Mateusz Lampart: Dotarło już do ciebie, co wraz z zespołem osiągnęliście?
Mateusz Masłowski: Wydaje mi się, że to co osiągnęliśmy dojdzie do nas dopiero po tygodniu albo nawet dwóch. Póki co, jesteśmy mega szczęśliwi. Jeszcze nie jesteśmy świadomi tego, co się wydarzyło.
Właśnie zdobyłeś drugie złoto - jakby nie patrzeć - mistrzostw globu. W 2012 roku wraz z AKS-em Resovią Rzeszów zwyciężyłeś w Szkolnych Mistrzostwach Świata.
- Wynik, który teraz osiągnęliśmy, to jest całkiem co innego. Tego nie da się porównać. Mistrzostwo we Francji było wspaniałym przeżyciem dla mnie, jako bardzo młodego człowieka, dzieciaka. Mistrzostwo w kategorii kadetów jest czymś jeszcze bardziej niesamowitym.
[ad=rectangle]
Miałeś pewne miejsce w szóstce zespołu. Jesteś w pełni zadowolony ze swoich występów?
- Jeśli wygrywa się mistrzostwo świata, to musi się być zadowolonym. Ale wiadomo - zawsze może być lepiej.
Mistrzostwa Europy, Olimpijski Festiwal Młodzieży Europy i wreszcie mistrzostwa świata kadetów - wszystkie imprezy bez porażki. Pamiętasz jeszcze, kiedy ostatnio przegrałeś w oficjalnym meczu?
- Od kilku spotkań powtarzaliśmy sobie wszyscy w drużynie, że nigdy nie odniesiemy żadnej porażki w tej kategorii wiekowej. Gdy przegrywaliśmy już 1:2 w finale, pokazaliśmy nasz wielki charakter. Udało nam się odwrócić losy meczu i pokonać Argentynę. Nadal możemy się cieszyć tym, że jesteśmy niepokonani.
W noc poprzedzającą mecz finałowy były problemy ze snem?
- Mi osobiście noc minęła bardzo przyjemnie, zasnąłem bez problemu. Jak było z resztą ekipy, tego już nie wiem.
Ale finał nie był tak łatwy, jak chociażby faza grupowa. Po przegranej trzeciej partii było nerwowo?
- Jeśli pojawiłyby się u nas nerwy po tym secie, najprawdopodobniej przegralibyśmy ten mecz 1:3. Zebraliśmy się do kupy jako drużyna i udało nam się podnieść, co cieszy jeszcze bardziej.
Reprezentacja Argentyny była waszym najtrudniejszym rywalem?
- Argentyna jest znakomitą drużyną. To, co ten zespół wyprawiał w obronie, nam się nie mieściło w głowie. Argentyńczycy bronili naprawdę niewiarygodne piłki. Z takimi drużynami gra się najtrudniej.
Podobno sam pobyt w Argentynie nie należał do najprzyjemniejszych.
- Najbardziej zapamiętam to, że nie mieliśmy dostępu do internetu. Z nudów przeszedłem prawie wszystkie swoje gry na komórce. Jak już nie było w co grać, to brałem się za czytanie jakichkolwiek książek. To była ostatnia deska ratunku, aby zabić czas.
Do sieci trafiło zdjęcie, na którym widać jak Kamil Droszyński po meczu biega po boisku w charakterystycznej marynarce i kapeluszu Leona Bartmana (dyrektor SMS-u PZPS Spała). Ty również chciałeś włożyć na siebie ten strój?
- Nie widziałem tego zdjęcia, ale jakby przydarzyła się taka okazja, to na pewno bym z niej skorzystał. Przyznam się - chciałem założyć tę marynarkę i kapelusz. Pan Leon ubrał się tak celowo, dla żartu. Słyszałem, że ten garnitur ma prawie 30 lat.
Planujecie wspólne świętowanie czy macie już siebie dosyć?
- Na świętowanie przyjdzie czas. Nie możemy zapomnieć o tym, że za chwilę zaczyna się liga, a życie toczy się od nowa. Nikt nie wyjdzie na boisko i nie położy się przed nami przez to, że zdobyliśmy mistrzostwo świata.
Juniorzy:Przyszli mistrzowie świata
Seniorzy:Mistrzowie świata
Wniosek? jestesmy potega