Kapitan Chemika Police, Anna Werblińska wskazała przed Final Four Ligi Mistrzyń tureckie zespoły jako faworytów. Unendo Yamamay Busto Arsizio, czyli półfinałowy rywal policzanek, miał być w ich zasięgu. Boisko zweryfikowało brutalnie takie prognozy. Drużyna z Włoch dość gładko poradziła sobie z Chemikiem w trzech setach i nie przemęczyła się przed niedzielnym meczem o złote medale.
[ad=rectangle]
- Rywalki były znacznie lepsze lepsze: dobrze przyjmowały, grały szybką piłkę, a na dodatek były poukładane na boisku - komplementowała rywalki Małgorzata Glinka-Mogentale. - Wygrały zasłużenie. Mogłyśmy zagrać odrobinę lepiej, ale to jest najwyższy poziom europejski. Zabrakło nam tego, co one miały pod dostatkiem.
Małgorzata Glinka-Mogentale zagrała po raz szósty w turnieju Final Four Ligi Mistrzyń. Dwa razy wygrała, dwa razy zawieszano na jej szyi srebrne medale, ale brązowego dotychczas nie zdobyła. - Także dla mnie taki turniej to przeżycie. Inne zawodniczki w zespole są młode i może nie wytrzymały nerwowo. Brakowało im ogrania. Wszystkie grały po raz pierwszy w tak dużej imprezie - powiedziała doświadczona siatkarka i wskazała mankamenty.
- Gramy bardzo prostą siatkówkę i trudno będzie nam z tym dalej. Wszyscy wiedzą jak gramy i idą w ciemno. Trochę to za mało skomplikowane. Może atakujące Yamamay nie były lepsze, ale ich działania były poprowadzone inteligentnie. Musimy coś zmienić. Początkowo dużo wskazywało, że pojedynek będzie wyrównany, ale wraz z upływem czasu było widać różnice na naszą niekorzyść.
Czasu na poprawę Chemiczki nie mają dużo. Po niecałej dobie zagrają w finale pocieszenia. - Musimy zapomnieć o porażce, ponieważ w sobotę będzie jeszcze trudniej - stwierdziła Glinka-Mogentale, która w przeszłości wygrywała Ligę Mistrzyń w barwach VakifBanku Stambuł, z którym to klubem zmierzy się w meczu o brąz.