Zanim jednak nastąpiły owe zmiany, sopocianki już wcześniej zdążyły potwierdzić, że prezentowanie doskonałego poziomu w grze obronnej jest jednym z kluczowych elementów w żeńskiej siatkówce dla drużyn walczących o najwyższe cele. Pomimo tego że zawodniczki z Pomorza podbiły bardzo dużo ataków siatkarek z Polic, walka o końcowy sukces i tak toczyła się aż do piątego seta. Dzielne "Atomówki" ani na chwilę nie odpuszczały faworyzowanym rywalkom, długimi momentami wyczyniając prawdziwe cuda w defensywie, gdzie królowała Agata Durajczyk. O jej możliwościach dobitnie przekonała się przede wszystkim Anna Werblińska, która zakończyła spotkanie finałowe z zaledwie 21-procentową skutecznością w ataku (9/43).
[ad=rectangle]
- Bardzo się cieszę z tego, że wyciągałyśmy niesamowite piłki. Na treningach wiele czasu poświęcamy grze obronnej, przykładając do niej serce. Jeśli procentuje to w czasie meczów, i to w dodatku takich jak ten z Chemikiem, należy się tylko cieszyć. Będziemy nad nią dalej pracować i mam nadzieję, że będzie to nasz mocny atut, podobnie jak zagrywka - skomentowała Katarzyna Zaroślińska.
PGE Atom Trefl Sopot nie odniósłby jednak historycznego sukcesu (pierwszy triumf w Pucharze Polski), gdyby korzystnie prezentował się wyłącznie w elementach defensywnych. W nich bowiem zawodniczki Chemika wcale nie wyglądały dużo gorzej, lecz kluczem do wygranej podopiecznych Lorenzo Micellego okazała się ich lepsza postawa w ofensywie. W tej kategorii palmę pierwszeństwa dzierżyła właśnie Zaroślińska, najlepiej punktująca całego pojedynku, autorka 22 punktów (43 proc. skut. w ataku - 20/46). Sama przyznała, że znalezienie drogi do pola rywalek nie było łatwym zadaniem. Identycznie jest zresztą podczas wewnętrznej rywalizacji w ekipie z Sopotu.
- Na pewno na treningach piłki nie wchodzą nam gładko w boisko, musimy na to zapracować. Ciężko mi porównać, kto ma lepszą obronę, ponieważ z koleżankami z drużyny znamy się bardzo dobrze i mniej więcej wiemy, kto jakie zagrania prezentuje. Na pewno jednak dziewczyny z Polic również bardzo dobrze grają w tym elemencie - wytłumaczyła.
Innym niezmiernie ważnym wydarzeniem podczas boju o trofeum okazało się wejście na parkiet dwóch sopockich rezerwowych, środkowej Zuzanny Efimienko oraz przyjmującej Falyn Fonoimoany. Pierwsza zmieniła Maję Tokarską i na siatce regularnie ustawiała niezwykle trudny do sforsowania mur (6 bloków), natomiast druga wyraźnie wzmocniła siłę ataku "Atomówek", po pojawieniu się w miejsce Charlotte Leys.
- Dziewczyny dały naprawdę bardzo dobre zmiany. Nie wygrywają jednostki, ani gwiazdy, tylko zespół. Pokazałyśmy, że mamy naprawdę wyrównaną dwunastkę. Każda z nas, która spełnia rolę zmienniczki, właściwie zawsze wnosi tylko pozytywy. Myślę, że to ogromny atut naszego zespołu i mam nadzieję, że identycznie będzie aż do końca sezonu. Jestem bardzo zadowolona i szczęśliwa, że gram w takim zespole. Atmosfera, jaka u nas panuje, przekłada się na boisko. Świetnie się dogadujemy i to widać na parkiecie. Jednym z jej twórców jest także na pewno nasz trener, który dba o to, żeby wszystko było w jak najlepszym porządku - podsumowała Zaroślińska.