Amerykanie zdecydowanie zdominowali niezwykle silną grupę B Ligi Światowej i pewnie wygrali zmagania, zdobywając ostatecznie pięć punktów więcej niż drudzy w stawce Polacy. Gra i wyniki Jankesów pokazują, że ubiegłoroczny triumfator World League powinien mieć spore szanse na obronę tytułu. - W fazie grupowej poszło nam bardzo dobrze. W znakomitej sytuacji znaleźliśmy się już przed ostatnim weekendem, zdobywając jeszcze przed końcem zmagań grupowych awans do Final Six. Dlatego w Krakowie było spokojniej. Na pewno z tej pierwszej fazy turnieju możemy być zadowoleni - przyznał po sobotnim zwycięstwie nad Biało-Czerwonymi Matthew Anderson.
[ad=rectangle]
Weekend w stolicy Małopolski był dla Amerykanów bardzo udany. Mimo że pierwszego dnia podopieczni Johna Sperawa przegrali po trudnym boju 2:3, dzień później potrafili zdominować gospodarzy, choć grali w nieco eksperymentalnym składzie. - Oczywiście wywalczenie awansu zdejmuje z zespołu i zawodników presję, ale my chcemy cały czas grać o to, by być najlepszymi, dlatego zależy nam, by każdym meczem robić krok w tym kierunku. W związku z tym nigdy nie mamy problemów z motywacją, bo każdy z nas ma w głowie ten nadrzędny cel. Chcemy iść naprzód - wyjaśnił niezwykle wszechstronny zawodnik, który z powodzeniem występuje na pozycji atakującego oraz przyjmującego.
Amerykanin, który wiosną wygrał Ligę Mistrzów w barwach Zenita Kazań, w piątek był podstawowym graczem swojej reprezentacji i zdobył 16 punktów. W sobotę zaś całe spotkanie oglądał z kwadratu dla rezerwowych, gdyż trener Teamu USA postanowił dać odpocząć kilku swoim najlepszym zawodnikom. Dzięki temu uwielbiany zwłaszcza przez żeńską część kibiców siatkówki Anderson mógł już na spokojnie podziwiać entuzjastyczny doping wypełnionej po brzegi Tauron Areny Kraków. - Gra przy takiej publiczności w żaden sposób nas nie deprymuje. Wręcz przeciwnie, to znakomita zabawa. Było naprawdę w porządku - zaznaczył utytułowany siatkarz w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl.
Pewne zwycięstwo w wymagającej grupie każe stawiać reprezentację Stanów Zjednoczonych w roli głównego, obok gospodarzy, faworyta do zwycięstwa w Final Six Ligi Światowej, które rozegrane zostanie w Brazylii. Co ciekawe, Zespoły Johna Sperawa i Bernardo Rezende spotkają się już drugiego dnia rywalizacji w Rio de Janeiro. - Nasze oczekiwania zawsze wiążą się z chęcią wygrywania. Wracamy teraz do Kalifornii, będzie czas na odpoczynek, a potem ruszamy na finały, żeby walczyć o zwycięstwo. Gdybyśmy nie uważali, że nas na to stać, gra nie miałaby dla nas sensu - podkreślił Anderson.