Najważniejsze, że potrafiłyśmy wziąć się w garść - rozmowa z Eweliną Sieczką, przyjmującą Budowlanych Łódź

W wywiadzie dla SportoweFakty.pl 27-letnia zawodniczka opowiada między innymi o relacjach z młodym trenerem zespołu i znaczeniu pierwszego zwycięstwa nad zespołem z ligowej czołówki.

Marcin Olczyk: W końcu udało wam się wygrać tie-breaka z wyżej notowanym rywalem. Czy z przebiegu meczu z Impelem Wrocław możecie być zadowolone z dwóch punktów?

Ewelina Sieczka: Generalnie tak, bo pokazałyśmy swoją siłę. Miałyśmy świadomość, że wypuściłyśmy gdzieś tego drugiego seta i mecz mógł potoczyć się zupełnie inaczej. Mogłyśmy go skończyć dużo wcześniej. Wiedziałyśmy o tym i długo to w nas siedziało. Fajnie, bo jednak, mimo tego, że się - brzydko mówiąc - sfrajerowałyśmy, potrafiłyśmy zebrać się w sobie. Wydaje mi się, że w tie-breaku już od początku do końca pokazałyśmy naszą dominację i to na pewno cieszy.
[ad=rectangle]
Co w takim razie stało się w tym feralnym drugim secie? Zaczęłyście znakomicie, ale potem...

- Najważniejsza była końcówka, w której, mimo że wcześniej roztrwoniłyśmy sporą przewagę, miałyśmy piłki setowe. Zabrakło trochę spokoju. Za bardzo myślałyśmy chyba o tym, że musimy jak najszybciej skończyć i to nas zgubiło. Na pewno cieszymy się z dwóch punktów, bo Impel był ostatnio w gazie i pokonał kilku groźnych rywali. Także wiedziałyśmy, że czeka nas mega trudne spotkanie i dziewczyny z Wrocławia postawią ciężkie warunki. Tak zresztą było, więc tym bardziej cieszymy się, że potrafiłyśmy je przełamać, i to w momencie, gdy były na fali.

Macie za sobą dwa bardzo dobre mecze z ligową czołówką. 2:3 z Chemikiem na wyjeździe i teraz 3:2 z Impelem. Czy to dobre prognostyki przed fazą play-off Orlen Ligi i walką o Puchar Polski?

- Na pewno. Każda wygrana buduje i widać to również w naszym przypadku. Cieszymy się bardzo - najbardziej właśnie z tego, że w meczu z wrocławiankami potrafiłyśmy wziąć się w garść i wygrać ciężkie spotkanie. To jest najważniejsze.

Tabela wygląda tak, że w rundzie zasadniczej będzie wam ciężko poprawić swoją siódmą lokatę (łodzianki tracą do najbliższego rywala 6 punktów, a do rozegrania pozostały 3 kolejki - przyp. red.).

- Jeszcze wszystko jest możliwe. Przed nami wciąż kilka spotkań, więc ciężko coś wyrokować. Czeka nas jeszcze spotkanie z Tauronem MKS-em Banimexem Dąbrowa Górnicza, który jest bezpośrednio przed nami w tabeli, więc sytuacja rozwinąć może się naprawdę różnie. Proszę trzymać za nas kciuki. My wierzymy w to, że zajmiemy jak najwyższe miejsce przed play-offami, ale przede wszystkim liczymy na to, że gra będzie nas cieszyła i do tej fazy pucharowej przystąpimy z wiarą, że potrafimy wygrywać i grać to, na co nas stać.

Czyli chcecie jeszcze przed końcem rundy zasadniczej zaatakować zespół z Dąbrowy Górniczej?

- Tak, jak najbardziej. Walczymy o tę szóstą pozycję i na pewno nie zwieszamy głów, tylko wierzymy, że w kolejnych, bardzo ciekawych spotkaniach, będziemy w stanie wygrywać i wtedy kto wie. Zobaczymy jak wszystko się ułoży.

Ewelina Sieczka poprowadziła koleżanki do zwycięstwa z Ipelem. Czy wygrane starcie z jej byłym klubem okaże się dla łodzianek przełomowe?
Ewelina Sieczka poprowadziła koleżanki do zwycięstwa z Ipelem. Czy wygrane starcie z jej byłym klubem okaże się dla łodzianek przełomowe?

Nieźle idzie wam w rozgrywkach Pucharu Polski. Chcecie powalczyć o to trofeum?

- Teraz, w ćwierćfinale, zmierzymy się z Polskim Cukrem Muszynianką Muszyna. Oba mecze, które rozegrałyśmy z nimi w tym sezonie, długie i wyrównane, więc możemy spodziewać się bardzo trudnych spotkań. Ciężko wytypować kto będzie faworytem tej rywalizacji, bo mimo tego, że przegrywałyśmy, cały czas byłyśmy blisko rywalek. Myślę, że szykuje się bardzo ciekawe widowisko. Mecz będzie tylko jeden, rozgrywany w Muszynie, więc dla naszych rywalek będzie to na pewno jakiś plus. Wierzę jednak, że nasi kibice pojadą z nami i będą nas wspierać. Niech wygra lepszy. My bardzo chcemy zagrać w turnieju finałowym.

Jak oceni pani współpracę z trenerem Błażejem Krzyształowiczem? Z zewnątrz wygląda to bardzo dobrze, bo widać wyraźną poprawę w waszej grze.

- Jeśli efekt jest zauważalny z boku to chyba sam pan odpowiedział na to pytanie (śmiech). To była zmiana na plus. Błażej bardzo dobrze sobie radzi. Potrafi mieć z nami bardzo dobry kontakt. Nie jest tajemnicą, że z większością z nas się zna czy nawet przyjaźni. Dlatego cieszę się, że potrafimy oddzielić te prywatne relacje od zawodowych, tak jak w moim przypadku, bo jesteśmy przyjaciółmi i potrafimy sobie z tym radzić. Poza boiskiem się przyjaźnimy, ale na treningach i na meczach Błażej jest trenerem i o wszystkim decyduje. On wnosi w nasze poczynania radość. Cały czas nas pozytywnie motywuje.

W składzie Budowlanych jest dużo doświadczonych dziewczyn. Czy trener stara się wykorzystywać ich wiedzę?

- Myślę, że z tymi naszymi bardzo doświadczonymi zawodniczkami, które niejedno w swoim życiu już wygrały, Błażej na pewno rozmawia, ale najbardziej podoba mi się to, że ma własne zdanie jako trener. To on decyduje, ustala taktykę. Cieszę się, że wszystkie jesteśmy w stanie się do tego dostosować. Nikt nie wychodzi z założenia, że skoro trener jest młody to się nie zna i nie ma potrzeby go słuchać. Wszystkie mu ufamy i wierzymy - to jest gwarant naszego sukcesu.

Błażej Krzyształowicz tchnął w zespół Budowlanych nowego ducha
Błażej Krzyształowicz tchnął w zespół Budowlanych nowego ducha

A czy pani jest już w pełni zdrowa? Ostatnie tygodnie, z różnych powodów, nie były dla pani zbyt udane.

- Jest coraz lepiej. Dużo czasu zajęło mi wejście w meczowy rytm i nabranie przeświadczenia, że to, co robię, przynosi efekty. Cieszę się z tego meczu z Impelem (Sieczka została wybrana MVP spotkania - przyp. red.), bo na pewno doda mi on wiary w siebie po tym słabszym okresie. Gdzieś te myśli szły po prostu w dół, a w niedzielę troszeczkę się odbudowałam i mam nadzieję, że teraz utrzymam już równy poziom i będę w stanie pomagać dziewczynom jak najlepiej.

Czyli kibice mogą mieć nadzieję, że w meczu z Impelem nie pokazała pani jeszcze pełni swoich możliwości?

- Zawsze może być jeszcze lepiej, jasne, że tak. Aczkolwiek w tym ostatnim spotkaniu chyba sam Bóg mi pomagał i ciągnął mnie gdzieś do góry, bo skacząc do piłki wierzyłam w każdy mój atak. Bardzo ważne jest dla mnie, że dziewczyny mi zaufały. Magda (Śliwa, rozgrywająca Budowlanych - przyp. red.) w końcówce posłała właśnie do mnie kilka piłek i za to bardzo jej dziękuję.

Źródło artykułu: