Biało-Czerwoni wciąż są niepokonani w tegorocznej Lidze Światowej. W piątek podopieczni Stephane'a Antigi zwyciężyli w czterech setach z reprezentacją Iranu. Polacy plasują się na drugim miejscu w tabeli grupy B z ośmioma punktami na koncie.
[ad=rectangle]
- Od początku spotkania byłem mocno skupiony. Miałem też troszkę nerwów, ale poczułem się dobrze szczególnie wtedy, gdy na początku wyszły mi dwie mocne zagrywki. W każdej akcji napędzałem swoją grę. Myślę, że nie było źle. Nie dałem plamy. Cieszę się, że trzy punkty zostają u nas, a cel został zrealizowany - powiedział tuż po spotkaniu środkowy Mateusz Bieniek.
[tag=7649]
Reprezentacja Polski[/tag] tylko w trzecim secie oddała inicjatywę na boisku swoim przeciwnikom, przegrywając do 21. Z kolei w ostatniej odsłonie Persowie odrobili stratę, doprowadzając do nerwowej końcówki. - Jeśli pozwoli się Irańczykom grać, to są niesamowici i trudno ich powstrzymać. W trzecim secie nie zdołaliśmy ich już dogonić. Podobna sytuacja była w czwartej partii, kiedy to nagle odpuściliśmy, stanęliśmy, natomiast w irańskich szeregach pojawiła się druga szóstka, zdobywając kilka ważnych punktów pod rząd. Kroczek po kroczku odrabiali straty i zrobiło się niebezpiecznie - dodawał środkowy.
Po drugiej stronie siatki, przeciwnikami Bieńka byli bardzo doświadczeni środkowi Saman Faezi oraz Seyed Mohammad Mousavi Eraghi. Ten drugi był w czołówce rankingów podczas zeszłorocznych mistrzostw świata, rozgrywanych w Polsce. - To nie są typowi środkowi. Oni za każdym razem dziwnie idą do ataku z krótkiej, trzeba cały czas się na nich patrzeć, a nie jak to jest w wypadku innych drużyn na rozgrywającego. Irańczycy uciekają ciałem i bardzo trudno jest ich zablokować. W piątkowym meczu to pokazywali. Środkowi nie skaczą zbyt wysoko, ale grają atrakcyjnie - charakteryzował rywali Mateusz Bieniek.
Z kolei z Faezim, polski środkowy miał nieprzyjemne starcie w końcówce czwartej odsłony. Ostatecznie Bieńkowi nic się nie stało, a Irańczykiem zajęły się służby medyczne. - Troszkę się zdenerwowałem, bo moim zdaniem zawodnik z Iranu uderzył mnie kolanem, a to nie jest przyjemne uczucie. Widziałem, że coś mu się stało, dlatego nie chciałbym bardziej tego komentować - uciął krótko zawodnik.
Po pojedynkach z Rosjanami, Mateusz Bieniek sporo mówił o tym, że z nerwów nie mógł odpocząć. Przed meczami w Częstochowie, krótka drzemka również nie wchodziła w grę z powodu... kolegi z pokoju. - W piątek też nie mogłem spać, bo akurat Bartek Bednorz załatwiał pilne sprawy telefonicznie wtedy, kiedy ja chciałem uciąć sobie drzemkę. Wygraliśmy za trzy punkty, ja zaprezentowałem się nieźle, dlatego mu to wybaczę - stwierdził żartobliwie 21-latek.
Siatkarz Effectora Kielce po raz kolejny w narodowych barwach zaprezentował się z bardzo dobrej strony. W piątek zapisał na swoim koncie dwanaście punktów, notując 90 proc. skuteczności w ataku. - Moim celem jest zaprezentowanie się na boisku jak najlepiej. Niedługo do gry wraca Karol Kłos, dlatego konkurencja będzie jeszcze ciekawsza. Muszę cały czas grać dobrze, żeby budować pewność siebie i pokazywać trenerowi, aby na mnie stawiał - podkreślał Bieniek.
Mateusz Bieniek: Niedługo Karol wraca, muszę przekonać do siebie Antigę
Źródło: sport.wp.pl
Rewanż z Persami zaplanowano na sobotę. Wszyscy Polacy zgodnie stwierdzili, że mecz będzie o wiele trudniejszy niż ten piątkowy. Jednak Mateusz Bieniek chciałby, aby nie skończył się w pięciu setach. - Mam nadzieję, że w sobotę nie będzie tie-breaka, jak z Rosjanami i zakończymy ten mecz szybciej - zakończył środkowy.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)