Choć gospodarze mieli pewne problemy z przyjęciem zagrywki, to nie przeszkodziło im w prowadzeniu wyrównanej walki z ZAKSĄ. Gdy Mikko Oivanen zaatakował po bloku, jego drużyna schodziła na pierwszą przerwę techniczną z minimalnym prowadzeniem. Dzięki dobrym zagrywkom Michała Ostrowskiego, a także skutecznemu blokowi na Lucasie Lohu, udało się ją powiększyć do trzech "oczek" (11:8). Od tego momentu Wojskowi przejęli inicjatywę i nawet skuteczne akcje Dicka Kooya nie spowodowały, że strata została zmniejszona. Gdy z sytuacyjnej piłki zaatakował Dirk Westphal, było 18:14. Wówczas o przerwę poprosił Sebastian Świderski. Przyniosła ona zamierzone rezultaty, bo niemiecki przyjmujący najpierw został zablokowany przez Pawła Zagumnego, a później został zmuszony do błędu po złym przyjęciu Adama Kowalskiego.
Tym razem to Robert Prygiel musiał przywołać swoich podopiecznych do siebie (18:17). Ponownie raz jedna, raz druga drużyna zdobywała punkty. Miejscowi mieli nawet aż trzy piłki setowe, jednak po błędzie Oivanena drugi czas wykorzystać musiał Robert Prygiel (24:23). Końcówka była niezwykle zacięta, obie ekipy miały swoje szanse. Warto podkreślić, że w decydującym momencie sędzia sam poprosił o challenge, który wykazał, że Dominik Witczak zaatakował po bloku. Chwilę później piłka po obronie Kowalskiego dotknęła sufitu i to goście mogli się cieszyć z wygrania premierowej odsłony 36:34!
[ad=rectangle]
Po zmianie stron Paweł Zagumny coraz częściej gubił radomski blok, ale ponownie jak w pierwszym secie walka znów była zacięta. Z każdą kolejną akcją kędzierzynianie prezentowali się jednak coraz lepiej, po punktowej zagrywce Jurija Gladyra jego zespół miał cztery punkty przewagi (8:4). Słabiej dysponowanego Wojciecha Żalińskiego zastąpił Jakub Wachnik, który świetnie zaznaczył swoje wejście na boisko. Najpierw piłkę od Lukasa Kampy zamienił w punkt, a później zatrzymał blokiem Kooya (7:9). Radomianie znów mieli problemy ze skończeniem ataków, ale na ich szczęście błędów nie ustrzegli się rywale. Jednak na drugiej przerwie technicznej to ZAKSA prowadziła 16:15. Gdy w następnej akcji zablokowany został Wachnik, Robert Prygiel nie wytrzymał i znów miał okazję porozmawiać ze swoimi podopiecznymi. Chwilę później Dominik Witczak ucelował Adama Kowalskiego (19:16) i drugi czas musiał wykorzystać szkoleniowiec Wojskowych. Po asie serwisowym Mikko Oivanena gospodarze zniwelowali straty do minimum (21:22), w tej partii emocji również nie brakowało, ale po zbiciu Kooya ZAKSA prowadziła już 2:0.
Czarni momentami sprawili wrażenie, jakby sami nie do końca wierzyli, że można jeszcze odwrócić losy tego meczu. Zaczęli popełniać coraz więcej błędów, nie mogli skończyć ataków, a kędzierzynianie grali z kolei jak z nut. Paweł Zagumny umiejętnie rozdzielał piłki, a Jurij Gladyr, Dominik Witczak czy Dick Kooy uderzali niemal z chirurgiczną precyzją. Miejscowi doprowadzili jednak do remisu po 10, gdy Lucas Loh źle przyjął serwis Żalińskiego. Od tego momentu gra się wyrównała, ale na drugiej przerwie technicznej znów lepsi byli przyjezdni (16:15). Potwierdziła się maksyma, że szczęście sprzyja lepszym, po bo zagrywce Gladyra piłka zatańczyła na siatce i spadła w pole Wojskowych. Z każdą kolejną akcją radomianie radzili sobie coraz gorzej, nie potrafili znaleźć żadnej recepty na świetnie dysponowanych rywali. W bardzo ważnym momencie zapunktował Bartłomiej Bołądź (21:22), a Sebastian Świderski, nie chcąc doprowadzić do niepotrzebnych nerwów, wykorzystał przerwę. Lucas Loh atakiem z lewego skrzydła zakończył ten pojedynek.
Cerrad Czarni Radom - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (34:36, 23:25, 21:25)
Czarni: Kampa, Żaliński, Ostrowski, Oivanen, Westphal, Pliński, Kowalski (libero) oraz Gutkowski (libero), Kędzierski, Ratajczak, Wachnik, Bołądź
ZAKSA: Zagumny, Kooy, Gladyr, Witczak, Loh, Wiśniewski, Zatorski (libero) oraz Kaźmierczak, Abdel-Aziz
MVP: Lucas Loh