Mateusz Lampart: Za jednym zamachem udało się wam dokonać trzech rzeczy. Pokonaliście PGE Skrę Bełchatów, wygraliście fazę zasadniczą PlusLigi i chyba najważniejsze - pokazaliście bardzo dobrą siatkówkę.
Jochen Schoeps: Zgadza się. Wynik jest dla nas bardzo dobry. Spotkanie było zacięte, na pewno kibice nie mogli narzekać. W pierwszych trzech setach obie drużyny wygrywały minimalnie. O zwycięstwie decydowały szczegóły, jak to zwykle bywa w tego rodzaju spotkaniach na tak wysokim poziomie. Najbardziej cieszy mnie wygrany drugi set, w którym walka była nieprawdopodobna. W czwartym secie rywale mieli problem z przyjęciem i popełniali wiele błędów, a my zasłużenie zakończyliśmy to spotkanie. Jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi.
Ten ostatni mecz we własnej hali był dużym handicapem dla Resovii. Wykorzystaliście go i w zamian dostaliście kolejną nagrodę - atut Podpromia w fazie play-off.
- Mieliśmy trochę szczęścia, że ten ostatni mecz gramy u siebie. To na pewno była nasza przewaga nad Skrą. Oprócz tego, mieliśmy więcej czasu na odpoczynek, bo Skra grała w czwartek w Lidze Mistrzów. Dla niektórych to mało istotne, ale to ma znaczenie. Skra mogła być zmęczona.
[ad=rectangle]
Dwa ostatnie pojedynki Resovii - z VfB Friedrichshafen i Skrą - pokazały, że jesteście bardzo mocni na zagrywce. Ostatnio modne jest powiedzenie, że serwis jest wyznacznikiem formy.
- Zagrywka robi różnicę, to na pewno. Czasami też jednak sprawia, że przegrywasz. Dzieje się tak, jeśli ona nie jest efektywna, podejmujesz zbyt duże ryzyko i popełniasz błędy. Wtedy rywal tylko zaciera ręce. W siatkówce liczy się, aby odpowiednio wyważyć zagrywkę, znaleźć odpowiednią drogę. Trzeba serwować tak, żeby przynosiło to korzyść w postaci wywarcia presji u rywali, ale nie można zbyt wiele psuć, bo wtedy przeciwnik dostaje punkty za darmo.
W sobotę nie obyło się bez kontrowersji, ale wydawało się, że sędziowie mylili się w dwie strony. Szczególne pretensje obie drużyny miały co do oceny czystości odbicia przez arbitrów. Jak to wyglądało z perspektywy boiska?
- Sędziów trzeba czasami zrozumieć, bo mają tylko moment na podjęcie decyzji. Zazwyczaj zawodnicy mają pretensje do sędziów za podjęcie złej decyzji, to nie jest problemem. Ale nigdy nie widziałem, żeby oni zmienili swoją decyzję. No chyba, że można wziąć challenge, a w Polsce na szczęście można (śmiech). My byliśmy źli o kilka sytuacji, Skra także. Staram się nie dyskutować z arbitrami. Tłumaczę to sobie to w głowie: "to tylko jeden punkt". Najważniejsza jest koncentracja. Jeśli jej nie utrzymasz, to na przykład możesz popełnić błąd w przyjęciu, a wtedy robi się seria punktów. Tego trzeba unikać.
Kontuzja Dawida Konarskiego spowodowała, że nie ma pan chwili wytchnienia. W sezonie 2012/2013 miał pan problemy kondycyjne, w końcówce meczów brakowało panu sił. Czy w tym momencie sezonu czuje się pan zmęczony?
- Trochę tak. Inni na pewno też odczuwają trudy tego sezonu. Ale każdy z nas wie, jak najszybciej się zregenerować. Od początku sezonu gramy systemem sobota - środa i tak cały czas do końca rozgrywek. Nasze ciała potrzebuję relaksu. Jak do tej pory wykonujemy dobrą robotę. Mamy więcej niż siedmiu dobrych zawodników i prawie wszyscy są gotowi do gry.
W ćwierćfinale PlusLigi waszym rywalem będą Cerrad Czarni Radom. Pierwszy mecz gracie na terenie przeciwników. W fazie zasadniczej oba pojedynki z tym zespołem były bardzo zacięte. Na wyjeździe dwa sety kończyły się grą na przewagi.
- Czarni to będzie ciekawy rywal. Wiemy, jak ich pokonać, udawało nam się to kilka razy. Mieliśmy okazję grać z nimi jakiś miesiąc temu i zwyciężyliśmy, choć dopiero po pięciu setach. Najtrudniejszy będzie pierwszy mecz w Radomiu, tam o wygraną nie będzie łatwo. Nie wolno nam przegrać w Radomiu. Gdyby tak się stało, to presja w Rzeszowie byłaby ogromna i mielibyśmy nóż na gardle. Na szczęście każdy z nas to wie. W poniedziałek siadamy do wideo i zaczynamy szykować się na mecz z Czarnymi.
Włodarze klubu rozmawiali już z panem na temat przyszłości?
- Na ten moment nie. Nie wiem na kiedy klub planuje takie rozmowy.
Resovia od kilku tygodni negocjuje z Fabianem Drzyzgą i Piotrem Nowakowskim.
- Można to zrozumieć, to są zawodnicy krajowi. Jest problem z limitem i Resovia bardzo potrzebuje zawodników z Polski. Póki co, dla mnie jest to czas na sport. Być może dyskusja o kontraktach jest teraz trudna, sezon przecież trwa i nie wiadomo jak się zakończy. Moim zdaniem pierwszeństwo w rozmowach powinni mieć polscy gracze.
Z pana strony jest chęć pozostania w Resovii?
- Oczywiście, że tak. Dla mnie w Rzeszowie jest wiele idealnych rzeczy. Poza tym, moja cała kariera przebiegała tak, że rzadko zmieniałem kluby - spędziłem 4 lata we Friedrichshafen i 5 lat w Iskrze Odincowo. W Rzeszowie też chciałbym zostać dłużej. Nie wiem jakie będą oczekiwania i plany klubu na kolejne lata. Mam nadzieję, że Resovia będzie chciała mnie zatrzymać i czekam na takie rozmowy.