Mecz rozpoczął się wyrównaną grą obu ekip (2:2). Zgromadzeni w Ergo Arenie kibice, od pierwszych minut, mogli czuć wielkie emocje. Dopiero w momencie, gdy na zagrywce zameldował się Mariusz Wlazły bełchatowianie zaczęli wypracowywać przewagę (4:7, 6:8). Gdańszczanie, jako zwycięzcy pierwszego meczu o finał, starali nie poddać się presji, jednak mieli problemy z wykonywaniem trudnego serwisu (11:13, 11:16). Po drugim regulaminowym czasie przyjezdni zablokowali Sebastiana Schwarza, by po chwili sędzia odgwizdał podwójne odbicie Lotosu (12:19). W obliczu problemów trener Andrea Anastasi zdecydował się wykonać podwójną zmianę. Mimo to, wejście Stępnia i Schulza nie odmieniło gry gospodarzy (17:22). Po stronie PGE Skry Bełchatów punktował Andrzej Wrona oraz atakujący mistrza Polski, który zakończył tą odsłonę (18:25).
[ad=rectangle]
Druga partia od początku okazała się bardzo nerwowa. Zawodnicy co rusz ścierali się pod siatką, ale stale o punkt lepsza była drużyna z Bełchatowa (3:4). Gdy dwa razy zablokowany został Mateusz Mika w kolejnej akcji, rehabilitując się, zdobył on punkt w polu serwisowym wyrównując rezultat na tablicy wyników (5:5, 6:6). Także na pierwszą przerwę techniczną gdańszczanie schodzili po efektowym ataku przyjmującego, z szóstej strefy boiska (8:6, 9:7). Po kilku udanych akcjach gospodarze odzyskali rezon, natomiast Skra miała problem z rozegraniem (12:8). Skuteczność odzyskał Murphy Troy, po kolei obijając blok bełchatowian (15:12, 19:13). Wtórował mu przyjmujący żółto-czarnych - Sebastian Schwarz, punktując także na zagrywce (21:14). Bełchatowianie sprawiali wrażenie zaskoczonych nagłym przebiegiem sytuacji. Dominujący siatkarze Trefla zakończyli seta po błędzie zdezorientowanej Skry (25:16).
Partię numer trzy lepiej otworzyli podopieczni Miguela Falaski (0:4, 3:6). Ponownie do łask wrócił Facundo Conte, który zaczął utrudniać grę blokującym Trefla (5:8). Jednak grający na zmiennym szczęściu gdańszczanie zaczęli odbudowywać się przy zagrywce Wojciecha Grzyba (12:14). Wtedy także punktował Gawryszewski i Troy (12:15, 15:16, 18:20). Gdy kolejne oczko w polu serwisowym zdobył 24-letni Mika, na tablicy wyników widniał remis 22:22. Mimo wszystko bliżej prowadzenia 2:1 byli bełchatowianie. Równą formę utrzymywał Wlazły, kończąc ataki w ważnych momentach (23:23, 24:25). Po intensywnej grze na przewagi wygrała drużyna zeszłorocznego mistrza Polski (26:28).
Kolejny set początkowo posiadał podobny przebieg jak partia druga. Gdańszczanie posiadali nieznaczną przewagę, którą utrzymywali przez dłuższą część odsłony (4:3, 11:10). Niestety w szeregach obydwu drużyn znacznie spadła skuteczność wykonywanego serwisu, co skutkowało także obniżeniem jakości widowiska (13:12). Siatkarze po ponad dwugodzinnej grze odczuwali trudy spotkania. Pokłosiem okazały się także inne niewymuszone błędy. Drużyną, która lepiej zniosła tą sytuację, była bełchatowska Skra. Nieoceniony okazywał się Wlazły zbijając kolejne piłki (14:16, 15:17, 16:19). W drużynie gospodarza skuteczność zachowywał Mika, a także Troy, jednak było to za mało na zdeterminowaną ekipę z województwa łódzkiego (18:21). Pod koniec meczu o swojej obecności przypomniał Wojciech Włodarczyk pełni sił atakując piłki (18:22). Intensywne zawody zakończyły się po błędzie na siatce gdańszczan (22:25). Tym samym Skra wyrównała stan rywalizacji na 1:1. Kolejne spotkanie tej pary odbędzie się już w środę 18 marca w Bełchatowie.
Lotos Trefl Gdańsk - PGE Skra Bełchatów 1:3 (18:25, 25:16, 26:28, 22:25)
Lotos: Grzyb, Falaschi, Schwarz, Gawryszewski, Troy, Mika, Gacek (libero) oraz Stępień, Schulz, Wierzbowski
Skra: Wlazły, Kłos, Conte, Wrona, Uriarte, Marechal, Tille (libero), Piechocki (libero) oraz Brjovic, Muzaj, Włodarczyk, Lisinac
MVP:
Mariusz Wlazły (PGE Skra Bełchatów)
Stan rywalizacji (do 3 zwycięstw): 1-1.