Kluby podpisują wirtualne kontrakty - rozmowa z Adamem Grabowskim, trenerem Pałacu Bydgoszcz
Istnieją kluby, w których brakuje pieniędzy na wypełnienie wysokiego kontraktu - stwierdził trener Pałacu, który w wywiadzie dla naszego portalu mówił także o swojej pracy z bydgoszczankami.
Adam Grabowski:
Przede wszystkim o to trzeba zapytać dziewczyn. Przecież to siatkarki mają blok przed sobą, wyskakują do piłek i w tej danej chwili same muszą podjąć właściwą decyzję. Z mojej strony mogę powiedzieć jaki ma to być atak - plasowany, czy silny i w jakim kierunku, ale wykonanie tego elementu należy już do zawodniczki. Mimo przegranej nie mogę jednak moim podopiecznym zarzucić braku zaangażowania i ambicji.Same siatkarki mówią w wywiadach, że coraz ciężej gra się im z bagażem porażek. Według nich media widzą tylko wyniki, a nie patrzą na brak doświadczenia większości zawodniczek Pałacu na tym szczeblu rozgrywek
- Doświadczenia nie można w żaden sposób przyspieszyć. Wierzę, że dziewczyny, które solidnie pracują doczekają się spodziewanych efektów. Aspektów dla których przegrywamy i nie możemy się podnieść jest wiele. Można ich szukać, ale będą to bardziej dywagacje akademickie, które nie wyczerpią tematu. Być może dla niektórych z moich podopiecznych jest jeszcze za wcześnie na grę w Orlen Lidze. Po 17 latach pracy w najwyższej klasie rozgrywkowej mam sytuację, że proszę np. o ominięcie bloku, by dać sobie szansę na kontynuację gry, a tymczasem atak jest wprost w ręce rywalek. W ostatnim starciu z KSZO mieliśmy więcej obron i wyprowadzeń ataku, ale w takich sytuacjach potrzebna jest skuteczność na dwubloku. My niestety takowej nie mamy.
W tym sezonie mocno został zmieniony system rozgrywania fazy play-off w walce o miejsca 5-12. Czy tego grania nie jest zbyt wiele?
- Z perspektywy Pałacu meczów z pewnością nie jest za dużo. Obraz dla innych drużyn będzie już jednak inny. Wiele zespołów ma już mocno przetrzebione składy. Taka sytuacja dotyczy drużyn z Rzeszowa, Ostrowca Świętokrzyskiego, Piły i nas, ponieważ gramy bez dwóch podstawowych siatkarek. Ten system premiuje Pałac, gdyż cały czas mamy szansę na poprawę swojego miejsca. Pozostaje nam zdanie końcowego egzaminu, którego na razie, mimo trzech prób, nie potrafimy zaliczyć.Abstrahując od końcowego wyniku Pałacu chce pan zostać w klubie na przyszły sezon?
- Bardzo bym chciał. Współpraca z prezesem Saganem układa się wzorowo. Klub z Bydgoszczy jest dobrze poukładany od strony organizacyjnej.
Sezon rozpoczynał pan jako szkoleniowiec Budowlanych Łódź. Czego zabrakło, by odnieść tam sukces?
- Prace w tym klubie będę wspominał przez wiele lat. Zostawiłem tam wielu przyjaciół i zawsze w Sopocie jestem mile widziany. Kciuki będę trzymał zatem za trójmiejską drużynę, chociaż w drużynie Chemika też są osoby, które dobrze znam. Mariola Zenik była moją podopieczną w Sopocie, a z Agnieszką Bednarek-Kaszą wiele lat spędziliśmy w pilskiej drużynie. Podopieczne Lorenzo Micelliego już w finale Pucharu Polski pokazały, że niekoniecznie muszą być tym zespołem słabszym. To właśnie ten mecz zmącił nieco hierarchię i tegoroczny finał nie ma jednoznacznego faworyta.