Wycinek z życia: Kevin Tillie - skazany z wielkimi chęciami do pracy
W życiu nie mógł uciec od sportu. Ojciec konsekwentnie wpajał mu przekonanie o słuszności jego uprawiania. Dzięki temu wykształcił w sobie charakter, który został doceniony przez kolejnych trenerów.
Sport zapisany w genach
Po uważnym przyjrzeniu się losom rodziny Kevina Tillie można śmiało stwierdzić, że profesjonalna kariera w sporcie była po prostu jego przeznaczeniem. Tata, Laurent, aktualnie sprawujący funkcję trenera reprezentacji Francji, był znanym siatkarzem, który wraz z Trójkolorowymi wystąpił na Igrzyskach Olimpijskich w Seulu (1988) i Barcelonie (1992). Z kadrą wywalczył także dwa medale mistrzostw Europy (brązowy w 1985 i srebrny w 1987 roku), natomiast w karierze klubowej aż ośmiokrotnie zdobył tytuł mistrza Francji. Dla Les Bleus rozegrał aż 406 spotkań. Podobnie jak Kevin, grał na pozycji przyjmującego. W jednym z wywiadów udzielonych podczas Mistrzostw Świata 2014 dla FIVB opowiedział o wpływie na rozwój osobowości, jaki jego zdaniem niesie ze sobą uprawianie sportu. - Życie sportowca jest trudne, ale uczy człowieka nie tylko ciężkiej pracy i dyscypliny, lecz również tego, jak sobie radzić w życiu codziennym. Uczy też szacunku dla drugiej osoby oraz utrzymywania dobrych relacji z innymi. Nie mogę sobie wyobrazić moich synów dorastających w jakikolwiek inny sposób niż poprzez kontakt ze sportem. Na szczęście naszych sportowych przeżyć, przynajmniej na razie, nie przynosimy ze sobą do domu - wyjaśniał Laurent Tillie.Jakby tego było mało, sportem zajmowali się również jego matka Caroline oraz dziadek Guy. Oboje związani byli z siatkówką. Co ciekawe, panieńskie nazwisko jego mamy brzmi Keulen. Z pochodzenia jest Holenderką. W przeszłości była ona reprezentantką ojczystego kraju. Kevin zaczerpnął trochę wzorców zarówno od rodziców, jak i od starszego brata. Podobnie jak Kim, w 2009 roku wyjechał bowiem na studia do Ameryki Północnej. W przeciwieństwie do niego, nie od razu trafił jednak do Stanów Zjednoczonych.
"Masz pieniądze, sprowadź go"
Za Atlantykiem spędził łącznie cztery lata, z czego pierwsze dwa w Kanadzie. - Stało się tak, ponieważ procedura transferu ocen z Europy na amerykańskie uczelnie jest naprawdę skomplikowana. W Stanach Zjednoczonych obowiązuje bowiem inny system niż na Starym Kontynencie. Napotkałem więc na kłopot, który zmusił mnie do spędzenia dwóch lat w Kanadzie - opowiadał. Przebywając w Kraju Klonowego Liścia, studiował na Thompson Rivers University, zlokalizowanym w Kamloops, w zachodniej części państwa. Tam postawił siatkarskie kroki, które pozwalały sądzić, że tkwi w nim potencjał na zawodnika światowego formatu. W 2010 roku został wybrany najlepszym debiutantem w kanadyjskich rozgrywkach uniwersyteckich, dzięki czemu jego osobą zaczęły interesować się prestiżowe uczelnie amerykańskie.Szkoleniowiec nie miał bowiem w swoim budżecie do rozdysponowania odpowiedniej ilości pieniędzy, niezbędnej do spełnienia warunków oferowanych zawodnikowi. Pewnego dnia udał się więc z całą sprawą do dyrektora sportowego, podkreślając tym samym ogromne zdeterminowanie odnośnie pozyskania Tillie do swojego zespołu. - Powiedziałem do dyrektora: "Słuchaj, inne szkoły również są zainteresowane ściągnięciem tego siatkarza do siebie. Jeśli nam uda się go pozyskać, moim zdaniem możemy wywalczyć mistrzostwo kraju". W odpowiedzi usłyszałem: "W porządku, masz te pieniądze, sprowadź go tutaj". A potem, z Kevinem w składzie, dwukrotnie okazaliśmy się najlepszą akademicką drużyną w Stanach Zjednoczonych - dodał amerykański trener.