PP kobiet: Impel Wrocław jak... Hello Kitty

Norweski trener wicemistrzyń Polski był niezwykle rozgoryczony przebiegiem półfinałowego starcia Pucharu Polski z polickim Chemikiem. - Byliśmy jak małe dziewczynki! - przyznał.

- Gratulacje dla moich zawodniczek, które w pełni zrealizowały plan na to spotkanie. Nie tylko pod względem elementów taktycznych i technicznych, ale także mentalności: podobało mi się nastawienie drużyny do spotkania, a przede wszystkim to, że utrzymaliśmy je z mniejszymi lub większymi trudnościami do samego końca. Po spojrzeniu w statystyki mogłoby się wydawać, że ten mecz był dla nas łatwy, ale nie zgodzę się z taką opinią. Na szczęście półfinał jest już za nami i możemy spokojnie myśleć o finale - mówił zadowolony z postawy swoich podopiecznych Giuseppe Cuccarini. Zwycięstwo Chemika Police w pierwszym półfinałowym starciu Pucharu Polski kobiet z Impelem Wrocław nie podlegało żadnej dyskusji, a dolnośląski zespół zdołał nawiązać walkę z mistrzem Polski jedynie w ostatniej partii, przegranej do 20.

[ad=rectangle]

Nietrudno zgadnąć, że Tore Aleksandersen był w skrajnie odmiennym nastroju. - Oczywiście jestem mocno rozczarowany, głównie z powodu jednej rzeczy. Jeżeli chcemy mierzyć się z takim zespołem jak Chemik Police i pokonać go, musimy przekraczać granice naszych możliwości. Musimy utrzymywać koncentrację i właściwy poziom agresji w grze. Naszym zadaniem jest sprawienie, by gra rywala stała się przeciętna lub słaba, a to jest niemożliwe, gdy prezentujemy nastawienie, jak ja to nazywam, Hello Kitty. Jesteśmy jak małe dziewczynki, które nie radzą sobie z niczym bez rodziców! - grzmiał Norweg, nawiązując do japońskiej serii zabawek przeznaczonych dla dzieci.

Trudno szukać w grze wicemistrza Polski pozytywów. Dość wspomnieć, że najlepiej punktująca siatkarka w tej ekipie, Chorwatka Mira Topić potrzebowała aż 35 prób do zdobycia ledwie 10 punktów. - Owszem, zaprezentowaliśmy wiele razy udane zagrania, wynikające z naszego przygotowania taktycznego do starcia. Ale co z tego, jeśli zaczynamy grać dopiero przy stanie 2:0 dla przeciwnika, kiedy jest niemal wszystko rozstrzygnięte? Oddaliśmy sporo punktów przez niepotrzebne, nerwowe zagrania i momenty zawahania. Poza tym wszystko wyjaśnia statystyka ataku: 46 procent skuteczności Chemika, gdy nasza wynosiła 28 procent. W siatkówce wygrywa się dzisiaj dzięki ofensywie, dlatego nic dziwnego, że byliśmy bezradni. Mam nadzieję, że wyniesiemy z tego dnia lekcję przed meczami z BKS-em Bielsko Biała, kto wie, może zrewanżujemy się zespołowi z Polic w półfinale ligi - wyraził nadzieję Aleksandersen.

Komentarze (1)
avatar
stary_trener
15.03.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tore-trenerze dobrze prawisz i tu nasowa sie pytanie: Kto za to wszystko odpowiada?