Po ostatnim gwizdku sędziego miejscowi kibice opuszczali halę Łuczniczka w minorowych nastrojach. Ich ulubienice znów nie sprostały zespołowi, który - przynajmniej w teorii - był w ich zasięgu. W sobotni wieczór podopieczne Adama Grabowskiego uległy 0:3 Developresowi SkyRes Rzeszów. Była to ich czwarta porażka w czwartym starciu ligowym z beniaminkiem. Co więcej bydgoszczanki w 21. kolejkach Orlen Ligi odniosły tylko jedno zwycięstwo, pokonując u siebie 3:2 zespół z Legionowa.
[ad=rectangle]
Problemów z tak długą serię niepowodzeń nie ma jednak Mariusz Wiktorowicz. Młody szkoleniowiec po raz pierwszy poprowadził Developres w spotkaniu wyjazdowym. Już w poprzedniej kolejce w starciu z BKS-em widać było zalążki lepszej dyspozycji rzeszowianek, zwłaszcza w polu zagrywki. Tydzień później zespół z Podkarpacia był już zarówno efektywny jak i efektowny. - Dziękuje swojemu zespołowi za postawę w tym spotkaniu. W szatni przed rozpoczęciem meczu powiedziałem zawodniczkom, że kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Ryzykowaliśmy na zagrywce i to przyniosło efekt. Nasza dobra postawa w tym elemencie ułatwiła nam grę w relacji blok-obrona. Jestem również zadowolony z poziomu przyjęcia jaki zanotowaliśmy w sobotni wieczór - nie szczędził pochwał trener przyjezdnych.
Pod wodzą tego trenera rzeszowianki na razie rozegrały zaledwie dwa spotkania. Drużyna nadaje jednak na takich samych falach. Pokazał to między innymi drugi set, w którym siatkarki Developresu nie pękły w zaciętej walce punkt za punkt i z uwagą słuchały rad szkoleniowca w decydujących momentach tej partii. - Nadal poznaję zespół. Tym bardziej cieszę się, że najbardziej zaciętą odsłonę meczu potrafiliśmy rozstrzygnąć na swoją korzyść. Takie triumfy wzmacniają ducha drużyny - zakończył Wiktorowicz.
To, co udało się zrealizować drużynie gości - przedmeczowe założenia - zupełnie nie wyszło bydgoszczankom. Nie po raz pierwszy w tym sezonie zawodniczki Pałacu nie potrafiły przenieść pracy treningowej na samo spotkanie. - Przegraliśmy ten mecz w bloku. Dziewczyny w założeniach miały bić mocno, ale po dłoniach przeciwniczek. Tymczasem my napotkaliśmy ścianę, której nie byliśmy w stanie sforsować. W porównaniu do poprzednich spotkań lepiej zagraliśmy w obronie, ale do perfekcji w tym elemencie nadal nam wiele brakuje. Nad grą w obronie pracujemy bardzo dużo podczas treningów - podkreślił Adam Grabowski.
Szkoleniowiec Pałacu po zakończeniu analizy gry swojego zespołu zwrócił także uwagę na duży problem, który zwłaszcza w tym roku trapi środowisko żeńskiej siatkówki ligowej. Mimo zamknięcia ligi niemal wszystkie zespoły z dolnych rejonów tabeli, z wyjątkiem KSZO Ostrowiec SA, zmieniły swoich trenerów. - W lidze jest wiele roszad personalnych. Nie mamy czasu na dokładne poznanie zespołu np. jak zawodniczki czy nawet my - sami szkoleniowcy - reagujemy w trudnych sytuacjach. Ja także jestem na etapie dalszego poznawania swojego zespołu, ponieważ tego procesu nie da się przeprowadzić w miesiąc czy dwa - zaznaczył Grabowski.