Dość niespodziewanie po dwóch zwycięstwach i zaledwie jednym straconym secie, faworyzowana PGE Skra Bełchatów uległa na własnym terenie Jastrzębskiemu Węglowi. Tym samym rywalizacja o brązowy medal przedłużyła się, ale wciąż w lepszej sytuacji byli ubiegłoroczni mistrzowie Polski.
[ad=rectangle]
Choć statystyki nie grają, PGE Skra zwykła sezon kończyć na wyjazdach. Tylko czterokrotnie podczas 13 lat w najwyższej klasie rozgrywkowej, bełchatowianie zamykali ligowe występy we własnej hali. Czterokrotnie w tych ostatnich potyczkach sezonowych walczyli z jastrzębianami i tylko w 2007 roku rywalizacja zakończyła się w Bełchatowie.
Brązowy medal był jedyną nierozstrzygniętą kwestią w PlusLidze, siatkarze pozostałych drużyn skończyli już okres roztrenowania lub byli w jego trakcie, a niektórzy już trenowali pod okiem Stephane'a Antigi.
Od pierwszych piłek od gospodarzy biła energia i grali jakby uskrzydleni środowym zwycięstwem. Bełchatowianie popełniali błędy w ataku i sprawiali wrażenie zdenerwowanych. W atakach i zagrywce brakowało nieco pewności, dzięki czemu jastrzębianie błyskawicznie zbudowali sobie przewagę.
Choć Miguel Falasca szybko dokonał zmian na pozycji przyjmującego, ale było już za późno. Jastrzębski Węgiel grał pewnie w każdym elemencie, kończąc aż 17 z 28 ataków. W drugiej odsłonie szybko boisko opuścił Mariusz Wlazły, a także Michał Winiarski i obowiązki kapitana sprawował Karol Kłos. Przesunięcie na atak Nicolasa Marechala przyniosło efekty, nie pomogła dobra postawa w polu zagrywki jastrzębian, szczególnie Michała Łaski. Gospodarze mieli spore problemy ze skutecznością i goście doprowadzili do wyrównania.
Trzecia partia była zacięta, ale wynik gonili jastrzębianie. Roberto Piazza zdjął z boiska nieskutecznego Zbigniewa Bartmana, ale walka trwała do samego końca. Gdyby nie zepsute zagrywki i błędy własne (łącznie PGE Skra oddała 11 punktów rywalom), set powędrowałby na konto gości, tymczasem walka o każdą piłkę i parady w obronie Damiana Wojtaszka spowodowały, że piłki setowe mieli goście i wykorzystali drugą z nich. Co ciekawe, w trzeciej odsłonie aż pięciokrotnie na bełchatowski blok nadział się Łasko.
Tuż przed pierwszą techniczną w czwartej partii doszło do bardzo groźnej sytuacji. Facundo Conte zderzył się pod siatką z Krzysztofem Gierczyńskim, prawdopodobnie podkręcając nogę. Dzięki szybkiej pomocy lekarza drużyny oraz fizjoterapeutów, po kilku minutach wrócił na boisko. Nie było widać śladu po kontuzji Argentyńczyka i znów gra się wyrównała, tym razem bełchatowianie popełniali mniej błędów i kibice mogli oglądać więcej widowiskowych akcji. Ostatecznie, uskrzydleni powrotem swojego lidera bełchatowianie, rozstrzygnęli końcówkę na swoją korzyść. Duży udział miał w tym Wojciech Włodarczyk.
Wlazły, który na parkiecie znów zagościł w czwartym secie, od samego początku mocno motywował swoich kolegów. Przyjezdni odskoczyli na trzy punkty, ale po zmianie stron takiej przewagi utrzymać nie byli w stanie. Pomarańczowi szybko wyszli na prowadzenie, pewnie kończąc kolejne ataki czy skacząc do bloku. Zepsute zagrywki pogrążyły PGE Skrę, jastrzębianie doprowadzili do piątego meczu.
.
Jastrzębski Węgiel - PGE Skra Bełchatów 3:2 (25:20, 21:25, 26:24, 22:25, 15:12)
JW: Masny, Łasko, Kosok, Pajenk, Gierczyński, Bartman, Wojtaszek (libero) oraz Malinowski, Popiwczak, Filippov, Quesque
PGE Skra: Uriarte, Wlazły, Kłos, Wrona, Conte, Winiarski, Tille (libero) oraz Włodarczyk, Marechal, Brdjović, Lisinac
MVP: Michał Łasko