Klaudia Kaczorowska: Z początku nie wierzyłam!
Najlepsza zawodniczka rozgrywanego w Kędzierzynie-Koźlu Pucharu Polski stąpa twardo po ziemi i zapowiada, że teraz najważniejsze dla jej zespołu są tylko kolejne spotkania.
Michał Kaczmarczyk
Trzeba uczciwie przyznać, że wielki finał Pucharu Polski kobiet nie był popisem Klaudii Kaczorowskiej. Reprezentantka Polski ugrała w nim jedynie 8 punktów przy skuteczności w ataku rzędu zaledwie 16 procent, do tego można było mieć zastrzeżenia do jej przyjęcia (17 proc. perfekcyjnego odbioru, 3 błędy). Jednak za jakiś czas nikt nie będzie pamiętał o błędach Kaczorowskiej, tylko o jej świetnym występie w półfinale Pucharu z Budowlanymi Łódź, pierwszym, historycznym triumfie jej PGE Atomu Trefla Sopot w imprezie i nagrodzie MVP turnieju przyznanej właśnie "Kaczi". - Na początku zupełnie nie dowierzałam, spytałam nawet pana, który wręczał mi nagrodę: to jest jakiś żart? (śmiech). Było to dla mnie spore zaskoczenie, bo najważniejszy był dla mnie sukces drużyny, poza tym wcale nie uważałam się za najlepszą zawodniczkę turnieju. Ale miło mi, że ktoś z boku tak to ocenił - szczerze przyznała opromieniona sukcesem siatkarka.Sopocianki zdążyły już świętować po historycznym dla klubu sukcesie, nie zabrakło wspólnych śpiewów, zdjęć i tańców. Ale nie trwały one długo, kadra pod wodzą Lorenzo Micelliego już zaczyna przygotowania do kolejnych wyzwań w sezonie, czyli rozgrywek ligowych i półfinału Pucharu CEV kobiet. - Nie myślimy nigdy o dalekiej przyszłości, tylko skupiamy się na każdym następnym meczu, żyjemy z dnia na dzień. Teraz jedziemy do Łodzi na inaugurację fazy play-off, zobaczymy, co przyniosą kolejne dni - stwierdziła uśmiechnięta przyjmująca.