Atak wspomnień: Jochen Schoeps - gwiazda z gatunku rozsądnych i pokornych

Budzi podziw w siatkarskim świecie z kilku powodów. Skromny, opanowany, znakomicie wyszkolony technicznie, a przy tym zabójczo skuteczny. Taki jest właśnie pierwszy bohater naszego nowego cyklu.

Rezerwowy znaczy najważniejszy

21 września 2014

30-letni Jochen Schoeps osiąga, wraz z drużyną narodową, swój największy sukces w karierze reprezentacyjnej. Niemcy kończą zmagania w mistrzostwach świata na trzecim miejscu, co w siatkarskim świecie zostaje okrzyknięte prawdziwą sensacją. W drodze po brązowy medal ponoszą co prawda aż cztery porażki, lecz odnoszenie zwycięstw w najważniejszych momentach pozwala im nawiązać od osiągnięcia reprezentacji NRD sprzed 44 lat, która to na mundialu w 1970 roku zdobyła złoty medal. Polscy kibice najlepiej pamiętają postawę podopiecznych Vitala Heynena w półfinałowym starciu przeciwko biało-czerwonym. Teoretycznie z najłatwiejszych możliwych rywali dla Polaków stawia im bardzo trudne warunki, ulegając dopiero po niezmiernie zaciętej, czterosetowej bitwie. Potwierdzenie dobrej formy niemieckiego zespołu następuje także dzień później, kiedy to w meczu "o brąz" pokonuje on 3:0 Francję, tym samym rewanżując się Trójkolorowym za porażkę 0:3 w trzeciej rundzie.
[ad=rectangle]
Mundial w Polsce jest dla Schoepsa pierwszym, na którym pełni on rolę kapitana swojej reprezentacji. Na parkiecie nie spędza zbyt dużo czasu. Zdecydowanym numerem jeden na pozycji atakującego jest bowiem gwiazdor Biełogorie Biełgorod, Georg Grozer, który w dodatku rozgrywa jeden z najlepszych turniejów w swojej karierze. Pomimo takiego rozwoju wypadków, nikt nie kwestionuje obecności Jochena w drużynie. Wręcz przeciwnie. - Jochen jest najbardziej kompletnym zawodnikiem w moim zespole. Znakomicie prezentuje się w każdym aspekcie siatkarskiego rzemiosła. Dodatkowo spełnia rolę opiekuna i jest najistotniejszą postacią w kontekście tworzenia atmosfery w ekipie - chwali swojego podopiecznego Heynen, uznając go za najważniejszego gracza w ekipie. Sam zawodnik również wyraża się na temat swojego szkoleniowca bardzo pochlebnie. - Od Vitala wszystko się zaczęło. Na początku, jak to my, Niemcy, byliśmy nastawieni do jego pomysłów nieco z dystansem. Z czasem zaczęliśmy się jednak do nich przekonywać. On lubi dużo rozmawiać i myśleć o siatkówce. Jest na tym punkcie zakręcony, ale - oczywiście - w pozytywnym tego słowa znaczeniu. W miejscach, gdzie trenowaliśmy, rozwieszone były plakaty różnych medalistów, mające nam przypominać o wysokich celach. Rola Vitala w sukcesie na mistrzostwach świata była bardzo duża - komentuje Schoeps.

Krótko po zakończeniu mundialowych zmagań, zawodnik zjawia się w Rzeszowie, w celu rozpoczęcia przygotowań ze swoim klubem do nowego sezonu ligowego. Nie jest witany jak główny bohater, ponieważ przed nim na Podkarpaciu zjawiają się "złoci" reprezentanci Polski. Absolutnie nie oznacza to jednak, że słowo "popularność" i wszystkie wiążące się z nim skojarzenia omijają go z daleka. - Najwięcej uwagi poświęcono reprezentantom Polski, ale ja także otrzymałem wiele gratulacji. Jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw nie mogłem anonimowo przejść przez miasto. Młodzi ludzie cieszą się na widok nas, siatkarzy, nawet gdy po prostu kupujemy w Lidlu papier toaletowy - podkreśla atakujący.

Jochen Schoeps utrzymuje znakomite kontakty z mediami oraz swoimi sympatykami
Jochen Schoeps utrzymuje znakomite kontakty z mediami oraz swoimi sympatykami

Schoeps jest uważany zarówno przez kibiców, jak i dziennikarzy, za jednego z najsympatyczniejszych zawodników w siatkarskim świecie. Zawsze znajduje czas na rozmowy, pozowanie do fotografii czy rozdawanie autografów. Zazwyczaj opuszcza parkiet jako ostatni bądź jeden z ostatnich. - Zwykle przez piętnaście minut robię sobie zdjęcia z fanami oraz składam podpisy. Oni zostaliby dłużej, ale później ochrona zamyka halę - tłumaczy Niemiec. Cofając się jednak w czasie o kilkanaście lat trzeba wspomnieć, że jego przygoda ze sportem wcale nie rozpoczyna się od siatkówki.

Poszukiwanie cierpliwości i eksplozja talentu

Lata 1995-2007

W wieku 12 lat uwagę Jochena pochłaniają treningi pływackie. Jego warunki fizyczne, w postaci długich rąk i nóg, pozwalają poważnie myśleć, że ma szansę zostać profesjonalnym pływakiem. Pewnego dnia jeden z trenerów proponuje mu jednak podjęcie siatkarskiego wyzwania. Młodzieniec decyduje się skorzystać z tej oferty. Podejmuje decyzję o udaniu się do siatkarskiej szkoły we Frankfurcie nad Menem, skąd następnie trafia na cztery lata do VC Olympii Berlin, pod skrzydła Michaela Warma. Drużyna ze stolicy Niemiec stanowi de facto juniorską reprezentację kraju. - Wybór siatkarskiej szkoły był pierwszym krokiem do zmiany mojego hobby w sposób na życie - zaznacza Schoeps.

Frankfurcka szkoła współpracuje z Olympią. Pobyt w Berlinie uczy go samodzielności i odpowiedzialności, nie tylko na płaszczyźnie siatkarskiej. - We Frankfurcie nie musieliśmy samemu robić prania ani gotować obiadów. W Berlinie trzeba już było zadbać o to na własną rękę - tłumaczy siatkarz. Wolnego czasu dla siebie wcale nie ma wiele. Z rana udaje się bowiem na lekcje, popołudniami na treningi, zaś wieczorami musi poświęcić trochę czasu na naukę. Prawdziwa sportowa nagroda nadchodzi wraz ze startem sezonu 2002/2003, kiedy to drużyna VC Olympii po raz pierwszy dostaje szansę gry w rozgrywkach Bundesligi. Celem takiej decyzji jest umożliwienie młodym zawodnikom nabywania koniecznego doświadczenia. Młodzi mają walczyć bez żadnej presji. Zgodnie z regulaminem, nie grozi im ani spadek, ani udział w play-offach. Pierwszym rywalem juniorów jest hegemon niemieckiej siatkówki, VfB Friedrichshafen.
[nextpage]Debiut młodych zawodników nie wypada okazale. Zgodnie z oczekiwaniami, przegrywają oni 0:3, w przysłowiową "godzinę z prysznicem". - Wszystko poszło dokładnie tak, jak się spodziewałem - mówi szczerze Schoeps. Dookoła wiadomo już jednak, że w tym zawodniku tkwi duży potencjał. - Jochen na sto procent dotrze w przyszłości na szczyt i zagra we włoskiej Serie A - twierdzi Götz Moser, ówczesny wiceprezydent DVV (Deutscher Volleyball-Verband - wyj. red.). Na możliwościach siatkarza poznaje się także trener VfB Friedrichshafen, Stelian Moculescu. Pewne jest, że w kolejnych rozgrywkach atakujący będzie występował już nad Jeziorem Bodeńskim. Współpraca z nim przebiega bez żadnych problemów, ponieważ, pomimo młodego wieku, kieruje się on swoim życiu zasadą "oglądaj, naśladuj, ucz się". Posiada już odpowiednią siłę oraz niesamowity wyskok, ale wciąż brakuje mu cierpliwości w grze. Zbyt ubogi jest także repertuar jego zagrań w ataku. - Jochen zawsze chce zdobywać punkty bezpośrednio, najlepiej po uderzeniach nad blokiem. Musi częściej obijać ręce lub szukać dziur pomiędzy blokującymi - komentuje Warm.

Na spodziewany rozwój zawodnika nie trzeba długo czekać. Pod okiem Moculescu czyni on ogromne postępy i staje się multimedalistą na krajowym podwórku. W ciągu czterech lat spędzonych we Friedrichshafen zdobywa trzy mistrzostwa kraju oraz cztery Puchary Niemiec. - Uwielbiam patrzeć na grę Schoepsa. Ma wszystko, czego potrzebuje klasowy atakujący w dzisiejszych czasach. Całkowite powstrzymanie go jest właściwie niemożliwe, można jedynie podjąć próbę częściowej neutralizacji jego działań - opowiada w 2006 roku Bernd Werscheck, szkoleniowiec Evivo Duren, jednego z największych rywali VfB w ówczesnych czasach.

Prawdziwą "wisienką na torcie" jest jednak występ Fryderyków w Lidze Mistrzów 2006/2007. Wówczas to niemiecka drużyna zadziwia całą Europę, zostając najlepszą ekipą na Starym Kontynencie. W Final Four, rozgrywanym w hali Hodynka w Moskwie, VfB najpierw sensacyjnie ogrywa w półfinale 3:2 Lube Bankę Macerata, zaś w boju o złoty medal okazuje się lepsze od francuskiego Tours VB, zwyciężając 3:1. Sam Schoeps kończy zmagania w najlepszy z możliwych sposobów. Nie dość, że na jego szyi wisi złoty medal, to jeszcze zostaje on autorem ostatniego punktu w pojedynku finałowym oraz odbiera statuetkę MVP dla najbardziej wartościowego gracza turnieju. - Wygranie Ligi Mistrzów to był jeden z najważniejszych, a chyba śmiało mogę powiedzieć, że nawet najważniejszy moment w mojej sportowej karierze. Nigdy tego nie zapomnę - wyznaje główny bohater. Popisy atakującego nie pozostają bez echa. Efekt finalny jest taki, że parę miesięcy później rozpoczyna on nowy etap w swoim życiu. Przystanek Rosja.

Pierwsze dni w Rosji nie należały do najłatwiejszych w życiu Schoepsa
Pierwsze dni w Rosji nie należały do najłatwiejszych w życiu Schoepsa

Cyrylica wrogiem numer jeden

Lata 2007-2012

Odincowo. Około 130-tysięczne miasto, zlokalizowane nieco ponad 30 kilometrów na południowy zachód od centrum Moskwy. Aspiracje włodarzy miejscowej Iskry sięgają stworzenia najsilniejszej klubowej drużyny na świecie. Schoeps ma być jednym z najważniejszych elementów całej układanki, podstawowym atakującym. Nobilitacja dla Niemca to tym większa, że w rozgrywkach Superligi po jednej stronie może jednocześnie przebywać na parkiecie zaledwie dwóch obcokrajowców. Nazwisko drugiego przybysza z zagranicy jest jeszcze głośniejsze. Ba, to prawdziwa gwiazda. Brazylijczyk Giba. A do tego wszystkiego kilka głośnych rosyjskich nazwisk, takich jak Paweł Abramow, Aleksiej Kuleszow czy Aleksiej Wierbow. Równie uznana osobistość zasiada również na ławce trenerskiej. To Zoran Gajić, który w 2000 roku poprowadził Jugosławię do zdobycia złotego medalu olimpijskiego w Sydney.

Niemiecki zawodnik praktycznie z miejsca staje się milionerem. Otrzymuje bowiem kontrakt, na którego mocy za jeden sezon gry inkasuje aż 400 tysięcy euro! Pomimo ogromnych zarobków, szybko okazuje się jednak, że pieniądze to nie wszystko. Nie ułatwiają one aklimatyzacji, zwłaszcza w przypadku kwestii komunikacyjnych. Trener Gajić zdecydowanie lepiej posługuje się bowiem językiem rosyjskim niż angielskim. - Przynajmniej całkiem nieźle rozumiałem wypowiadane przez niego po rosyjsku zwroty siatkarskie - relacjonuje Schoeps. Niemiec ma także kłopoty podczas zakupów, przede wszystkim produktów spożywczych. Dochodzi do wniosku, że w związku z brakiem znajomości cyrylicy, będzie nabywał produkty importowane z Niemiec bądź Stanów Zjednoczonych. O ile z czytaniem jakoś jeszcze sobie radzi, o tyle rozumienie ze słuchu nie przychodzi mu już tak łatwo. - Często trudno odróżnić początek słowa od jego końca - wyjaśnia.
[nextpage]Poza trudnościami wynikającymi z życia w Rosji, dostrzega jednak także parę pozytywnych stron z tym związanych. - Supermarkety są otwarte przez 24 godziny, siedem dni w tygodniu - ujawnia, chwaląc sobie dodatkowo także poziom sportowy ligi prezentowany przez czołowe rosyjskie zespoły. - Nie wiem, czy kiedykolwiek w karierze byłem częściej blokowany niż podczas gry w Superlidze. W Rosji podwójny blok jest tak mocną bronią jak w Niemczech potrójny - dorzuca.

Podczas pierwszych lat na rosyjskiej ziemi trzyma się przede wszystkim z Gibą. Spędza z Brazylijczykiem sporo czasu, także poza halą treningową. Nawiązują z łatwością znajomość przede wszystkim dlatego, że nie ma pomiędzy nimi bariery językowej. W Iskrze występują razem przez dwa lata, po czym siatkarz z Ameryki Południowej decyduje się na powrót do ojczyzny. Wraz z jego odejściem właściwie kończą się sukcesy rosyjskiego zespołu, które i tak nie spełniają pokładanych oczekiwań. W latach 2007-2009 zdobywa on brązowy medal Ligi Mistrzów oraz dwukrotnie wicemistrzostwo Rosji. W 2010 roku Schoeps dociera jeszcze z drużyną do finału Pucharu CEV, w którym spisuje się wprost fenomenalnie, zdobywając 26 punktów, przy aż 61-procentowej skuteczności w ataku (23/38). Mimo to Iskra przegrywa 1:3 spotkanie o złoty krążek z Bre Banką Lannutti Cuneo. Dwa kolejne lata bez większych osiągnięć sprawiają, że niemiecki atakujący decyduje się na kolejną przeprowadzkę. Jego nowy pracodawca ma swoją siedzibę na południowym wschodzie Polski.

System rotacyjny to nie przeszkoda

Lata 2012-2015

Zadanie postawione przed nim w Asseco Resovii Rzeszów nie należy do łatwych. Po pierwsze, Schoeps ma zrekompensować odejście idola wszystkich miejscowych kibiców, jakim w ciągu dwóch minionych lat stał się Georg Grozer. Po drugie, jego rywalem do miejsca w "szóstce" zostaje Zbigniew Bartman. - Georg pozostawił po sobie świetne wrażenie i z pewnością nie będzie łatwo go zastąpić. Jednak razem z Bartmanem spróbujemy tego dokonać. Oczekiwania kibiców bez wątpienia są bardzo wysokie. Musimy razem pracować i próbować znaleźć drogę do jak najlepszej gry - Niemiec zdaje sobie sprawę z powagi czekającego go wyzwania.

Atakujący od początku wiedział, że może zyskać miejsce w podstawowym składzie Asseco Resovii jedynie dzięki stuprocentowemu zaangażowaniu w grę
Atakujący od początku wiedział, że może zyskać miejsce w podstawowym składzie Asseco Resovii jedynie dzięki stuprocentowemu zaangażowaniu w grę

Z biegiem czasu okazuje się, że obaj należycie się uzupełniają. W początkowej fazie sezonu częściej w podstawowym składzie gra Bartman, lecz z czasem wskakuje do niego Schoeps, między innymi z powodu kontuzji Polaka. Aż do końca rozgrywek obaj dają swojej drużynie należyte wsparcie, gdy wymaga tego sytuacja. Bardzo solidna postawa duetu atakujących w dużym stopniu przyczynia się do tego, że Asseco Resovia skutecznie broni tytułu mistrzowskiego w sezonie 2012/2013. - To, co się tutaj dzieje, jest magiczne. Trzeba być wariatem, żeby grając tutaj powiedzieć, że chciałoby się występować gdzieś indziej. Kiedy zdobędzie się punkt, oprócz radości między zawodnikami, patrzy się dookoła, widząc prawdziwą świątynię i tysiące ludzi szalejących z radości - oznajmia niemiecki atakujący, po czym przedłuża umowę z Pasami o kolejne dwa lata.

Wraz z nadejściem kolejnego sezonu Jochenowi przybywa nowy rywal do walki o pozycję w "szóstce" . Nie oznacza to jednak, że tym samym droga do wyjściowego składu staje się dla niego łatwiejsza. Rzeszowianie kontraktują bowiem Dawida Konarskiego, który ma za sobą znakomity rok w barwach Delecty Bydgoszcz. - Z punktu widzenia treningu, są tylko zalety takiej sytuacji, bo rywalizacja w zespole zawsze podnosi poziom siatkarzy. Natomiast ja sam nie mam większych problemów z tym, że nie gram w każdym meczu bądź wchodzę z ławki rezerwowych. Należę do zawodników o spokojnym usposobieniu - oznajmia Schoeps. Andrzej Kowal, trener Asseco Resovii, nadal decyduje się na stosowanie systemu rotacyjnego. - My sami dowiadujemy się tuż przed meczem, kto wystąpi w danym dniu na boisku, ale przeciwnik również nie zna naszego składu. Więc to dla nas korzystna sytuacja. Nasi rywale nie mogą być pewni kogo zastaną po drugiej stronie siatki i nie wiedzą na co się nastawić podczas przygotowania taktyki - dodaje Niemiec.
[nextpage]Sezon 2013/2014 kończy się dla rzeszowian mniej pozytywnie niż poprzedni. W dramatycznych okolicznościach, pozbawieni swojego kapitana Aleha Akhrema, odwracają oni losy półfinałowej rywalizacji z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, lecz w każdym z trzech meczów finałowych okazują się już gorsi od znakomicie grającej PGE Skry Bełchatów. Ekipa z Podkarpacia po raz kolejny nie kwalifikuje się także do Final Four Ligi Mistrzów, ulegając w dwumeczu poprzedzającym ten turniej innemu polskiemu przedstawicielowi, Jastrzębskiemu Węglowi. Do kolejnego sezonu Asseco Resovia przystępuje z tym samym duetem atakujących. W połowie jego trwania można powiedzieć, że przebiega on bez większych zakłóceń. Rzeszowska drużyna od dłuższego czasu utrzymuje się w pierwszej "dwójce" ligowej tabeli oraz pewnie zdobywa awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Najważniejsze rozstrzygnięcia dopiero jednak przed Schoepsem i spółką.

Kapitan nie musi być szalony

Lata 2003-2015

Wspomniany na początku tekstu sukces zawodnika na Mistrzostwach Świata 2014 jest dla niego wspaniałą nagrodą za poświęcanie swojego zdrowia dla drużyny narodowej przez ponad dziesięć lat. Pierwszy duży międzynarodowy turniej Schoeps zalicza w 2003 roku, kiedy to zostaje powołany do kadry na mistrzostwa Europy, które rozgrywane są w Niemczech. 19-letni wówczas siatkarz jest najmłodszym uczestnikiem całej imprezy. Od tej chwili rozpoczyna się jego jedenastoletnia wędrówka na siatkarskie salony.

Podczas drogi po brązowy medal mundialu jest przez długi czas zdecydowanie najbardziej rozpoznawalną postacią w reprezentacji Niemiec. Pomimo jego licznych wysiłków, nie osiąga ona imponujących wyników, wciąż wiele dzieli ją od światowej czołówki. Bierze co prawda udział w Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie oraz Londynie, lecz bez większych sukcesów. Za takowy można uznać jedynie triumf w Lidze Europejskiej w 2009 roku. Podczas Final Four w portugalskim Maritimo, Niemcy pod wodzą Raula Lozano pokonują w decydującym meczu Hiszpanię 3:2, a Schoeps kończy turniej z nagrodą MVP. W kolejnych latach nie dostaje już jednak tak częstej okazji do występów w wyjściowym składzie.

Schoeps należy do grona bardzo spokojnych kapitanów
Schoeps należy do grona bardzo spokojnych kapitanów

Coraz większą rolę w kadrze odgrywa bowiem Grozer, który w drugiej dekadzie XXI wieku na dobre przejmuje pałeczkę lidera zespołu. Stawia na niego zarówno Lozano, jak i pracujący z Niemcami od roku 2011 Heynen. Jochen przyjmuje taki obrót spraw z pokorą, za co otrzymuje kolejną nagrodę. Po zakończeniu Igrzysk w Londynie zostaje mianowany kapitanem reprezentacji. Nową funkcję przyjmuje w tradycyjny dla siebie sposób, z wrodzoną skromnością. - To nie jest trudna rola. Nie różnię się wiele od pozostałych zawodników, poza tym że podpisuję protokół meczowy i rozmawiam z sędziami. W naszym zespole zawsze jest kilku liderów, którzy mają różne mocne strony - komentuje Schoeps.

Atakujący nie chce stawiać sobie jednak dalekosiężnych celów związanych z grą w kadrze. - Na dzień dzisiejszy planuję występować w reprezentacji jeszcze przez dwa lata, do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro i tylko na tym się teraz koncentruję. Co będzie później, zobaczymy - wyjaśnia. Pewne jest zatem tylko jedno. Ktokolwiek otrzyma w przyszłości zadanie zastąpienia tego zawodnika w reprezentacji Niemiec, będzie musiał wziąć na swoje barki niesamowitą odpowiedzialność. Znalezienie takiego śmiałka jest jednym z głównych zadań niemieckiej federacji siatkarskiej na kolejnych kilkanaście lat.

Komentarze (1)
avatar
stary kibic
6.02.2015
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Jochen to prawdziwa siatkarska perła.. I normalny człowiek.