Jihostroj Czeskie Budziejowice we własnej hali okazał się trudnym rywalem dla PGE Skry Bełchatów, a przynajmniej na początku, bowiem mistrzowie Polski stracili na wyjeździe seta. Wydawało się, że ze względu na to, że odpoczywać będą m.in. Mariusz Wlazły czy Nicolas Uriarte, Czesi zdołają nawiązać walkę.
[ad=rectangle]
Tak się jednak nie stało, mniej więcej od początku do końca spotkania, gospodarze w Hali Energia kontrolowali wynik. - Między naszymi zespołami była duża różnica, szczególnie w polu zagrywki. PGE Skra dała nam lekcję w tym elemencie. Nie mogliśmy znaleźć na to recepty - powiedział po meczu Filip Habr, kapitan drużyny.
Podobnego zdania był szkoleniowiec Jihostroju, ale dodał, że przed starciem z PGE Skrą miał kłopoty kadrowe. - Mieliśmy dwa problemy w tym spotkaniu. Trzech naszych zawodników nie mogło grać z powodów zdrowotnych. Drugim problemem była zagrywka bełchatowian. Cały mecz PGE Skra wywierała na nas presję, trudno było nam o dobre ataki po słabszym przyjęciu - wyjaśnił Jan Svoboda.
Pod nieobecność Mariusza Wlazłego i Michała Winiarskiego, funkcję kapitana sprawował Karol Kłos. - Bardzo się cieszymy, że wygraliśmy to spotkanie, takie było nasze nastawienie, żeby walczyć i wygrać. Zagraliśmy trochę innym ustawieniem, zmiennicy mieli okazję pograć. Chłopaki spisali się bardzo dobrze, wygraliśmy 3:0. Cieszy też to, że wychodzimy z pierwszego miejsca i gramy dalej w Lidze Mistrzów. Mnie dodatkowo cieszy to, że podczas bycia kapitanem drużyny, wygrałem już dwa spotkania - zażartował środkowy.
Kłos nie miał jednak okazji zaprezentować się w potyczce z Czechami. Szansę otrzymali Maciej Muzaj, Aleksa Brdjovic i Wojciech Włodarczyk, a także Nicolas Marechal. - Jestem zadowolony ze zwycięstwa i sposobu, w jaki to zrobiliśmy. Zawodnicy, którzy na co dzień nie mają szans na grę, zaprezentowali dobrą siatkówkę, pokazali potencjał jakim dysponują. Być może powodem było to, że w tym meczu nie było większej presji. Tym razem pokazali, że są świetnymi zawodnikami, mam nadzieję, że jeszcze to udowodnią, kiedy dostaną kolejną szansę - podsumował Miguel Falasca.