Rok temu włoskie media zgodnie obwieszczały śmierć siatkówki klubowej w tym kraju: to właśnie wtedy po raz pierwszy od sezonu 1982/1983 w turniejach finałowych Ligi Mistrzów i Mistrzyń (oraz ich poprzednika, czyli Pucharu Europejskich Mistrzów Krajowych) zabrakło przedstawiciela Półwyspu Apenińskiego, a w czołówce najlepszych ekip Starego Kontynentu na dobre zadomowiły się zespoły z Turcji, Rosji i Azerbejdżanu. Dziś włoscy eksperci siatkarscy mają swoja chwilę triumfu: w tym sezonie w czwórce najlepszych kobiecych drużyn zabraknie zespołu z rosyjskiej Superligi, a pojawiła się w niej za to ekipa Unendo Yamamay Busto Arsizio.
[ad=rectangle]
W awansie popularnych Motyli do turnieju organizowanego w Szczecinie nie było grama przypadku. Zresztą trudno mówić o szczęściu, gdy dwukrotnie pokonuje się w bezpośrednim boju o Final Four wicemistrza Rosji, Dynamo Moskwa. Faworyzowany zespół Andrieja Podkopajewa, który w fazie grupowej turnieju dwukrotnie uporał się z włoskim rywalem, był zupełnie bezradny w obu spotkaniach 1/6 finału mimo wszelkich starań, po części ze względu na gorsze przygotowanie fizyczne i problemy z utrzymaniem formy po turnieju finałowym Pucharu Rosji. Przewaga włoskiej ekipy była mimo wszystko bezdyskusyjna. - Odbyłyśmy poważne rozmowy po pierwszym wygranym meczu, dlatego chciałyśmy pokazać to, co mamy najlepszego. Poza tym nasz trener przygotował nas doskonale taktycznie - mówiła środkowa ekipy Yamamay Jekaterina Ljubuszkina.
Wszystkie zawodniczki zespołu z Lombardii chwalą sobie współpracę z Carlo Parisim, który łączy obowiązki trenerskie w Busto Arsizio z funkcją szkoleniowca żeńskiej kadry Czech. 55-letni Włoch pracuje w obecnym zespole od 2004 roku i można śmiało powiedzieć, że jest to człowiek, bez którego założony w 1998 roku klub nie byłby w miejscu, w którym jest obecnie. We wcześniejszych miejscach pracy Parisi zyskał miano specjalisty od szybkich awansów z Serie A2 do Serie A1 i wykorzystał swoje umiejętności w sezonie 2006/7, w którym wprowadził ekipę wtedy jeszcze nazywającą się Futura Volley Busto Arsizio do ekstraklasy. Największe sukcesy klubu przyszły nieco później: w 2010 roku sięgnął on po Puchar CEV, ale apogeum możliwości kadry Parisiego przypadło na sezon 2011/12, w którym zdobyła ona kolejno mistrzostwo, Puchar i Superpuchar Włoch, a także powtórzyła sukces w europejskich pucharach, pokonując w finałowym dwumeczu CEV Cup słynny Galatasaray Stambuł.
Ten sukces doskonale pamięta Helena Havelkova, która po średnio udanym z powodu długotrwałego leczenia kontuzji sezonie 2013/14 spędzonym w Eczacibasi Vitra Stambuł wróciła na "stare śmieci" i odwdzięcza się trenerowi za okazane zaufanie dobrymi występami w ataku (41 procent skuteczności w tym elemencie w Lidze Mistrzyń, 36 procent w lidze). Czeska przyjmująca to jeden z kluczowych elementów drużynowej układanki Parisiego według sprawdzonego od lat wzoru. Włoch jest fanatykiem jak najlepszej gry w systemie blok-obrona, dlatego kluczową rolę w zespole Yamamay spełnia grająca w nim od 2011 roku libero Giulia Leonardi, której widowiskowe obrony nieraz znalazły się w CEV-owskich zestawieniach najlepszych zagrań tegorocznej Ligi Mistrzyń (ponadto zanotowała ona aż 41 procent perfekcyjnego odbioru, co najlepszym wynikiem wśród wszystkich uczestniczek LM 2014/2015). Do tego lombardzki klub od lat może się chlubić doskonałą postawą środkowych: w minionych latach kibice podziwiali grę Christiny Bauer i Valentiny Arrighetti, obecnie Parisi może liczyć zarówno na atak z obiegnięcia i bloki Ljubuszkiny, zagrywkę Giuli Pisani oraz siłę i szybkość Brytyjki Chiary Michel (a do tego wciąż w rezerwie pozostaje wracająca do pełni dyspozycji Freya Aelbrecht!).
Do tego klub z prowincji Varese co roku dba o to, by w jego szeregach znalazły się skrzydłowe o ponadprzeciętnym potencjale w ataku. Funkcję defensywnej przyjmującej w tym zespole spełnia od pięciu lat Francesca Marcon (50/42 proc. pozytywnego i idealnego odbioru w LM) i robi to bez zarzutu, dzięki czemu w ataku mogą wykazać się prawdziwe bombardierki. Kibice z Lombardii prawdopodobnie do dziś dziękują opatrzności, że od tego sezonu mogą liczyć na skuteczną rękę Valentiny Diouf, młodej gwiazdy reprezentacji Włoch (179 punktów, trzecia najlepiej punktująca siatkarka obecnej edycji Ligi Mistrzyń) i całej rodzimej siatkówki. Trzeba przyznać, że Yamamay Busto Arsizio ma rękę do atakujących: wcześniej w barwach Motyli doskonale wypromowały się takie zawodniczki jak Holenderka Lonneke Sloetjes, Juliann Faucette, Aneta Havlickova i Małgorzata Kożuch.
Obrazu zespołu dopełnia kreatywna rozgrywająca, która potrafi skorzystać w zależności od sytuacji na parkiecie z dostępnych opcji w ataku. W ostatnich latach były to Amerykanka Carli Lloyd, Valentina Serena czy choćby znana polskim kibicom Frauke Dirickx, natomiast od dwóch lat grą Motyli kieruje reprezentantka Polski Joanna Wołosz. W obecnym sezonie widać, że Polka zdecydowanie lepiej niż rok temu odnajduje się w swoich zadaniach na parkiecie i o ile w czasach gry w Polsce z lepszym lub gorszym skutkiem kreowała się na liderkę, o tyle teraz nią po prostu jest. Jak wynika ze statystyk, w Lidze Mistrzyń (podobnie jak w Serie A1) Wołosz nie sili się na ułańską fantazję w rozegraniu, stawiając na sprawdzone warianty gry do Diouf i Havelkovej, przy czym przy perfekcyjnym dogranie nie waha się ona niekonwencjonalnie zaskoczyć rywala. Poza tym polska kadrowiczka może pochwalić się bardzo dobrymi statystykami w bloku (15 w LM, 14 w lidze).
Mało kto podejrzewał, że drużynę Wołosz stać na awans do turnieju finałowego Ligi Mistrzyń i nietrudno się temu dziwić, patrząc na tegoroczne osiągnięcia Motyli: w fazie zasadniczej ligi zespół Parisiego zajął dopiero piątą lokatę, głównie przez tracenie punktów ze słabszymi rywalami w tie-breakach. Dość wspomnieć, że włoski zespół rozegrał aż 7 pięciosetowych batalii w lidze i 3 w europejskich pucharach, co sam szkoleniowiec tłumaczył niepotrzebną dekoncentracją wśród podopiecznych i problemami z utrzymaniem dobrej postawy w ataku. Wydaje się, że obecnie te problemy są już przeszłością, o czym może świadczyć awans drużyny z Lombardii do turnieju finałowego Pucharu Włoch i, rzecz jasna, Ligi Mistrzyń. - Wszyscy koncentrujemy się obecnie na praktycznych elementach gry. Wiele czasu poświęcamy na treningi i poprawę pewnych elementów. Oglądałyśmy wiele materiałów związanych z Chemikiem Police, więc wiemy jak ten zespół gra i jaki prezentuje poziom - mówiła w rozmowie z serwisem orlenliga.pl Freya Aelbrecht. Czy to wystarczy, by sprawić kolejną sensację i udowodnić, że włoska siatkówka wciąż ma się dobrze?