Trudniejszą przeprawę w pierwszej rundzie play-off miał turecki zespół. Halkbank, aby znaleźć się w bezpośredniej walce o Final Four musiał pokonać obrońców tytułu z Biełgorodu. Zadanie podopieczni Lorenzo Bernardiego zrealizowali. Po złotym secie rosyjski potentat musiał uznać wyższość "polskiego" zespołu. Znacznie łatwiej do drugiej rundy awansował Zenit Kazań. Podopieczni trenera Alekny dwukrotnie pokonali Copre Volley Piacenza, na wyjeździe 3:0 i u siebie 3:2. Pierwsze starcie pomiędzy obiema drużynami odbyło się w Kazaniu. Marcin Możdżonek i Michał Kubiak rozpoczęli pojedynek w podstawowym składzie, a pierwszym sędzią meczu był Paweł Burkiewicz.
[ad=rectangle]
Goście przystąpili do spotkania osłabieni kadrowo. W składzie Halkbanku ze względu na kontuzję kolana zabrakło Osmany Juantoreny. Jego miejsce zajął Burutay Subasi. W premierowej partii przyjezdni mieli jednak największe problemy w przyjęciu zagrywki, a nie ataku. Kłopoty w tym elemencie uwidoczniły się od pierwszego gwizdka sędziego, ale ich kulminacja miała miejsce przy stanie 17:15 dla gospodarzy. Wówczas Wilfredo Leon zaczął posyłać na drugą stronę siatki "bomby" z zagrywki. Rywale - na czele z Michałem Kubiakiem i Nurinem Sahinem - nie byli w stanie dograć piłki do rozgrywającego. Taka sytuacja pozwoliła Zenitowi wypracować siedmiopunktowe prowadzenie (22:15), które pewnie utrzymali do końca seta (25:19).
Przegrana inauguracyjna partia podcięła skrzydła gościom. Podopieczni Lorenzo Bernardiego grali bez wiary w końcowy triumf. Z kolei siatkarze Zenitu emanowali pewnością siebie, zdecydowanie dominując na siatce i w polu zagrywki. Do szalejącego w pierwszym secie Leona dołączyli Matthew Anderson i Maksim Michajłow. Mając tak dobrze dysponowanych trzech skrzydłowych Mir Saeid Marouflakrani nie wysilał się na wirtuozerię w rozegraniu. Przyjmujący i atakujący pewnie kończyli kolejne ataki. Natomiast po drugiej stronie siatki, nieoczekiwanie najlepszy był Subasi. Pojedyncze udane akcje rezerwowego nie poderwały jednak Halkbanku do walki, który w tej odsłonie meczu zdobył jeszcze o jedno oczko mniej niż w poprzedniej.
Jeden z niewielu pozytywnych fragmentów gry w wykonaniu zespołu z Ankary nastąpił na początku trzeciej partii. Wówczas przyjezdnym udało się odskoczyć na dwa punkty (5:3). Wystarczyły jednak mocne, odrzucające od siatki zagrywki Nikołaja Apalikowa, by gospodarze nie tylko odrobili straty, ale i wyszli na prowadzenie (10:8). Ku niezadowoleniu polskich kibiców Halkbanku nie poderwali do walki Możdżonek i Kubiak. Obaj reprezentanci Polski byli mało widoczni na parkiecie. Swoją postawą dopasowali się do reszty zespołu. Trener Bernardi robił co mógł. Brał przerwy na żądanie, dokonywał roszad - już w pierwszej partii wprowadził na rozegranie Mikko Esko w miejsce Ulasa Kiyaka - ale na niewiele się to zdało. Od środkowego fragmentu partii rosyjska drużyna ponownie dominowała na boisku. W tym secie ich grę napędzał Michajłow. Ostatecznie Zenit triumfował 25:17 i w całym pojedynku 3:0 po asie serwisowym najlepszego w środę wśród miejscowych Leona.
Srebrni medaliści poprzedniej edycji Ligi Mistrzów nie podjęli walki. Rewanżowe starcie pomiędzy obiema drużynami odbędzie się w przyszłą środę w Ankarze. Być może w tym spotkaniu będzie mógł już wystąpić Juantorena.
Zenit Kazań - Halkbank Ankara 3:0 (25:19, 25:18, 25:17)
Zenit: Anderson, Marouflakrani, Apalikow, Michajłow, Leon, Aszczew, Salparow (libero) oraz Siwożelez
Halkbank: Subasi, Kiyak, Batur, Sokołow, Kubiak, Możdżonek, Sahin (libero) oraz Esko, Ayvazoglu, Tekeli