Nieliczni kibice zgromadzeni na trybunach Hali Azoty (wspomagani przez głośny doping fanów z Sopotu i połączonych sił kędzierzyńsko-polickich) mieli nadzieję na to, że najważniejszy mecz turnieju finałowego Pucharu Polski kobiet w Kędzierzynie-Koźlu będzie stał na zdecydowanie wyższym poziomie niż starcia półfinałowe. Gwarantować to powinna zarówno pozycja obu ekip w tabeli Orlen Ligi, jak i sukcesy Chemika Police i PGE Atomu Trefl Sopot w europejskich pucharach. - Puchar Polski to jeden z naszych celów, więc przywiązujemy do niego dużą wagę i bardzo chciałybyśmy go obronić - deklarowała Mariola Zenik.
[ad=rectangle]
Zdecydowanie lepiej mecz rozpoczęły Atomówki, ich bezbłędne kombinacje na środku wraz z punktami Brittnee Cooper pozwoliły im na osiągnięcie cennej, trzypunktowej przewagi. Straty zostały zniwelowane po atakach Any Bjelicy, następnie rozpoczęła się walka punkt za punkt okraszona znakomitymi obronami oraz niezłą zagrywką po obu stronach siatki. Ten fragment meczu wyglądał jak wzajemne licytowanie się obu ekip swoimi atutami: siatkarki z Sopotu odpowiadały na udane próby bloku Mai Ognjenović równie błyskotliwymi zagraniami Cooper, zaś gdy w polu serwisowym szalała Maja Tokarska, natychmiast do głosu doszły wybierającej najlepsze kierunki ataku Anna Werblińska i Małgorzata Glinka-Mogentale.
Kluczowa dla losów partii okazała się postawa atakującej Bjelicy, której seria na prawym skrzydle pozwoliła "odskoczyć" punktowo mistrzowi Polski na drugiej przerwie technicznej. Siatkarki Lorenzo Micelliego zaprezentowały kilka udanych zagrań, ale na pewnego siebie i silniejszego fizycznie obrońcę tytułu było to za mało (25:17).
Trzeci zespół ligi nie zamierzał się poddawać i od razu ruszył do kolejnego ataku, wykorzystując niebagatelne możliwości Katarzyny Zaroślińskiej. Przełamanie Chemika okazało się trudne (Bjelica, atakująca w pierwszym secie na poziomie 90 procent, nie zwalniała tempa), ale nie niemożliwe. Po nieudanych atakach Glinki-Mogentale i Agnieszki Bednarek-Kaszy Atom Trefl prowadził na pierwszej przerwie technicznej. Sopocianki korzystały z pomyłek drużyny przeciwnej, zwłaszcza atakującej gorzej niż zwykle Werblińskiej, poza tym nie bez trudu radziły sobie w przyjęciu zagrywki.
Chemik, choć starał się stłamsić ofensywę rywala, wciąż pozostawał w odwrocie po udanych akcjach Klaudii Kaczorowskiej. Trener Giuseppe Cuccarini zastosował potrójną zmianę w swoim zespole, ale nie zdała się ona na wiele przy bezbłędnych atakach Zaroślińskiej. Praca bloku Atomówek, który na dobre zatrzymał Bjelicę, zadecydowała o losach seta (18:25).
Zespół Micelliego nie zwalniał tempa i kontynuował wzorową postawę, natomiast siatkarki Chemika nie mogły się otrząsnąć po słabszym secie, w którym popełniły aż 10 błędów. Widać to była zwłaszcza po Glince-Mogentale, zbyt późno reagującej na boiskowe wydarzenia. Atomówki nie zwolniły nawet wtedy, gdy z boiska musiała zejść kontuzjowana Charlotte Leys (5:10). Werblińska była bezlitośnie zatrzymywana na siatce, a sytuacji mistrza kraju nie ratowały ani zmiany, ani przerwy na żądanie Cuccariniego. Co ciekawe, przyzwoicie spisywała się zmienniczka Leys, Falyn Fonoimoana, dla której był to pierwszy występ w takim wymiarze czasowym w tym sezonie. Hegemona z Polic ostatecznie pogrążył blok Atomówek, którym dyrygowała Zuzanna Efimienko, do tego doszły zagrania niegodne uczestnika Final Four Ligi Mistrzyń.
Było widać wyraźnie, że drużyna Chemika słania się na nogach po dwóch bolesnych ciosach, co zmusiło jej trenera do czasu już przy stanie 2:0 dla rywala. Tym razem przewaga nadmorskiej ekipy nie była miażdżąca, co nie zmieniało faktu, że mistrzynie kraju zmagały się z własnym przyjęciem, a po stronie ich przeciwnika doskonale dawały sobie radę Zaroślińska i Leys. Ostatecznie dzięki akcjom Bednarek-Kaszy i Glinki-Mogentale na tablicy pojawił się stan remisowy, który utrzymywał się przez dłuższą chwilę. Spore zamieszanie sprawiła czerwona kartka dla zespołu Atomu za rzekome opóźnianie gry i późniejsze dyskusje z arbitrami (12:10). Być może pozwoliło to obrończyniom Pucharu na uspokojenie gry i kilkukrotne powstrzymanie Atomówek na siatce oraz zmuszenie ich do popełniania pomyłek. Nie pomogły ani liczne zmiany, ani dobre wejście Fonoimoany: Chemik dzięki odzyskaniu właściwego rytmu pozostał w grze o trofeum.
Wielką niewiadomą dla kibiców przed decydującą partią było to, która z ekip tym razem osiągnie w kluczowym fragmencie gry przewagę. Pierwsze wymiany piątego seta odznaczały się wysokim poziomem koncentracji i agresji: skuteczność już na dobre odzyskały zarówno Glinka-Mogentale, jak i Werblińska. Zaciekle broniące siatkarki z Sopotu nie dawały za wygraną i deptały rywalowi po piętach, przewaga pozostawała jednak po stronie Chemika (8:6). As serwisowy Bełcik rozgrzał, i tak kipiącą od emocji dzięki dopingowi klubów kibica, Halę Azoty. Stało się jasne, że walka będzie trwała tym razem do samego końca! Po bloku Izabeli Bełcik i błędzie w przyjęciu Glinki drużyny znad morza kibice Atomu już szykowali się do mistrzowskiej fety, a dzieło zwieńczył blok kapitan trzeciego zespołu w kraju na "Maggie".
Chemik Police - PGE Atom Trefl Sopot 2:3 (25:17, 18:25, 10:25, 25:19, 12:15)
Chemik: Werblińska, Bednarek-Kasza, Glinka-Mogentale, Bjelica, Veljković, Ognjenović, Zenik (libero) oraz Jagieło, Rabka, Kowalińska, Gajgał-Anioł
Atom Trefl: Tokarska, Zaroślińska, Leys, Kaczorowska, Bełcik, Cooper, Durajczyk (libero) oraz Fonoimoana, Efimienko, Miros, McClendon, Kaczmar
A Żygi?
(Już zapomniales, jak poleciał do telewizji do Mielewskiego poskarzyć się na Castellaniego ? (ktory zrobił go numerem 3 wsród ro Czytaj całość
Żaden zawodnik nigdy w mediach nie krytykował trenera (słusznie, Czytaj całość