Jastrzębski Węgiel - A.J. Fonte Bastardo 3:2 (22:25, 26:24, 25:16, 22:25, 15:7)
Jastrzębski: Nico Freriks, Adam Nowik, Patryk Czarnowski, Robert Prygiel, Benjamin Hardy, Igor Yudin, Paweł Rusek (libero) oraz Grzegorz Łomacz, Marcin Grygiel, Rafa, Wojciech Jurkiewicz, Guillaume Samica.
Fonte: Fabiano Sousa, Guilherme Sousa, Rui Santos, Jose Fontes, Manuel Silva, Danilo Santos, Joao Coelho (libero) oraz Ivo Aniceto, Marco Ferreira, Bruno Goncalves, Marcio Antoniazzi.
Wszystko rozpoczęło się zgodnie z planem. Jastrzębianie od samego początku postraszyli rywala blokiem, dzięki czemu szybko objęli prowadzenie 5:1. Ten element okazał się najgroźniejszą bronią podopiecznych Roberto Santilliego w środowy wieczór. Aktywny na środku siatki był ponadto Patryk Czarnowski, który w początkowej fazie był wyróżniającą się postacią wśród gospodarzy. Niewielkie prowadzenie siatkarzy z Szerokiej utrzymywało się do stanu 13:11, kiedy to Benjamin Hardy skutecznym atakiem z lewego skrzydła zdobył kolejny punkt. W miarę upływu czasu coraz ambitniej grający Portugalczycy wzmocnili zagrywkę i liczyli na błędy swoich rywali. Na ich szczęście coraz więcej pomyłek notował atakujący jastrzębian Robert Prygiel, w związku z czym mecz niespodziewanie się wyrównał. W ekipie A.J. Fonte Bastardo pierwsze skrzypce odgrywał duet Jose Fontes - Danilo Santos, który w końcówce spisywał się wyśmienicie. Coraz poważniejsze błędy w odbiorze zagrywki oraz seria nieskończonych ataków doprowadziły do sensacyjnego rozstrzygnięcia w inauguracyjnym secie.
Nie był to jednak koniec niespodziewanych wydarzeń na lodowisku Jastor. W drugim secie Santilli desygnował do gry Guillaume Samikę, który miał pomóc drużynie w trudnych momentach. Tymczasem francuski przyjmujący, podobnie jak pozostali jego koledzy, miał nadzwyczajne problemy ze skończeniem wydawać by się mogło prostych piłek. "Samik" na 9 ataków w tej części gry skończył zaledwie jeden! Zgoła inaczej wiodło się Portugalczykom, którzy nie wstrzymywali ręki i pewnie zdobywali kolejne punkty. W środkowej części tej odsłony A.J. Fonte Bastardo prowadziło nawet 14:11 a przecierający oczy ze zdumienia kibice zaczęli skandować: - Co wy robicie, Jastrzębie co wy robicie? W decydujących momentach znów mylił się Prygiel, dzięki czemu goście stanęli przed ogromną szansą wygrania drugiego seta (23:21). Na całe szczęście dla jastrzębian Portugalczycy w końcówce nie wytrzymali ciśnienia i popełnili dwa błędy, które kosztowały ich porażkę w tej partii.
Wygrany set wyraźnie uskrzydlił miejscowych zawodników, którzy w kolejnej odsłonie przejęli bezwzględną inicjatywę. W końcu na przyzwoitym poziomie prezentowało się przyjęcie zagrywki, dzięki czemu Nico Freriks mógł swobodnie rozgrywać następne akcje. Dodatkowo wiele szkody rywalom narobił blok, w którym brylował Adam Nowik. Środkowy Jastrzębskiego Węgla w całym meczu zdobył aż 6 punktów w tym elemencie. Łatwo wygrany set i efektownie rozpoczęta czwarta odsłona zapowiadały zmierzch emocji tego wieczoru. Tymczasem po raz kolejny nastąpił niespodziewany zwrot akcji. Gospodarze prowadząc nawet 14:9 powrócili do fatalnej dyspozycji z początkowej fazy meczu, pozwalając gościom rozwinąć skrzydła. Na prawym skrzydle szalał Fontes a jego vis a vis Robert Prygiel ponownie przeżywał ciężkie chwile w końcówce. Jego dwa nieskończone ataki w decydujących chwilach doprowadziły do zupełnie niespodziewanego tie-breaka.
W nim Santilli postawił na Samikę, który do tej pory spisywał się grubo poniżej oczekiwań. Decydujący set rozpoczął się jednak od mocnego uderzenia w wykonaniu etatowego reprezentanta Trójkolorowych, który wyprowadził gospodarzy na prowadzenie 6:4. Swoje trzy grosze dołożył po chwili Rafa a na tablicy wyników pojawił się rezultat 10:5. To ostatecznie zakończyło emocje w tym meczu, choć jeszcze dość niecodziennym blokiem popisał się Samica. Po ataku Fontesa piłka odbiła się od… czoła Francuza i wylądowała w polu portugalskiej ekipy. Zwycięstwo 3:2 stawia Jastrzębski Węgiel w roli faworyta przed spotkaniem rewanżowym, choć gra śląskiego zespołu pozostawiała tego dnia dużo do życzenia.
- Na pewno zgromadzona tutaj publiczność nie mogła powiedzieć, że był to dobry mecz. Być może zawodnicy z Portugalii tak uważają. Największym naszym mankamentem okazało się przyjęcie, co wynikało z ich bardzo dobrej zagrywki. Później oni świetnie bronili a my mieliśmy wiele problemów. Oni podejmowali ryzyko w ataku, co niewątpliwie bardzo im się opłacało. Myślę, że nikt nie spodziewał się, że to będzie łatwe spotkanie. Nie znaczyło to jednak, że będziemy grać na pół gwizdka. Czasami trudniej się gra przeciwko drużynie, o której wiesz że nie należy do najlepszych. Należą im się gratulacje, ale to my wygraliśmy i jedziemy do Portugalii także po zwycięstwo - powiedział Benjamin Hardy, przyjmujący Jastrzębskiego Węgla.