Marta Kośmicka: Wyrównaliście stan rywalizacji w walce o ścisły finał PlusLigi. Czujesz, że jesteście teraz w bezpieczniejszej sytuacji?
Nicolas Uriarte: Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego zwycięstwa. Najbardziej zależało nam na dobrej grze całego zespołu. Dzięki takiemu rozstrzygnięciu zaczynamy walkę od nowa. Teraz możemy koncentrować się na kolejnym spotkaniu na własnym parkiecie. Choć nie ukrywam, że chciałbym także trochę odpocząć. Odbyliśmy wycieńczające rozgrywki w PlusLidze oraz Lidze Mistrzów. Po tak emocjonalnym wejściu do Final Four ponowne skupienie się na rozgrywkach ligowych jest bardzo ciężkie, ale także niezmiernie ważne.
[ad=rectangle]
Nie uważasz, że gra obydwu zespołów mocno falowała? Dobrym przykładem jest tutaj serwis, gdzie drużyny łącznie popełniły 37 błędów.
- Błędy są nieuniknione, gdy chce się wywrzeć presję. Lotos zagrywał bardzo dobrze. Tak jak mówisz, przez pewne momenty my także graliśmy bardzo dobrze, a w następnych ta skuteczności zanikała. Zdecydowanie można powiedzieć, że drużyna przy której był dobry serwis, wygrywała poszczególne partie. Jeśli w pewnych momentach mieliśmy zły odbiór, nie mogliśmy skrzywdzić w żaden sposób rywala. Jednak musimy patrzeć tylko na pozytywy i cieszyć się z końcowego rezultatu. Postaramy się także unikać pomyłek w kolejnych rozgrywkach.
Teraz gdy gra zaczyna się od nowa, zrobicie wszystko aby zakończyć rywalizację w czterech meczach?
- Bardzo nam na tym zależy. Chcemy teraz wygrywać już każde kolejne spotkanie. Jednak nie nastawiamy się na łatwe rozgrywki. Pamiętamy o przegranej po tie-breaku. Jeśli nie będziemy w pełni skoncentrowani, takie rozstrzygnięcie może przytrafić się ponownie. Gdańsk także ma swoje argumenty i lubią toczyć walkę na ostrzu noża. Mimo to, nie potrzebujemy już kolejnych meczów do rozegrania. Mamy ich nadmiar (śmiech). Mam nadzieję, że nasza aktualna forma wystarczy na końcowe zwycięstwo. Wiem, że do maksimum jeszcze trochę nam brakuje. Czasem obniżamy loty, a czasem wznosimy się na wyżyny. Ale na pewno nie można nam odmówić walki. To jest wspaniałe.
Wspomniałeś o Lidze Mistrzów. Jak się czułeś po tak niesamowitym spotkaniu z Sir Safety Perugia, po którym awansowaliście do najlepszej czwórki tych rozgrywek?
- Tamto spotkanie było wręcz niesamowite. Mieliśmy jasno określony cel - wejść do Final Four. Bardzo pragnęliśmy tego zwycięstwa, a gdy udało się doprowadzić mecz do końca, po naszej myśli, byłem przeszczęśliwy. Pamiętam w jak trudnej sytuacji znaleźliśmy się po pierwszym secie. To spotkanie uwypukla jak ważne jest ciągłe parcie do przodu. Wiemy, że nigdy nie można się poddawać. Będę wspominać te chwile bardzo dobrze, ale wiesz jak wygląda aktualny sezon. Jednego dnia cieszymy się ze zwycięstwa, a drugiego musimy o nim zapomnieć. Od razu po meczu z Perugią musieliśmy skupić się na rywalu z Gdańska. Jeśli tak by się nie stało, moglibyśmy mieć kłopoty. Po każdym spotkaniu trzeba się zrelaksować i od nowa zacząć pracę.
Czy to nie wspaniały czas, iż po zdobytym mistrzostwie świata przez Polaków, teraz dwie drużyny weszły do wielkiej czwórki Ligi Mistrzów?
- Tak, to świadczy bardzo dobrze o polskiej lidze. Zdecydowanie przemawia to za PlusLigą. Po wygranym mistrzostwie, rozgrywki jeszcze bardziej się rozwinęły. Przyciągnęły klasowych trenerów i zawodników. Bardzo dużo ludzi tutaj żyje siatkówką, a sukcesy tylko zwiększają jej rozgłos. Dwie drużyny, które doszły do Final Four prezentują wysoki poziom. Jak na razie jestem szczęśliwy z rezultatu jaki osiągnęliśmy. Jak przyjdzie odpowiedni moment, postaramy się grać najlepiej jak potrafimy. Chcemy ograć Resovię i wejść do finału. Jednak z pewnością nie będzie to łatwe. Rzeszów wyeliminował z rozgrywek bardzo dobrą drużynę z Nowosybirska.
Do turnieju pozostały dwa tygodnie. Przez ten czas mamy jeszcze do rozegrania co najmniej dwa mecze z gdańszczanami. Chcemy do Berlina pojechać z uśmiechami na twarzy, dlatego też najpierw skupiamy się na PlusLidze. Mentalnie nastawiamy się na Gdańsk, później Resovię. Także, jak już wspominałem, ten sezon jest naprawdę szalony (śmiech). Polska federacja zmieniła system, więc teraz jedziemy do Bełchatowa, by za chwilę wrócić do Gdańska. Ale chyba nie możemy nad tym za długo myśleć. Najważniejsze dla nas, zawodników, jest skupienie się na grze. Gdy głowę zaprzątają nam inne rzeczy, przestajemy być w pełni skoncentrowani. Z pewnością musimy dać z siebie wszystko na boisku.
Mówisz, że jest z jednej strony bardzo ciężko, ale z drugiej przeżywasz niezapomniane chwile. Dlatego też postanowiłeś przedłużyć kontrakt ze Skrą o kolejnej dwa lata?
- Oczywiście. Jestem dokładnie w tym miejscu, w którym chciałem być. Z zawodnikami, z którymi chcę grać jeszcze przez dłuższy czas. Cały sztab szkoleniowy w pełni mi odpowiada. Nie mam najmniejszych problemów w bełchatowskim klubie, dlatego też chcę tu pozostać. Mam ambicję, żeby ciągle się rozwijać i zdobywać jak najwięcej z drużyną. To sprawia, że czuję się dobrze i komfortowo. Dlatego też, zdecydowałem się na złożenie kolejnego podpisu pod moją umową. Jeśli nie czujesz się dobrze w klubie, zaczynasz szukać czegoś nowego. Dla mnie, podpisanie nowego kontaktu jeszcze w trakcie trwania sezonu jest pewnego rodzaju demonstracją, że jestem tu szczęśliwy.
Zapewne na twoją decyzję miała też wpływ atmosfera, jaka panuje w halach. Jak odnosisz się do faktu, że turniej finałowy Pucharu Polski rozegrany zostanie w Gdańsku? Podczas dzisiejszego meczu kibice stworzyli niesamowity klimat.
- To jest po prostu wspaniałe. Nieważne gdzie pojadę w Polsce, jestem pewny że będzie ciekawie. Jednak ta hala robi ogromne wrażenie. Z pewnością jest to jedna z najlepszych i najpiękniejszych, na jakich przyszło mi grać. Jednak aktualnie, dla mnie, Puchar jest bardzo odległą przyszłością (śmiech). Teraz skupiamy się na środowym meczu. Jak przyjdzie odpowiedni czas, postaramy się także w pełni wykorzystać nasze możliwości i zdobyć to trofeum w Ergo Arenie.