Fabian Drzyzga: W tym tygodniu trener "przykręcił śrubkę"

Spotkania z Persami są ostatnimi, które Polacy rozegrają przed opuszczeniem kraju. Korzystając z atutu bycia gospodarzem Orły ciężko przepracowały tydzień, co przełożyło się na obraz gry z Iranem.

Nicole Makarewicz
Nicole Makarewicz
Po dwóch pewnie wygranych setach wydawało się, że Biało-Czerwoni zakończą pierwszy mecz z Iranem w ramach Ligi Światowej wynikiem 3:0, jednak nieobliczalnym Azjatom udało odbudować formę w trzecim secie. Mimo słabszej chwili Orły nie dały sobie odebrać kompletu punków. - Oni są mocni, ale my też jesteśmy drużyną, że tak powiem, nieprzeciętną. Do każdego przeciwnika podchodzimy z szacunkiem, z tym, że wiemy jak oni grają. Proszę mi wierzyć, że nasi trenerzy spędzili kilka ładnych nocy na analizie gry, na analizie rozgrywających Iranu, więc wykonali kawał dobrej roboty, a my dzisiaj grając przeciętnie na szczęście wygraliśmy to spotkanie - ocenił po spotkaniu Fabian Drzyzga.
Powodem, dla którego Polacy przegrali trzecią partię mogła być postawa irańskich zawodników, którzy nie byli znani szerszej publiczności. Shahram Mahmoudi, Mohammadjavad Manavinezhad, czy Mohammad Hassan Senobari dali zespołowi mistrza Azji nową jakość. - Niektórzy zawodnicy są nowi i nie znaliśmy ich. Nie wiedzieliśmy jak atakują, jak serwują. To było troszkę widać. Zagrywki były bardzo dobre, ale też nie wiedzieliśmy w które strefy oni zagrywają. To troszkę utrudniło nam robotę, ale trener z Iranu pewnie się cieszy, że ma większą ławkę rezerwowych i cały zespół dość wyrównany. My musimy troszeczkę nad własną grą popracować i zagrać dużo lepiej. Czasu zbyt dużo nie ma, ale trzeba zregenerować siły, bo myślę, że sobotnie spotkanie będzie dla nas trudniejsze do rozegrania pod względem fizycznym niż dla Iranu - przyznał rozgrywający.
Mecz z Iranem był pierwszym spotkaniem LŚ w Częstochowie Mecz z Iranem był pierwszym spotkaniem LŚ w Częstochowie
Szkoleniowiec Polaków, w przeciwieństwie do trenera z Iranu, nie dokonywał zbyt wielu zmian. Według zawodnika Asseco Resovii Rzeszów nie oznacza to jednak, że w polskiej kadrze istnieje już "żelazna szóstka", która ma zagwarantowane miejsce na boisku niezależnie od tego co się wydarzy. - W tym spotkaniu po prostu tak zagraliśmy. Mamy szeroką drużynę, nie siódemkę tylko całą czternastkę. Na pewno nasi fizjoterapeuci będą mieli kupę roboty z nami, z tą siódemką, ale w sobotę jeśli Philippe i Stephane zauważą, że ktoś z nas gra słabo i nie ma siły, to nie zawahają się spojrzeć na ławkę i wyciągnąć któregoś z chłopaków z kwadratu. Będą wiedzieć, że ten chłopak wejdzie i pomoże drużynie. Tak po prostu ułożył się mecz, że graliśmy średnio, ale prowadziliśmy, więc Stephane nie dotykał zespołu. W trzecim secie gdzie już mieliśmy problem zaczął dotykać. On się tego nie boi i chyba to go charakteryzuje, że ufa wszystkim zawodnikom, którzy są w zespole.

Mistrz świata odniósł się także do debiutu częstochowskiej hali w rozgrywkach Ligi Światowej. - Śmialiśmy się z chłopakami, że chyba po raz pierwszy zobaczymy pełną halę w Częstochowie. Jak widać można wypełnić tę salę. Hala jest bardzo dobra, fajnie się tu gra, nic nie przeszkadza, więc fajnie, że wypełniliśmy tę salę po raz pierwszy. To jest też jakiś debiut Częstochowy w Lidze Światowej i oby na kolejnych meczach tutaj było jak najwięcej ludzi - mówił.

Spotkaniami w Częstochowie Biało-Czerwoni chwilowo pożegnają się z polską publicznością. Podopiecznych Stephane'a Antigi czeka najpierw podróż do USA, a później do Iranu. - Musimy się przed wszystkim nastawić pozytywnie pod względem psychicznym. Z treningami pewnie będzie troszeczkę lżej, bo za granicą troszkę trudniej się trenuje. Dużo podróży, zmiana hoteli, dlatego w tym tygodniu trener "przykręcił śrubkę". Za granicą, jak za granicą, posiedzimy trochę w hotelach. Nie wiem czy to dobrze, czy nie, że zaczynamy od Ameryki, tam przynajmniej są mecze NBA, które będziemy mogli pooglądać. Potem czeka nas Iran. Nie chcę nikogo obrażać, ale tam jest dość przeciętnie - zakończył.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×