie ułatwia nam sprawy

Siatkarki Gedanii w poniedziałkowym meczu z Farmutilem Piła doznały siódmej, kolejnej porażki. Co gorsza, było to trzecie "domowe" spotkanie przegrane po tie-breaku. Jaka atmosfera panuje w klubie? Jak te nieszczęścia znoszą młode gedanistki? Jakie są najbliższe plany w klubie? O tym wszystkim opowiada trener Grzegorz Wróbel.

- Nikt nie może zarzucić nam braku walki i zaangażowania - nie tylko w tym ostatnim - ale w każdym z dotychczasowych meczów. Mamy swoje kłopoty, głównie związane ze szczupłą kadrą. Ostatnio na zdrowie narzeka Natalia Nuszel, która rozpoczęła studia na AWFiS w Gdańsku i nie wytrzymuje dużych obciążeń. Bez niej cierpi niestety nasze przyjęcie. Wracając do ostatniego meczu z Piłą to szkoda, że w naszym przypadku nie potwierdziło się powiedzenie, że "do trzech razy sztuka". Jednak mam nadzieje, że bardzo dobra gra jaką zaprezentowaliśmy w tym spotkaniu podbuduje moje podopieczne, a nie dodatkowo podłamie. Na razie cieszmy się z kolejnego punktu.

Brak szczęścia oraz doświadczenia, który przekłada się na komplet porażek w ligowej tabeli, nie wpływa dobrze na samopoczucie i morale zespołu. - Mamy bardzo młody zespół (średnia wieku poniżej 20 lat - dop. red.) i te pechowe przegrane oraz cała sytuacja w klubie na pewno się na dziewczynach odbija. To nie jest tak, że wszystko po nich spływa. W tym wieku psychika nie jest jeszcze do końca ukształtowana. Ta seria porażek źle na nie wpływa. Boję się, że w kolejnych meczach będziemy grać dobrze, ale znowu przegramy - niepokoi się Grzegorz Wróbel.

Kolejnym problemem z którym boryka się zespół Gedanii jest brak własnej hali w Gdańsku, (hala we Wrzeszczu nie została dopuszczona do rozgrywek PlusLigi Kobiet – dop. red.) stąd gościnnie drużyna gra w pobliskim Żukowie. Pomimo, że tamtejsza publiczność zawsze w nadkomplecie wypełnia obiekt i stara się żywiołowo dopingować siatkarki, to jednak odczuwalny jest brak pomocy "własnych ścian". Problemem polega na tym, że przez cały tydzień treningi odbywają się w Gdańsku, a do Żukowa zespół przyjeżdża dzień przed meczem. - Na pewno nie jest to dla nas komfortowa sytuacja. Można powiedzieć że każdy mecz gramy na wyjeździe, co nie ułatwia nam sprawy, ale akurat to nie jest zależne od nas. Niestety w najbliższym czasie nie widać perspektyw, aby coś się zmieniło w tym temacie - dodaje trener.

W najbliższy poniedziałek Gedania rozegra kluczowe spotkanie - z sąsiadem z dołu tabeli - Calisią Kalisz. Będzie to przysłowiowy mecz o "6 punktów". W przypadku porażki, gedanistki na dłużej zostaną czerwona latarnią w ligowych rozgrywkach. - Dla nas będzie to arcyważne spotkanie. Do tego meczu zostało niewiele czasu i przy braku zawodniczek niewiele da się tu zrobić. Mogę jedynie zaskoczyć rywala zmianami ustawienia i to staramy się ćwiczyć na treningach, ale na wszystko potrzeba czasu i zgrania.

Prezes wybrzeżowego klubu Zdzisław Stankiewicz zapewnia, że cały czas prowadzi negocjacje i stara się pozyskać nowych sponsorów, co pozwoliłoby wzmocnić szczupłą kadrę zawodniczek. – Bardzo bym sobie tego życzył, ale zostało niewiele czasu na zgłaszanie nowych siatkarek do rozgrywek (termin upływa 13 grudnia – dop. red.). Gdybym miał taką możliwość, to w pierwszej kolejności chciałbym wzmocnić pozycję przyjęcie z atakiem - kończy opiekun zespołu Gedanii Żukowo.

Komentarze (0)