Zwycięstwo w "godzinę z prysznicem" - relacja z meczu ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Effector Kielce

Nie było niespodzianki w meczu 24. kolejki PlusLigi w Kędzierzynie-Koźlu. Faworyzowani gospodarze w trzech setach uporali się z ekipą Dariusza Daszkiewicza.

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Nie minęło jeszcze pięć minut spotkania, a w poczynania zespołu Effectora już wkradła się duża nerwowość. Dwa zepsute przez kielczan ataki dodatkowo napędziły i tak dobrze funkcjonującą od samego początku kędzierzyńską maszynę. Co prawda goście szybko się ocknęli, doprowadzając do stanu 7:7 dzięki dwóm kolejnym asom serwisowym Adriana Staszewskiego, lecz to było ich ostatnie słowo w pierwszej odsłonie. Potem do głosu doszli już skrzydłowi ZAKSY. Na lewym skrzydle w ataku nie zawodzili Dick Kooy oraz Lucas Loh, lecz głównym autorem demolki przyjezdnych okazał się Dominik Witczak.
To od jego serii potężnych zagrywek między pierwszą a drugą przerwą techniczną zaczęła się ucieczka gospodarzy. Gdy wyszli oni na prowadzenie 17:10, podopieczni Dariusza Daszkiewicza rzucili już biały ręcznik. Z kończeniem akcji ofensywnych kompletnie nie radzili sobie Staszewski oraz Bartosz Krzysiek, zaś po drugiej stronie siatki raz po raz punktował Witczak. Kilka kolejnych udanych akcji w wykonaniu atakującego miejscowych tylko przypieczętowało ich bezapelacyjny triumf (25:15) w inauguracyjnym secie.

Efektowne otwarcie pojedynku nieco uśpiło czujność siatkarzy z Kędzierzyna-Koźla. W ich szeregi wkradło się sporo niedokładności w przyjęciu, co następnie powodowało także kłopoty w ofensywie. Mały dołek formy zaliczył między innymi Kooy, a po drugiej stronie ofensywne poczynania Effectora znacząco ożywił Adrian Buchowski. Zespół z województwa świętokrzyskiego wypracował sobie nawet trzypunktową zaliczkę - 12:9, lecz od tej chwili ponownie coś się w jego poczynaniach zacięło.

Pierwszy sygnał do odrabiania strat dał ZAKSIE Kooy, tym samym we właściwy sposób rehabilitując się za popełnione wcześniej błędy. Kielczanie nie mogli natomiast złamać defensywy rywali, ponieważ zupełnie bezproduktywna była ich podstawowa armata - atakujący Krzysiek. Z czasem został on zmieniony, lecz wejście Sławomira Jungiewicza nie ożywiło zbytnio poczynań gości. Kędzierzynianie objęli prowadzenie 20:16, kiedy mocnym zagrywkami postraszył przeciwników Loh. Ta przewaga pozwoliła im już na spokojne kontrolowanie dalszych losów drugiej partii, w której zwyciężyli ostatecznie 25:20.

Od początku trzeciej odsłony, trener Daszkiewicz dał szansę gry Jungiewiczowi oraz Rozalin Penczew. Ci, których oni zastąpili, czyli Krzysiek i Staszewski zanotowali w pierwszych dwóch odsłonach odpowiednio zaledwie 11 i 20 procent w ataku! Roszady udały się połowicznie. Bułgar nie wniósł do gry kompletnie nic, będąc regularnie zatrzymywanym blokiem przez Nimira Abdel-Aziza. Rezerwowy atakujący radził sobie lepiej, ponieważ długimi fragmentami to on ciągnął grę swojego zespołu.

Trwało to jednak do czasu. Tuż przed drugą przerwą techniczną gracze ZAKSY dwukrotnie znaleźli receptę na jego powstrzymanie, dzięki czemu odskoczyli od rywali już na cztery punkty (16:12). Konsekwencję w swoich poczynaniach utrzymali przez kolejnych kilkanaście minut, dzięki czemu po przysłowiowej "godzinie z prysznicem" mogli się cieszyć z trzeciego ligowego triumfu z rzędu.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Effector Kielce 3:0 (25:15, 25:20, 25:21)

ZAKSA: Abdel-Aziz, Witczak, Rejno, Loh, Wiśniewski, Kooy, Zatorski (libero) oraz Zapłacki, Kaźmierczak

Effector: Janusz, Staszewski, Takvam, Buchowski, Bieniek, Krzysiek, Kaczmarek (libero) oraz Jungiewicz, Machacon, Pająk, Penczew

MVP: Dick Kooy (ZAKSA)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×