Macedończycy nie byli stawiani w roli faworyta czwartkowej konfrontacji z reprezentacją Estonii. Drużyna awansowała z drugiego miejsca w grupie A, a podczas wcześniejszych spotkań dwukrotnie uległa swoim czwartkowym przeciwnikom.
[ad=rectangle]
Jednak od początku półfinału inicjatywę na boisku przejęli podopieczni Zarko Ristoskiego, którzy dominowali w niemal wszystkich elementach. Reprezentacja Macedonii zaprezentowała się lepiej od rywali w ataku oraz przyjęciu, a także wykazała się ogromną wolą walki i charakterem.
- Zaszczytem dla nas jest gra w Final Four, natomiast pokonanie Estonii spełnieniem marzeń. Zdajemy sobie sprawę, że w naszej drużynie nie grają wielkie gwiazdy, dlatego musimy jeszcze bardziej sobie ufać i prezentować się zespołowo. Wiedzieliśmy, że estońska kadra jest świetną drużyną, która ponadto dwukrotnie pokonała nas w fazie grupowej. Między innymi dlatego tak bardzo chciałem spotkać się z nimi w turnieju finałowym. Szanujemy naszych piątkowych przeciwników, ale nikogo się nie boimy - powiedział przyjmujący, Nikola Gjorgiew.
To właśnie kapitan macedońskiej kadry wraz z Jowicą Simowskim stanowili o sile zespołu, który bez żadnych obaw toczył równorzędną walkę z reprezentacją Estonii, mającą na koncie komplet dziesięciu zwycięstw. - Muszę pochwalić moich zawodników za pracę, jaką wykonali, bowiem zastosowali się do wszystkich założeń taktycznych. Drużyna obiecała, że będzie walczyła o każdą piłkę i tak właśnie się stało. W ubiegłym sezonie zajęliśmy trzecie miejsce w Lidze Europejskiej, a teraz gramy w finale. Obiecuję, że powalczymy o złoto - dodawał trener Ristoski.
W piątkowym finale Macedończycy zmierzą się z reprezentacją Słowenii. Początek pojedynku o godz. 20:00.