Po dwóch setach piątkowego spotkania z Austrią wydawało się, że Polacy zakończą je w identyczny sposób jak oba swoje poprzednie mecze w Lidze Europejskiej 2015 przeciwko Danii (oba wygrane 3:0). Austriaccy siatkarze w pierwszym i drugim secie zrobili bowiem aż 24 błędy własne i nic nie zapowiadało, by nagle ich gra miała ulec znaczącej poprawie. W trzeciej odsłonie postawili oni jednak wszystko na jedną kartę w zagrywce, a ich mocne serwisy zaczęły robić Biało-Czerwonym wiele krzywdy. Głównym celem ich polowania stał się Bartosz Bednorz, który w przyjęciu nie radził sobie zbyt dobrze. Odebrał on łącznie 43 zagrywki, notując 44 proc. przyj. pozytywnego i 26 perfekcyjnego oraz popełniając aż 8 błędów bezpośrednich.
[ad=rectangle]
- Moim zdaniem mecz był ogólnie trochę brzydki z powodu ilości błędów. Szczególnie dużo zostało ich popełnionych w polu serwisowym. Kiedy bowiem Austriacy wzmacniali zagrywkę, także bardzo często się w niej mylili. Należą im się jednak brawa, ponieważ potrafili odwrócić losy meczu. Trudno się natomiast gra, kiedy zawodnicy nie znajdują się w rytmie meczowym. Było to widać po naszych chłopakach, których zaskakiwał każdy mocniejszy serwis przechodzący przez siatkę. Z drugiej strony nam też zabrakło zimnej krwi w trzecim secie. Mieliśmy go, podobnie jak cały pojedynek, na wyciągnięcie ręki, aż tu nagle wszystko się obróciło. W tie-breaku wcale nie było nam łatwo o sukces. Na szczęście dobrą zmianę na zagrywce dał Michał Kędzierski, dzięki któremu udało się trochę odskoczyć. Końcowy wynik może cieszyć, gdyż podczas Ligi Europejskiej w dużej mierze chcemy podnosić swoje umiejętności. Na wynik będziemy się nastawiać dopiero podczas Final Four, którego będziemy gospodarzem - wyjaśnił Wojciech Ferens.
"Feru" jest jednym z reprezentantów, którzy pracują pod okiem Andrzeja Kowala już od dłuższego czasu, ponieważ był on uczestnikiem Igrzysk Europejskich w Baku. Skład kadry prowadzonej przez szkoleniowca pracującego na co dzień w Asseco Resovii Rzeszów uległ jednak pewnym modyfikacjom przed startem Ligi Europejskiej, przez co poziom zgrania polskiej ekipy pozostawia w chwili obecnej jeszcze sporo do życzenia.
- Znaczące zmiany zaszły szczególnie na rozegraniu. Dołączył do nas bowiem Grzesiek Pająk, a Michał Kędzierski, który zaczynał w Baku jako nominalny drugi rozgrywający jest teraz pierwszym. Musimy zatem wciąż się zgrywać, a treningi z Grześkiem nie wyglądają jeszcze tak, jakbyśmy chcieli. Każdy z nas dokładnie jednak wie, co ma robić. Wiele zajęć mamy też po to, by podnosić swoje indywidualne umiejętności. Na tym właśnie się skupiamy, ponieważ właśnie teraz, kiedy jest więcej zmian, bazuje się głównie na tym, co dany zawodnik potrafi, co sobą prezentuje. Cieszy to, że tak w Danii, jak i w Twardogórze pokazaliśmy trochę zorganizowanej siatkówki, bo poukładanie gry nie jest łatwe, kiedy skład zmienia się co kilka tygodni. Z tego co mi wiadomo, teraz jednak nie będzie już wielu roszad. Najprawdopodobniej dołączy do nas jeszcze Olek Śliwka i podejrzewam, że wtedy wszystko już będzie ustabilizowane - opowiedział 24-letni siatkarz.
Czy jego zdaniem sobotnie spotkanie przeciwko Austrii okaże się dla reprezentantów Polski łatwiejszą przeprawą niż piątkowa potyczka? - Moim zdaniem w naszej grupie nie będzie już łatwych meczów. Niektórzy przeciwnicy mogą się wydawać słabsi na papierze, ale dopóki nie jesteśmy jeszcze zgrani o wyniku często decyduje dyspozycja dnia. Będziemy więc skupiać się na sobie, bo to nasza forma jest najważniejsza. Widać bowiem, że jeśli pozwoli się rywalom rozwinąć skrzydła, ci na pewno będą swoją szansę wykorzystywać. Musimy się nauczyć, by w kolejnych starciach nie podawać im ręki - spuentował Ferens.